28/Sekret Rogacza/Remus Lupin

682 56 47
                                    

Remus:

Zaczął się trzeci tydzień stycznia, a wydawało mi się, że dopiero co był sylwester. Między mną a Syriuszem wszystko wróciło do normy, bo po tym, jak napisał dla mnie wiersz, jak mógłbym mu nie wybaczyć. Nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś takiego. Zobaczyłem, że mu zależy i sam już miałem dość naszej rozłąki.

Teraz znów byliśmy szczęśliwi, zakochani i miałem nadzieję, że nic tego nie spierdoli. Dni mijały, a wśród naszych znajomych działy się trochę dziwne rzeczy. Lily nagle zaczęła tolerować towarzystwo James'a i nawet czasami z nim rozmawiała, a James coraz częściej wymyślał jakieś dziwne wymówki i coraz to dostawał od kogoś karteczki podpisane jako "R.A.B", które informowały go o spotkaniach w jakichś miejscach. Syriusz zawsze go wypytywał, o co chodzi, ale Rogacz miał odpowiedź na wszystko. Problem w tym, że mnie osobiście nie przekonywały jego wytłumaczenia. Nie chciało mi się wierzyć w istnienie "rocznego asystenta boiskowego", który ma tyle spraw do załatwienia z Quidditchem. Czułem, że to jakaś ściema.

Zastanawiałem się, o co może tu chodzić i kim naprawdę jest R.A.B. Trochę się martwiłem, bo co jeśli James wpakował się w coś nielegalnego, co przed nami ukrywa? W ogóle, dlaczego coś przed nami ukrywa? 

Wydawało mi się, że Peter coś o tym wie, lecz i on nie puścił pary, gdy wraz z Syriuszem próbowaliśmy poruszać ten temat. Oboje byliśmy trochę zaniepokojeni, a szczególnie on, bo nie potrafił zrozumieć, dlaczego James mu wszystkiego nie mówi.

Nadszedł jednak dzień, gdy odkryłem sekret Rogacza. Był to piątek, który póki co mieliśmy wolny. Drużyna gryfonów miała trening wieczorem, przed ślizgonami. James jednak nie wrócił z resztą drużyny do dormitorium, a Dorcas powiedziała, że coś musiał załatwić. Czekaliśmy na niego, lecz on nie wracał dość długo. 

- Ślizgoni już pewnie skończyli trening, a jego nadal nie ma! - Oburzał się Syriusz.

- Może oglądał ich trening z ukrycia. - Zasugerował Glizdogon. - Wiecie, żeby podpatrzeć taktykę.

- No, to w sumie możliwe. - Wzruszyłem ramionami.

- Już ja go wypytam, niech no tylko wróci... Zrobię mu takie przesłuchanie, że się nawet Wizengamotowi nie śniło! - Zapowiedział Syriusz. Czekaliśmy dalej w pokoju wspólnym, lecz Potter nadal się nie pojawił. Na kolację zeszliśmy więc bez niego. Po niej mieliśmy wrócić do pokoju wspólnego, ale przypomniałem sobie nagle, że miałem zajrzeć do pani Pomfrey, żeby porozmawiać o stanie mojego zdrowia. Obiecałem jej na początku tygodnia, że się pojawię jakoś w piątek.

Oddzieliłem się więc po drodze od Syriusza i Petera, by ruszyć w drogę do skrzydła szpitalnego. Korytarze były puste, bo większość osób była na kolacji. Skrzydło szpitalne położone było zaraz przy wieży zegarowej, a drzwi do niej były uchylone, gdy dotarłem na korytarz. Usłyszałem nagle czyjś śmiech stamtąd dochodzący, a potem znajomy głos James'a, który opowiadał jakąś historię.

Z ciekawości po cichu zakradłem się do drzwi i spojrzałem przez szczelinę na dwie postacie, które stały przy oknie. Lepiej też słyszałem ich rozmowę.

- ... I tak właśnie dziś było na treningu. Nie sądziłem, że jest aż tak zimno na zewnątrz i że to w ogóle możliwe, żeby czyjeś ręce przymarzły do miotły. Ale tak to już jest, gdy zapomina się o rękawicach. - Mówił James.

- Racja, ale wiesz, ja czasem też wolę grać bez rękawiczek, bo nieco trudniej w nich schwytać znicza. - Odpowiedział mu drugi chłopak, nijak nie mogłem go rozpoznać, ale po ich rozmowie o Quidditchu wywnioskowałem, że pewnie to któryś z szukających.

- Czy ja wiem, czy trudniej, Reggie... Trzeba mieć mocny chwyt po prostu. - Stwierdził James. 

Reggie... Brzmi znajomo, kiedyś to słyszałem. Reggie, Reggie...

Huncwoci kontra Malfoy [WOLFSTAR/JEGULUS/... +]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz