Najgorsza noc w jego życiu?
Spokojnie mógłby wybierać ze sporej palety przykrych wydarzeń, które jakimś trafem zawsze miały miejsce nocą. Od pierwszych koszmarów w dzieciństwie; przez wiadomość o tym, że jego tata już nie wróci, a jego statek wybuchł razem z drogim transportem, który miał zapewnić rodzinie byt na najbliższe miesiące; aż do tamtej czarnej nocy, gdy jego matka umarła na dziwną odmianę wirusa zostawiając go samego. Oczywiście nocą działo się też wiele mniej dramatycznych, a bardziej żenujących zdarzeń, jak pierwszy nieudany przemyt, czy ta noc której zamiast pocałować dziewczynę, zaczął pocić się i gadać haniebne bzdury o blasterach i karabinach modułowych, składanych w kilka minut.
No i były też noce jak ta, gdy jego były przełożony i zleceniodawca, wraz ze swoją śliczną ale nieco dziwną towarzyszką wpraszali się do jego mieszkania na noc, bo ktoś ukradł im ich własny statek. Statek, który zostawili na znakomicie pilnowanym lądowisku. Statek, który niegdyś siał postrach na Zewnętrznych Rubieżach. Statek, który był ich jedynym transportem i domem, na ten moment.
Wbijając kod do swojego mieszkania, modlił się by wnętrze nie wyglądało tak strasznie jak je zapamiętał. Prawda była taka, że ani on, ani jego dziewczyna nie mieli głowy do sprzątania i podnosili rzeczy z podłogi, dopiero gdy dobrze odleżały. Wiedział jak pedantyczny potrafił być Ben Solo.
Wiedział też, że Ana będzie na niego zła, gdy wróci rano z nocnej zmiany i dowie się, kto zalega na ich kanapie. Ale co miał zrobić? Powiedzieć im, że przykro mu z powodu kradzieży i życzyć im powodzenia? Nie mógłby, nawet gdyby chciał, zrobić tego mężczyźnie, który uratował mu życie.
Drzwi odsunęły się z sykiem. Przestąpił przez próg, by czujnik wyłapał jego obecność i uruchomił oświetlenie. Zamaszystym gestem zaprosił gości do środka, jednocześnie odnotowując, że mieszkanie wygląda o wiele lepiej niż zapamiętał. Gdyby nie sterta puszek po jedzeniu przy drzwiach i gniazdo ze splątanych kabli na stole w części wypoczynkowej, to można by nazwać to względnym ładem. Rey i Ben weszli do środka nie zwracając za bardzo uwagi na cokolwiek, pogrążeni w posępnym milczeniu. Alkohol, który wypili wyparował z nich w momencie, w którym zamiast Nocnego Myszołowa, znaleźli pusty plac. W głowach katalogowali wszystkie straty, które ponieśli wraz ze stratą statku. No i oczywiście zastanawiali się jak wydostać się z tego miejsca.
- Na lewo łazienka, na prawo moja sypialnia. Czujcie się jak u siebie w domu - tłumaczył lekko poddenerwowany, mając nadzieję, że dzięki temu atmosfera zrobi się lżejsza. Zerknął na Rey, która usiadła ze zwieszoną głową na kanapie, układając torbę z częściami tuż obok kabli na stole. Wyglądała na zmęczoną.
- Tego byś nie chciał - sarknął Solo, wykrzywiając usta w wymuszonym uśmiechu. Ash przewrócił oczami, zbyt zmęczony by zaśmiać się choć trochę.
- Rano wróci Ana, moja współlokatorka, nie wystrasz jej proszę, wiesz jak...
- Jasne. Postaram się - odpowiedział znużony, spoglądając w stronę Rey. Ash nabrał powietrza w płuca by powiedzieć coś jeszcze, ale w tym samym momencie jego oczy spotkały się ze wzrokiem Bena.
- Dzięki, że nam pomagasz - gdyby Ash nie znał go lepiej, pomyślałby, że w oczach Bena zobaczył prawdziwą wdzięczność.
- Drobiazg - wzruszył ramionami i mrugnął leniwie powiekami.
- Wcale nie taki drobiazg. Po tym z jakiej strony mnie znasz, zdziwię się, jeżeli nie spróbujesz mnie zabić we śnie... - na moment jego twarz przybrała rzadki u niego wyraz cierpienia.
- Wooo... spokojnie - Ash momentalnie wszedł mu w zdanie, cały zdziwiony i zgorszony. - Chyba jesteś zmęczony - ostrożnie położył dłoń na jego ramieniu. Kątem oka zauważył, że Rey przygląda się im z zainteresowaniem. Ben w mgnieniu oka znów przybrał neutralny, zmęczony wyraz twarzy.
![](https://img.wattpad.com/cover/246644530-288-k171466.jpg)
CZYTASZ
Pomiędzy | Reylo
FanfictionCiemne spojrzenie tych znajomych oczu przewiercało ją na wylot, unieruchamiając i odbierając mowę. Czy on też ją widział? /// Star Wars po ep. IX #4 w Reylo - 31.01.2020