4/ Zemsta Huncwotów / Remus Lupin

1.1K 94 238
                                    

Remus:

Od dnia szlabanu u Malfoya, całą czwórką planowaliśmy wywinąć mu jakiś numer. Co prawda nie byłem do końca przekonany, czy aby na pewno powinienem brać w tym udział, jednakże sprzątanie bałaganu tego tlenionego blond debila zadziałało mi nieźle na nerwy. 

Podsunąłem moim przyjaciołom pewien pomysł, który wydał im się całkiem genialny. Byliśmy zdolni, więc była to dla nas pestka. Wystarczyło tylko dobrze to zaplanować, aby ten kretyn wpadł w naszą pułapkę.

Postanowiliśmy wybrać taki dzień, w którym on ma najwięcej zajęć, bo żart miał polegać na tym, że Malfoy wpadnie w magiczną kurtynę, która na 12 godzin zmieni mu kolor na różowy, przy czym będzie to dosłownie wszystko. Ubrania, ciało, włosy, wszystko będzie różowe. Kolor oczywiście wybierał Syriusz, który uznał, że ten będzie pasować najlepiej.

Pracowaliśmy nad tym wybrykiem przez kilka dni, aż środowego poranka w końcu wkroczyliśmy do akcji. Gdzie najłatwiej złapać naszą ofiarę? Oczywiście pod jego gabinetem. Wstaliśmy specjalnie wcześnie rano i naszą zaczarowaną kurtynę umieściliśmy tuż przy drzwiach. Ja przy okazji wyczarowałem trochę lodu na podłodze, aby Malfoy w razie czego się poślizgnął prosto w nasz obiekt, a potem pozostało nam czekać. Chociaż nie było to proste, skryliśmy się pod peleryną niewidką James'a i wyglądaliśmy zza rogu. Było nam pewnie widać stopy, ale że było dość wcześnie rano, nie przejmowaliśmy się tym. Mało kto o takiej godzinie kręcił się po korytarzu. Malfoy by nas nie zobaczył, tak czy inaczej.

- Zaraz będzie wychodzić na śniadanie. - Wyszeptał James.

- Oby. Jesteście pewni, że nas nie zobaczy? - Zapytałem.

- Nie martw się, Luniaczku, na pewno nas nie zobaczy. - Odpowiedział Syriusz i chwycił mnie za dłoń. Uśmiechnąłem się do niego. Tak, Syriusz Black był moim chłopakiem już od paru miesięcy. Sam nie wiedziałem, jak to się stało, że się tak bardzo zakochałem, ale jakoś do tego doszło. Przy nim cały mój rozsądek szedł w zapomnienie, cały świat jakby przestawał się liczyć, bo liczył się jedynie on. Był idealny dla mnie. Sprawiał, że moje życie miało sens, że było lepsze i szczęśliwsze. Starał się jak mógł, abym był zadowolony i opiekował się mną, jak nikt inny.

- Chyba idzie. - Powiedział szeptem Peter, co wyrwało mnie z zamyślenia. Całą czwórką obserwowaliśmy, jak Lucjusz Malfoy wychodzi wystrojony z gabinetu i ślizgiem wpada prosto w naszą kurtynę, przez którą staje się cały różowy. Z trudem powstrzymywaliśmy się od śmiechu.

- Co do jasnej cholery... Kto to zrobił?! - Krzyknął, rozglądając się złowieszczo po korytarzu, lecz nie mógł nikogo dojrzeć. - Pieprzone bachory... - Skomentował i wrócił się, prawdopodobnie, żeby spróbować w jakiś sposób się odczarować. James w tym czasie za pomocą czarów usunął kurtynę i całą czwórką po cichu zeszliśmy do Wielkiej sali na śniadanie.

Wchodząc tam, James spojrzał w stronę stołu Slytherinu, a potem powiedział coś szeptem do Syriusza. On spojrzał na niego z niezadowolonym wzrokiem i westchnął, a potem odwrócił się do mnie, by szeptem wyjaśnić mi o co chodzi.

- James chce powiedzieć mojemu bratu, co stało się Malfoyowi, zaraz przyjdziemy.

- Dobra, my z Peterem zajmiemy miejsca. - Odpowiedziałem i wraz z Glizdogonem ruszyliśmy do stołu Gryfonów, podczas gdy James i Syriusz zaczepili Regulusa i jego kolegów przy stole ślizgonów. Łapa nie za bardzo przepadał za rozmowami ze swoim młodszym bratem, natomiast Potter z jakiegoś powodu lubił go czasem zaczepić. Może miał nadzieję, że uda mu się pogodzić tą dwójkę, może chodziło o Quidditcha, a może o coś jeszcze innego... Nie wiedziałem, ale czasem zastanawiałem się, jakie ma w tym wszystkim intencje.

Huncwoci kontra Malfoy [WOLFSTAR/JEGULUS/... +]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz