Wizyta u terapeutki uświadomiła mi bardzo istotną rzecz.
Rozwód to nie tylko koniec małżeństwa i sprawa w sądzie, ale przede wszystkim początek nowego życia, które trzeba zacząć. Po rozwodzie twoje dotychczasowe życie zostaje przekreślone i zaczynasz nowe - z "czystym" kontem. Czystym od dobra i od zła. A raczej tylko od dobra, bo wydaje mi się, że rozwód nie wiąże się z niczym dobrym.
I tak więc właśnie my - ja i Marek, czyli już nie-my decydujemy się na to, aby usunąć ze swojego życia ponad 10 lat i rozpocząć wszystko na nowo.Może nie byłoby to takie trudne, gdyby nie fakt, że mamy dzieci, wspólny dom, wspólnych przyjaciół i jesteśmy jedną wielką rodziną. Nasz rozwód nie postawi kreski i nie rozdzieli tego na pół. Nie da się mieć połowy dzieci, połowy domu i połowy rodziny. Jak my sobie z tym poradzimy? W jaki sposób zacząć żyć oddzielnie? Bo teraz żyjemy razem - mieszkamy w jednym domu, wychowujemy wspólnie dzieci, ba! Mamy nawet wspólną firmę i interesy. I teraz, tak z dnia na dzień wszystko co wspólne trzeba będzie podzielić. Ale JAK? Nie umiem sobie tego wyobrazić. To przeczy prawom logiki. Może gdybyś był alkoholikiem-katem łatwiej byłoby zacząć żyć na nowo? Nie wiem, bo nim nie jesteś. Czy ja coś w ogóle wiem?
*
Nadal próbuję poukładać to wszystko w głowie. Terapeutka myśli, że jesteśmy świadomi tego, co robimy. A przecież nie jesteśmy. Bo chyba Ty też nie spodziewałeś się, że rozwód to tak poważna sprawa? Chyba że właśnie o to ci chodziło? Może pisaliście z Ficem ten pozew mając w głowach plan na Twoje nowe życie?
Jakie ono będzie?
Wyprowadzisz się, zabierzesz dzieci, swoje ubrania, kosmetyki, laptopa a w firmie będziemy ustalać spotkania w taki sposób, żeby się nie widzieć? I do Rysiowa też będziemy jeździć osobno? Bo chyba będziesz chciał odwiedzać dziadków swoich dzieci? Ale przecież nie oddam Ci dzieci. Ani Ty mi ich nie oddasz. Nie mamy prawa nikomu ich oddawać, nawet sobie samym. I co my zrobimy? Będziemy wozić je z jednego domu do drugiego? A może to ja powinnam się wyprowadzić? W końcu to ja zawiniłam.
*
Musimy w tej naszej wojnie być razem, dla dzieci. One niczym nie zawiniły. To my jesteśmy winni tego, że wyrządzamy im taką krzywdę, że nie umiemy się porozumieć i okazaliśmy się słabymi ludźmi. Boli mnie to, że okazałam się złą matką. Matką, która sprowadziła na rodzinę tak ogromne cierpienie, która skrzywdziła swoje dzieci już na zawsze. Tak bardzo je kocham. I kocham Ciebie.
*
MAREK
BOŻE, MAREK, CO MY ROBIMY?
Przytul mnie. Tak. W końcu to zrobiłeś. Ile ja na to czekałam, na Twoje ciepło, na Twoje ramiona. Zabierz ode mnie ten smutek, zabierz ode mnie ten ciężar. Kochaj mnie, błagam. Obiecaj, że będzie dobrze.
Chyba jeszcze nigdy w życiu tak bardzo mnie płakałam. Ja wyję. Moja dusza krzyczy, ona pęka. Na milion kawałeczków. Nie zostawiaj mnie, błagam. Nigdy w życiu nie popełnię już takiego błędu. Będę Twoja na zawsze, tak, jak Ci przyrzekałam.
Jesteś moim życiem.
CZYTASZ
BrzydUla 2 okiem Uli
FanfictionParagoniki pisane z perspektywy Uli. Serial BrzydUla 2. Specjalnie dla grupy facebook.com/groups/brzydula2