10 (sad)

102 2 0
                                    

Jechałam właśnie na kolejne zawody z moją całą ekipą z klubu. Byłam mega podekscytowana bo wiedziałam że będzie dobrze. Kiedy dojechaliśmy zakwaterowaliśmy się i spędziliśmy mile wieczór. Następnego dnia z rana miałam mieć swoją konkurencję więc musiałam szybciej się zwijać żeby się wyspać. Poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic i przebrałam się w piżamę. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Stała za nimi mała osóbka od razu wiedziałam kto to. Podeszłam do niej i ja przytuliłam. Była to Wiktoria moja dziewczyna. Może to trochę dziwne ale tak mam dziewczynę na odległość. Pomimo to i tak jesteśmy szczęśliwe. Przepuściłam ją przez drzwi i usiadła na moim łóżku. Usiadłam za nią i przytuliłam ją od tyłu. Wszystko było takie idealne. Posiedziałyśmy trochę i pogadałyśmy. Zaczynało się robić późno więc odprowadziłam ją kawałek a na pożegnanie ją pocałowałam. Byłam bardzo szczęśliwa. Obiecała mi że będzie jutro na moim starcie. Wróciłam do hotelu i położyłam się spać. Z rana wstałam rozentuzjazmowana. Byłam bardzo podekscytowana tym dniem. Przebrałam się w ciuchy sportowe a do plecaka włożyłam buty, rękawicę, słodycze, pieniądze i wodę. Z całym ekwipunkiem ruszyłam na stołówkę, było już tam kilka osób z drużyny. Zjedliśmy razem śniadanie i co niektórzy poszli już ze mną do autokaru. Była 9 a o 10 miałam start. Kiedy dojechałam na stadion była już 9.20 więc odchaczyłam się na bramce i zaczęłam się powoli rozgrzewać. Po rozgrzewce przywitałam się z rywalkami bo przecież znałam je od kilku ładnych lat i prócz tego że są rywalkami to są jednocześnie dobrymi koleżankami. Stanęłyśmy wszystkie w miejscu żeby można było nas policzyć. Taki pan jeszcze sprawdził czy na pewno wszystkie jesteśmy wyczytując nasze nazwiska z kartki. Po wszystkich przebytych procedurach zaprowadził nas na rzutnię. Miałyśmy dwa rzuty próbne. Po samych próbnych widziałam że to będzie mój dzień. Spojrzałam na trybuny a tam siedziała cała drużyna i mi kibicowała a nieopodal nich siedziała moja kruszynka. Posłałam uśmiech w ich stronę. Nagle zaczęło się robić poważnie wyczytali naszą kolejność i musiałyśmy się ustawić w szeregu. Kamery na nas. Byłam już do tego przyzwyczajona bo to nie pierwsze moje takie zawody. Po przejściu przez przedstawienie zawodników zaczęłyśmy rzucać. Mój pierwszy rzut był nawet udany bo młot poleciał 50 metrów. Po tym rzucie postanowiłam się dogrzać. Kolejny rzut był o wiele lepszy bo młot poleciał na 55 metrów. Kilka chwil po moim rzucie zadzwonił mój telefon. Przeprosiłam sędziów i go wyciszyłam. Po chwili zobaczyłam kto dzwonił był to mój tata. Nie przejęłam się tym bo pewnie chciał mi pogratulować. Napiłam się wody i spojrzałam jeszcze na godzinę. Pod godziną widniał napis

"Mama nie żyje"

Momentalnie łzy mi napłynęły do oczu a telefon wypadł mi z ręki. Po chwili można było usłyszeć mój krzyk. Upadłam na kolana i zaczęłam głośniej płakać. Nie hamowałam się. Wszyscy byli zdezorientowani co się dzieje. Myśleli że to skurcz albo co kolwiek innego. A ja nie przestawałam płakać. Jedna z koleżanek zobaczyła co się stało bo nie zablokowałam telefonu. Podbiegła do mnie i zaczęła mnie uspokajać. Inne dziewczyny poszły w jej ślady mimo że nie wiedziały co się dzieje szeptem powiedziała reszcie co się stało. Zawołali mojego trenera żeby mnie ogarnął. Trener przykucnął przy mnie i spojrzał mi w oczy pytająco. A ja powiedziałam tylko szeptem

"Mama"

Nie chciałam się ogarnąć. Miałam w tym momencie dość życia. Jedyną osobą dzięki której żyłam była właśnie ona. A teraz jej zabrakło. Trener pomógł mi wstać. Zawiadomił sędziów że nie oddam ostatniego rzutu bo nie dam rady. Pomógł mi wyjść z rzutni. Słyszałam tylko przytłumione dźwięki. Chłopaki z drużyny pomogli mi przejść na schody a trener został żeby doglądać wyników. Nadal łzy leciały mi z oczu strumieniami. Wszyscy próbowali mnie pocieszać ale było to na marne. Kiedy zabrakło mi już łez siedziałam i patrzyłam w jeden punkt. Kiedy wszyscy już poszli poczułam małe ciałko wtulające się we mnie od boku. Wiedziałam bardzo dobrze kto to. Wzięłam swoją rękę na której opierałam głowę i przełożyłam ją za jej plecy tak że złapałam ją za talię. Ona wtuliła się bardziej we mnie. I powiedziała

"Skarbie pamiętaj że zawsze postaram ci się jakoś pomóc i zawsze możesz na mnie liczyć"

Te słowa lekko mnie uspokoiły ale nie były w stanie uleczyć mojego wręcz wyrwanego serca dlatego nic nie odpowiedziałam i dalej siedziałam patrząc w jeden punkt a ona dalej mnie przytulała...

One shotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz