37/Impreza dla Luniaka/Syriusz Black

747 45 121
                                    

Syriusz:

Planowanie imprezy dla mojego kochanego Luniaczka zacząłem jeszcze pod koniec lutego. Nie sądziłem, że na drodze do jej realizacji może stanąć aż tyle przeszkód. Wszystko po prostu szło nie tak, jak powinno.

Chciałem zorganizować to w pokoju życzeń, ale niestety, jakimś sposobem dowiedział się o tym Lucjusz Malfoy i parę dni przed imprezą, po lekcji uświadomił mi, że będzie miał siódme piętro na oku. Odkąd był raz na imprezie z siostrą Rosiera, teraz cały czas kręcił się w okolicy tego wspaniałego miejsca, jakim był pokój życzeń. Ktokolwiek powiedział im wtedy o imprezie, nie przewidział chyba takiego rozwoju wydarzeń. Pozostało mi więc zorganizować wszystko w naszym dormitorium, oczywiście, za zgodą pozostałych. 

Miałem plan i nadzieję, że on wypali. Przez cały tydzień poprzedzający jego urodziny, myślałem o wszystkich krokach tego planu. Nie obchodziły mnie nawet za bardzo mecze Quidditcha, które zostały w tym czasie rozegrane, jedyne co wiedziałem, to że Slytherin wygrał z Hufflepuffem, a Gryffindor z Ravenclawem i oczywiście po tym drugim meczu świętowaliśmy to zwycięstwo w pokoju wspólnym, dwa dni przed moją zaplanowaną imprezą dla Luniaka.

Dość sporo wypiliśmy, bo gdy się już zacznie to ciężko przestać i tak oto obudziłem się na kacu w przeddzień wielkiego dnia i żałowałem, że aż tyle wypiłem. Wszyscy czworo byliśmy niemrawi przez pół dnia, a ja jako jedyny starałem się z tym walczyć. 

- Musimy jakoś ogarnąć wszystko na jutro. - Powiedziałem do James'a, niezbyt przekonującym tonem. On coś mruknął pod nosem i kiwnął głową, przysypiając przy stole w Wielkiej sali. Próbowaliśmy zjeść jakieś śniadanie, ale jedynie napiliśmy się kawy, bo jedzenie nie chciało nam przejść przez gardła. Oczywiście tylko Peter się objadał, bo on to w każdym stanie może jeść. 

- Daj spokój Syriusz. - Odezwał się Remus. - Naprawdę nie musisz nic organizować.

- Ależ muszę. I mam plan, wszystko pod kontrolą. - Oznajmiłem, choć tak naprawdę nic nie było pod kontrolą. Miałem załatwić dziś rzeczy z Hogsmeade, a w tym stanie mogę co najwyżej popatrzeć w stronę wioski z okna. Trzeba było coś wymyślić.

Po powrocie do pokoju wspólnego, James i Remus obydwaj zalegli na kanapie, a Peter poleciał do łazienki na górę. Ja podszedłem do Marlene i Dorcas, które zapewne były w lepszym stanie, niż my. 

- Dziewczyny, mogę mieć do was interes? - Zapytałem, siadając na wolnym miejscu. Cały mój urok ze mnie ulatywał, gdy byłem na kacu, więc nie spodziewałem się, że cokolwiek dla mnie zrobią.

- Jaki? Coś się stało? Źle wyglądasz... - Zmartwiła się McKinnon.

- Ledwo żyję, a miałem załatwić z Hogsmeade kilka rzeczy na jutro dla Remusa...

- I chcesz nas prosić, żebyśmy się tym zajęły, tak? - Dorcas spojrzała na mnie z lekkim uśmiechem. Pokiwałem głową i westchnąłem. - Chyba możemy, co nie?

- Możemy, owszem. Powiedz nam, co trzeba i pójdziemy.

Z ulgą powiedziałem więc im, czego dokładnie potrzebuję z wioski i powiedziałem im o tunelu, którego mogą użyć. Dotoczył się do nas po chwili James i zapoznawszy się z tym planem, wręczył dziewczynom naszą mapę huncwotów i wyjaśnił im, jak działa. Oczywiście, dałem im też pieniądze, aby na wszystko starczyło. Miałem nadzieję, że podołają zadaniu.

We dwie wkroczyły do akcji i ruszyły w drogę, a ja wraz z James'em zasiadłem na kanapie i po prostu czekaliśmy, aż będziemy w stanie jakoś egzystować. Minęły nam tak prawie dwie godziny, aż dziewczyny wróciły z Hogsmeade i wtedy trochę otrzeźwiałem. Poszedłem z nimi do dormitorium, by rozpakować wszystko.

Huncwoci kontra Malfoy [WOLFSTAR/JEGULUS/... +]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz