19/ Klub ślimaka / Marlene McKinnon

738 47 67
                                    

Marlene:

Listopad powoli dobiegał końca, co oznaczało, że powoli każdy zaczynał powoli myśleć o świętach. Profesor Slughorn, który był pomysłodawcą tak zwanego "klubu ślimaka", zarządził pod koniec listopada spotkanie, na którym mielibyśmy ustalić wszelkie szczegóły co do jego świątecznego przyjęcia, które co roku urządzał przed Bożym narodzeniem.

W piątkowy wieczór wszyscy członkowie owego klubu stawili się więc w sali, gdzie zazwyczaj organizował spotkania. Byłam tam wraz z Lily i Dorcas, które na szczęście też przynależały do tej prestiżowej grupy. Usiadłyśmy przy stoliku obok siebie, witając się ze wszystkimi obecnymi z grzecznością, chociaż ja osobiście nie cierpiałam tych wszystkich osób, które tam były poza nami.

Do sali nagle wparował Evan Rosier, na którego wszyscy spojrzeliśmy zdezorientowani. Nigdy wcześniej nie został tu zaproszony. 

- Och, już pan jest, panie Rosier, zapraszam, proszę siadać! - Powiedział z entuzjazmem profesor Slughorn. Evan ukłonił się w jego stronę i zasiadł obok Regulusa Blacka i Barty'ego Croucha juniora, który patrzył na niego zdziwiony.

- Niespodzianka. - Szepnął Evan w ich stronę. Ja spojrzałam na Lily, która równie jak i ja była niezadowolona z takiego obrotu spraw. Profesor Slughorn zagadał znowu jedną z krukonek, która opowiadała o swojej siostrze, będącej gwiazdą jednej z angielskich drużyn Quidditcha, a my przysłuchiwaliśmy się tej nudnej wymianie zdań i popijaliśmy co chwila poncz, którym profesor nas zawsze częstował.

Tak to już było na tych spotkaniach, Slughorn lubił, gdy otaczali go osoby z wpływowymi rodzinami lub znajomościami. Ja oczywiście znalazłam się tam, bo mój ojciec pracował w Ministerstwie magii na ważnym stanowisku i jakimś sposobem znał profesora Slughorna. Nigdy nie dociekałam, skąd i dlaczego, ale byłam jedną z pierwszych osób, jakie zaprosił on do klubu ślimaka. 

- Panno McKinnon, a co u pani ojca? Dużo ma pracy w ministerstwie, co? - Zapytał mnie nagle profesor, więc uśmiechnęłam się i pokiwałam głową.

- Och tak, jest strasznie zapracowany. Podobno czasami zostaje po godzinach, bo tak dużo się dzieje.

- No tak, ostatnio rzeczywiście ministerstwo ma sporo pracy. - Zgodził się Slughorn i już miał mówić dalej, gdy znów otworzyły się drzwi i stanął w nich Lucjusz Malfoy. - O, Lucjuszu, dotarłeś!

- Tak, owszem. Przepraszam za spóźnienie, ale po drodze spotkała mnie pewna sytuacja. - Wyjaśnił i usiadł na ostatnim wolnym miejscu przy stole. - Dużo mnie ominęło?

- Tylko trochę, cieszę się, że w ogóle dotarłeś. - Profesor Slughorn posłał mu uśmiech. - Za czasów szkolnych, Lucjusz był jednym z moich lepszych uczniów! W ogóle, z jego ojcem dość dobrze się znaliśmy!

Rozmowa skupiła się na chwilę na Malfoy'u, a ja zaczynałam się coraz bardziej nudzić. Zerknęłam na Dorcas i pomyślałam sobie, że chyba czas ją trochę pozaczepiać. Przesunęłam swoją nogę bliżej jej pod stołem i ją zaczepiłam. Ona spojrzała na mnie zdziwiona i uśmiechnęła się lekko.

- Co ty robisz? - Zapytała szeptem.

- Nic. - Puściłam do niej oczko i dyskretnie umieściłam dłoń na jej kolanie. I tak nikt nie zwracał na nas uwagi, bo większość przysłuchiwała się temu, co opowiadał Malfoy. Ja go nie cierpiałam i nie miałam ochoty nic słuchać.

Jeśli już jesteśmy przy Dorcas, warto poruszyć temat naszej relacji. Właściwie nie wiem, jak można by to określić. Jednocześnie jesteśmy ze sobą bardzo blisko, flirtujemy i między nami zadziały się różne rzeczy, ale nigdy oficjalnie nie określiłyśmy się jako para. Z jakiegoś powodu nie czułyśmy takiej potrzeby, po prostu wszystko się działo na luzie.

Huncwoci kontra Malfoy [WOLFSTAR/JEGULUS/... +]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz