CZTERDZIEŚCI

266 15 2
                                    

---Bella---

Dzisiejszy dzień zaczęłam w dość dużym pośpiechu. O trzynastej miałam trening, ale wstałam za późno przez co musiałam się spieszyć jak pojebana. Na szybko założyłam jakieś spodnie i luźną koszulkę, a następnie wzięłam torbę sportową i wybiegłam z domu.

Na miejscu byłam czterdzieści minut później, zapewne byłabym wcześniej, gdyby nie to, że strasznie byłam głodna i po drodze kupiłam sobie na szybko kanapkę. Niby nie powinnam ćwiczyć z pełnym brzuchem, ale będąc głodną chyba tym bardziej powinno to być wykluczone. Przebrana już w strój sportowy ruszyłam na sale treningową, gdzie od razu spojrzałam na swojego trenera i wiedziałam, że dzisiejszy trening może być ciężki.

Dwie godziny później byłam szczęśliwa jak nigdy, ponieważ skończyłam trening i wreszcie mogłam chociaż trochę odpocząć. Trening był strasznie ciężki, co z jednej strony nie było dobry wyborem zważywszy na to, że wstałam z godzinę później. Z drugiej strony zaś jeżeli mam już dość treningu to znaczy, że był on naprawdę udany. I teraz nie wiem czy mam podziękować za ten trening czy może go zabić, za to że był tak ciężki.

Spocona wróciłam do domu, gdzie wzięłam szybki prysznic, gdyż waliło ode mnie na kilometr. Czysta wróciłam do pokoju, gdzie założyłam jakieś dresy oraz krótką bluzę, która nie powinna mi przeszkadzać, przy przenoszeniu miliona kartonów. Na koniec pojechałam pod adres mieszkania Maxa, gdyż obiecałam mu pomóc, przy przeprowadzce.

Na miejscu byłam jakąś godzinę później, a to dlatego, że mieszkał na obrzeżach miasta. Swoją drogą spodziewałam się zastać blok i jakieś mieszkanie w nim, a tu okazało się, że jest to dom dość sporych rozmiarów. Zapukałam do drzwi i po chwili byłam już w środku wpuszczona przez gospodarza:

- Wow, nie wiedziałam że mieszkasz w pałacu – zażartowałam

- Mieszkałem, po za tym to nie mój dom, wynajmowałem tu tylko pokój

- Naprawdę?

- Tak, po skończeniu szkoły, wraz ze znajomymi wprowadziliśmy się tu, ale potem każdy z nas wyjechał w swoją stronę i zaczęliśmy wynajmować pokoje, no a potem dostała się okazja żebym zamieszkał z wami i tak też uczyniłem

- Plus przynajmniej taki, że nie będziemy musieli pakować wszystkich rzeczy

- Od rana sprzątałem, więc sorki za to, że niczego jeszcze nie zacząłem pakować, właściwie chcę się też przeprosić, ale będę musiał na chwilę wyjść, ponieważ muszę kupić jeszcze kartony, ty w tym czasie mogłabyś już zacząć coś pakować?

- Jasne, a ile cię nie będzie

- Jakąś godzinę maksymalnie, sama zresztą widziałaś że jedzie się tu dość długo

- Jasne, to ja wezmę się za pakowanie, a ty jedź po kartony

- Dzięki, czuj się swobodnie

Po tych słowach wyszedł z domu, a ja ucieszyłam się z nieoczekiwanego zwrotu akcji. Te głupie kartony spadły mi z nieba. Nie będzie go godzinę, a ja postaram się przejrzeć jego rzeczy, ponieważ coś mi w nim nie pasuje. Zanim jednak zacznę swoje poszukiwania, zabrałam się za włożenie kilku ubrań do kartonu, żeby było widać, że coś zrobiłam. Zapełniłam w 20 minut trzy kartony, co mnie cieszy, ponieważ przez to, że ładnie wszystko pakowałam, może pomyśleć, że zajęło mi to trzy razy więcej niż w rzeczywistości.

Następnie zabrałam się za przeszukiwanie półek pod biurkiem, gdyż zapewne tam będzie składować jakieś papiery i tego typu rzeczy. Na moje nie szczęście nie znalazłam ich, dlatego ruszyłam przejrzeć półki nocne, w których także niczego nie było. W pokoju oprócz łóżka, szafy i regalu na telewizor nie było nic więcej. W szafie były same ubrania, a w łóżku nie ma tego, bo kto chowałby to w łóżku?

Ostatnią nadzieją był ten głupi regał i wszystko byłoby fajnie gdyby nie to, że za piętnaście minut minie ta godzina, a wiadomo, że może wrócić trochę wcześniej. Podeszłam do regału i zaczęłam przeglądać szuflady, w pierwszej były same duperele, których nikt nie potrzebuje na co dzień. W drugiej jakieś papiery i książki, ale do tego wrócę później. Ostatnia szuflada była poświęcona bieliźnie, więc ominęłam je szerokim łukiem. Wróciłam zatem do tej z papierami i na szybko zaczęłam je przeglądać. Znalazłam tam kartki na których było imię Luke, szybko je wzięłam i poszłam do drukarki. Oryginał odłożyłam na miejsce, a wydrukowane kartki zostawiłam na biurku.


Pokonana na zawsze?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz