14/Eliksir wielosokowy/ Evan Rosier

929 66 197
                                    

Evan:

Byłem pod wrażeniem pomysłu Rabastana na żart. Było to naprawdę genialne posunięcie i cudowna okazja, aby zadrwić z Malfoya. 

- Szóstoklasiści omawiali niedawno eliksir wielosokowy, a profesor Slughorn nadal ma cały kociołek w swoim gabinecie. Wystarczy się tam dostać, wziąć tyle, ile trzeba, a potem wrzucić do tego włos Malfoya i gotowe! Przez około godzinę będziesz wyglądać jak on! - Opowiedział mi Lastrange któregoś wieczoru przy kolacji.

Już parę dni później byłem w posiadaniu całego słoika tego dziwacznego eliksiru. Postanowiłem wykorzystać go w noc duchów i nic nikomu więcej o tym nie mówić. Nawet Barty nie wiedział, co zamierzam zrobić, a ja miałem cichą nadzieję, że jakimś cudem spotkam go, gdy będę wyglądał jak Lucjusz Malfoy. Przecież gdybym mógł się z nim podroczyć w innej postaci to byłoby to genialne.

Wraz z Rabastanem zastanawialiśmy się, co można zrobić, jakimi tekstami rzucić i w ogóle, jak to wszystko rozegrać, gdy już zmienię się w Malfoya. Dzień przed organizacją tego wszystkiego olśniło nas, że potrzebujemy jego ubrania, więc obaj zakradliśmy się do pralni Hogwartu i poprosiliśmy jednego ze skrzatów, aby dał nam szaty Lucjusza. Całe szczęście, skrzaty z przyjemnością wręczyły nam ubranie, które już następnego dnia mogłem wykorzystać do swojego nikczemnego celu.

- Tylko uważaj, to podobno jest niedobre. - Mówił Lastrange, gdy dorzucał włosy do eliksiru. Nie zadawałem mu pytań, jak je zdobył, szczerze mówiąc, nie chciałem tego nawet wiedzieć.

- Spokojnie, nie takie rzeczy się piło. - Odpowiedziałem i chwyciłem za słoik. Wcześniej przebrałem się w szaty Malfoya, które lekko na mnie zwisały, bo byłem jednak nieco drobniejszy. Trzema wielkimi łykami wypiłem eliksir, który smakował ohydnie, ale szybko zaczął działać. Moje ciało zaczeło się przemieniać w ciało Lucjusza, nie było to zbyt przyjemne. Lastrange się krzywił, gdy obserwował, co się ze mną dzieje. W końcu zmiany ustały, a gdy spojrzałem w lustro, ujrzałem w nim nie siebie, a naszego "ulubionego" profesora od obrony przed czarną magią. Miałem mniej więcej godzinę czasu w ciele Lucjusza Malfoya. Byłem rozbawiony tym, że patrząc w lustro widziałem jego. Rabastan gapił się na mnie z przerażeniem.

- Niesamowite. I co teraz? - Zapytał.

- Idziemy się przejść po szkole, trochę narozrabiać. - Oznajmiłem, posyłając mu uśmiech. Lastrange wzruszył ramionami i kiwnął głową.

- Cóż, zawsze to jakaś rozrywka.

We dwóch wyszliśmy więc na spacer. On oczywiście trzymał się z pewnej odległości ode mnie, żeby nie naruszać wiarygodności. Mijając grupki dziewczyn puszczałem im oczka, do niektórych mówiłem "siemanko laseczki" albo "elo foczki", więc patrzyły się za mną dziwnie. Jako Lucjusz Malfoy miałem takie spore pole do popisu. Mijając profesor McGonagall na jednym z pięter puściłem jej oczko, a gdy natknąłem się na Filcha, powiedziałem mu, że seksownie dziś wygląda, na co on spojrzał na mnie z oburzeniem. Oczywiście, w jego oczach wyglądałem jak Lucjusz Malfoy, więc nic sobie z tego nie robiłem. Lastrange dał mi znać, że idzie do łazienki, więc zatrzymałem się na końcu korytarza i na niego czekałem. Ujrzałem nagle, że zbliża się Barty. Uśmiechnąłem się szeroko na jego widok.

- Dzień dobry, panie profesorze. - Powiedział z grzecznością, mijając mnie.

- Cześć piękny, dokąd tak lecisz? - Zapytałem. On zatrzymał się i odwrócił, patrząc na mnie zszokowany.

- Przepraszam? Co pan powiedział?

- Zapytałem, dokąd niosą cię te piękne, zgrabne nogi. - Poruszyłem brwiami, podchodząc bliżej do niego. On był coraz bardziej oburzony, co było wręcz urocze.

Huncwoci kontra Malfoy [WOLFSTAR/JEGULUS/... +]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz