52/Kombinacje Malfoya/Remus Lupin

427 30 47
                                    

Remus:

Maj dobiegał końca, co oznaczało dla większości z nas możliwość uzyskania licencji na teleportację. Egzamin odbywał się w ostatni piątek maja w Hogsmeade. Udaliśmy się na niego jak zwykle, całą grupą, prowadzeni przez Lucjusza Malfoya, który tradycyjnie wyglądał, jakby mianowano go królem. Brakowało mu jedynie korony. Laskę trzymał w dłoni niczym berło, a szata trzepotała za nim z każdym podmuchem wiatru. 

Syriusz zawsze miał ten zwyczaj, by naśladować jego sposób chodzenia i teraz też to robił. Za każdym razem bawiło nas to tak samo, a Malfoy zdawał się nie dostrzegać, że trochę się z niego nabijamy. 

Ogółem, egzamin na teleportację przebiegł spokojnie i wszyscy z powodzeniem go zdaliśmy. Baliśmy się, że ktoś może przypadkiem się rozszczepi, ale na szczęście nie doszło do niczego takiego. Do zamku wracaliśmy już w dużo lepszych nastrojach. Raz, że w końcu będziemy mieli wolne piątki, dwa, Malfoy już nie będzie nas nigdzie prowadzić i jedynie na jego zajęciach będziemy musieli się z nim użerać, no i trzy, nareszcie wolno nam się teleportować. Szkoda, że w Hogwarcie nie da się tego robić. O ile by to ułatwiło życie. 

- Ej, napiłbym się czegoś. - Stwierdził Syriusz. - Może jak wrócimy to skoczymy skrótem do Trzech mioteł, co? - Zaproponował półszeptem.

- Ja się muszę położyć. - Powiedziałem. Szczerze to mi się nie chciało znów iść do Hogsmeade.

- Muszę list napisać, do rodziców. - Odezwał się James.

- Ja mogę z tobą pójść. - Oznajmił z entuzjazmem Peter. Syriusz poklepał go po ramieniu.

- No, to my pójdziemy załatwić coś do picia. James w tym czasie napisze list, Remus odpocznie, a potem pijemy. Tak?

- Dokładnie tak, Łapo.

Gdy dotarliśmy do zamku i Lucjusz już nas uwolnił spod swojej kurateli, rozeszliśmy się. Syriusz i Peter do tajnego korytarza, który prowadził do wioski, a ja i James do dormitorium. Od razu gdy znaleźliśmy się w pokoju, położyłem się na łóżku.

- Słuchaj... Właściwie zostałem, bo chcę o czymś porozmawiać... - Przyznał James i usiadł na brzegu mojego łóżka. Zwróciłem na niego wzrok z zainteresowaniem.

- Co się dzieje? - Zapytałem, domyślając się, że na pewno chodzi o Regulusa. Ciekawiło mnie tylko, co dokładniej się wydarzyło.

- Powiedziałem mu prawdę. Regulusowi. O Dorcas. To było przypadkiem i zanim zaczniesz mnie opieprzać, po prostu mnie posłuchaj. - Poprosił, gdy zauważył moją pretensjonalną ekspresję. Umowa była inna, ale czasu już nie cofniemy. Zamierzałem wysłuchać go do końca. - Zabrałem go ostatnio na randkę, pamiętasz, co nie? Więc siedzieliśmy sobie, było wszystko super i w ogóle. Rozmawialiśmy sporo i w pewnym momencie on powiedział, że ufa mi bezgranicznie i wyznał, że zawsze mówi mi o wszystkim, nawet gdy nie powinien i zdał sobie sprawę, że niektóre rzeczy mogą sprawić, że będę w niebezpieczeństwie. Wtedy ja powiedziałem mu, że wcale nie ma takiej rzeczy, która mogłaby sprawić, że przez niego będę w jakimkolwiek niebezpieczeństwie, bo o Malfoyu wiem nie tylko od niego... No i wtedy musiałem mu wyjaśnić... I wyznać prawdę... Bo co miałem powiedzieć?!

- James... - Westchnąłem i pokręciłem głową. - To jest takie... W twoim stylu... I co on powiedział? Co dalej? Obiecał ci przynajmniej, że nikomu nie powie?

- Domyślał się, ale nie chciał mnie o to wypytywać. Nikomu nie powie. Trochę się na mnie wkurzył, bo on mi opowiadał o wszystkim, a ja zatajałem ten fakt. Wyjaśniłem mu, że to wy nie chcieliście, abym mu cokolwiek mówił.

Huncwoci kontra Malfoy [WOLFSTAR/JEGULUS/... +]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz