20

216 13 0
                                    

- Jak mogłeś mi to do cholery zrobić - spojrzałam na niego z wyrzutem - Chciałeś żebyśmy myśleliśmy, że Luke cię porwał i co dalej, hm?

Jego wzrok nie był już taki pewny siebie jak kiedyś, jego oczy nie błyszczały już tak samo.

- Po co to wszystko?! - moja irytacja wciąż rosła - Odezwij się kurwa!

Chłopak wciąż milczał, co doprowadzało mnie do szału. Jego wzrok wciąż wodził tak, aby nie spojrzeć na mnie.

- Molly ja... - zaczął niepewnie - Luke chciał mnie z tego wyciągnąć, dla ciebie - westchnął ciężko - Ale ceną tego było zerwanie wszelkiego kontaktu ze wszystkimi i wyjazd stąd.

Patrzyłam na chłopaka, próbując przetworzyć wszystko co w tym momencie zostało wypowiedziane.

- Ale nie zrobisz tego, prawda? - zapytałam czując jak zaczynam drżeć ze strachu, strachu możliwej straty.

Łzy spływały po moich policzkach, lecz to było nieistotne. Liczył się tylko on, chłopak dla którego byłam w stanie zrobić wszytsko.

- Muszę - dodał obojętnie - Inaczej ci coś zrobią, wam wszystkim coś zrobią.

Nie mogłam wytrzymać presji jaka na mnie ciążyła. Nie mogła już tego wszystkiego wytrzymać, tego ciągłego stresu. Z każdą wylaną łzą, z każdym krzykiem bądź westchnieniem czułam jak coraz bardziej nie chce go stracić, czułam jak bardzo go potrzebuję chociażby do normalnego funkcjonowania.

- Nie wplątujmy się w marne uczucia bądź relacje, ponieważ to nas zabija. Zabija nas od środka i w pewien sposób uzależniamy się. Dana osoba staje się dla nas jak heroina, która buzuje w naszej krwi. Ja popełniłem ten błąd, uzależniłem się - spojrzał na mnie z wyrzutem.

Pękłam jak bańka. Wszystko we mnie wrzało z napływu emocji. Wszystko we mnie wręcz krzyczało i wołało o pomoc.

- Ty sobie chyba ze mnie żartujesz?! To po co było to wszystko?! Po co się tak starałeś, co?! - mój krzyk przyciągał wzrok przypadkowych przechodniów, lecz to było moim najmniejszym problemem.

Chłopak ciągle na mnie patrzył, przeszywał mnie wzrokiem, skanował wszystko. Kłamał, musiał kłamać. Nie było żadnej opcji, by chociaż jedno wypowiedziane przez niego słowo było prawdą. Natłok myśli, był niczym ogromna burza piaskowa, która odbierała mi możliwość patrzenia na niego inaczej niż przez pryzmat uczuć.

- Mi też jest ciężko! Ale taka jest prawda, zrozum Molly! - wyrzucił ręce w powietrze.

To nie mógł być koniec, on nie mógł odejść -  nigdy. Nie mogłam mu pozwolić na to, ale nie mogłam także nic zrobić, kompletnie nic.

- Muszę się już zbierać - spojrzałam na niego błagalnie.

- Błagam cię, wyjdziemy z tego, razem - wtuliłam się w chłopaka.

Było mu ciężko, cholernie ciężko - jego szybkie bicie serca i płytki oddech to pokazywały. Chłopak delikatnie masował moje plecy, zahaczając o włosy.

Po chwili jednak odsunął mnie od siebie, patrząc mi prosto w oczy.

- Nie lubię pożegnań, a zwłaszcza takich - wychrypiał.

- Mam jeszcze jedno pytanie - patrzyłam na niego pusto - Czy kiedykolwiek mnie kochałeś?

Chłopak lekko się zmieszał, lecz kącik jego ust lekko się uniósł.

- Nawet nie wiesz jak bardzo cię kocham - złożył delikatny całus na moim czole, po czym odszedł.

Odszedł, nawet nie wiem na ile. W tym momencie poczułam jak się rozpadam już całkiem. Nie czułam już nic. Ani złości ani bólu, ani nawet smutku. Czułam się nijaka, po prostu wyprany z uczuć. Tracąc go, straciłem siebie i tym samym straciłam jakiekolwiek optymistyczne patrzenie na świat, na ludzi.

To był koniec, koniec czegoś co w krótkim czasie stało się moim całym życiem. Nie miałam mu tego za złe, nie miałam do niego żalu o to - zrozumiałam. Jeśli kogoś kochamy musimy mu dać odejść, lecz to była całkiem inna sytuacja. On nie odszedł bo chciał, z tego co wiem - odszedł bo musiał, zrobił to dla mnie, dla mojego bezpieczeństwa.

Nie znalazłam całej prawdy, nie wiedziałam co się tak naprawdę wydarzyło, lecz jeśli taką decyzję uznał za słuszną to postanowiłam ją uszanować - nie zważając jak bardzo mnie to musiało zaboleć. Pokochałam go, nawet jeśli nasza znajomość zaczęła się od głupiego zakładu. Pokochałam wszystko co było z nim związane. Pokochałam jego wady jego zalety, jego krzyki, jego śmiech.

Po prostu pokochałam go całego.

- Damy sobie radę - szloch blondynki wyrwał mnie z amoku.

Tayler patrzył na nią ze współczuciem, lecz widziałam, że on też cierpiał, w końcu stracił najlepszego przyjaciela, a Daisy brata, którego kochała ponad życie, ponad wszystko.

- Musiał wyjechać - zgaszony głos blondyna był niczym cios prosto w serce - Ci ludzie nie odpuszczają, tym bardziej gdy mają go w garści.

Nie każda historia toczy się tak jakbyśmy chcieli, nie wszystko zawsze musi iść po naszej myśli, lecz wiem, że jeśli mamy być razem to będziemy - prędzej czy później.

Wiedziałam, że teraz czeka mnie chyba najtrudniejszy okres w całym moim życiu, lecz musiałam sobie z tym poradzić, musiałam być silna - dla wszystkich, a zwłaszcza dla Daisy i Tayler'a.

***

Witajcie moi kochani✨

Mam nadzieję, że całe opowiadanie wam się podobało, ponieważ to już ostatni rozdział, lecz nie wykluczam kontynuacji w formie następnego opowiadania jak i opowiadań oddzielnych z perspektywy Daisy i Tayler'a, a także Liam'a.

Dziękuje wam za wszytsko i mam nadzieję, że zostaniecie ze mną na dłużej ✨

All I Want | SMS StoryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz