Ben posadził Nocnego Myszołowa w hangarze przebudowanej bazy Nowej Republiki tuż obok Sokoła Millennium. Nie tak dawno wylatywał stąd jako skazany na banicję, a dziś przybywał jako świadek w ważnej sprawie. Wiedział, że życie bywa przekorne, ale gdyby on był na miejscu dowódców, którzy go zaprosili, wolałby umrzeć niż uchylić raz wydany wyrok. Jednak nie narzekał. Sam chciał rozwiązać kwestię nagłego pojawienia się Rakatan i przede wszystkim tego, co mieli zamiar zrobić z jajami na pokładzie tamtego statku. Dodatkowym plusem powrotu do bazy był dostęp do pomocy medycznej. Rey wciąż była słaba, choć przespała całą podróż i była już w stanie chodzić o własnych siłach. Straciła dużo krwi i niewątpliwie potrzebowała pomocy droida medycznego.
Zeszli po trapie na płytę hangaru niczym para weteranów: ona osłabiona i brudna od ziemi, on śmierdzący krwią i wykończony. Na dole spotkali Finna, który czekał na nich samotnie. Kiwnęli sobie na powitanie.
- Poe zwołał obrady, jesteście zaproszeni - poinformował ich, patrząc na Bena z uwagą. Ten spojrzał po sobie w nagłym popłochu. Rey westchnęła ciężko, pocierając czoło dłonią. "Zaproszenie" oznaczało, że nie będzie miała czasu na wizytę w ambulatorium.
- Jest szansa, że zdążymy się odświeżyć i coś zjeść? Ja padam z głodu, a na jego widok można paść na zawał - mówiąc to wskazała palcem na rdzawe plamy na ubraniu i szyi Bena, których nie miał okazji się pozbyć.
- Jasne, niech przydzielą wam kwatery. Myślę, że zanim wszyscy się zbiorą i Poe zrobi streszczenie wydarzeń macie dokładnie tyle czasu.
- Świetnie, no to widzimy się prysznicem - rzucił lekko Ben, patrząc na Rey z przekornym uśmieszkiem. Został za to nagrodzony uciekającym w bok wzrokiem Finna oraz gwałtownym rumieńcem na bladej twarzy dziewczyny.
- To do potem - mruknął na odchodnym ciemnoskóry Jedi, nie chcąc wiedzieć więcej.
- Brawo, Solo, teraz nikt nie będzie chciał się z nami bawić - mruknęła Rey.
- I tak nie lubię tłumów - odparł, obejmując ją ramieniem.
***
- Coś się wydarzyło - zagadnęła, rzucając małą torbę ze swoimi rzeczami na proste łóżko w kwaterze - na Ahch-To - dodała, patrząc na niego z uwagą.
Ben zamknął za sobą drzwi i natychmiast zaczął ściągać z siebie sztywne od posoki ubrania. Marzył o tym całą drogę. Rey starała się nie gapić.
- To prawda - przyznał sięgając do paska spodni i luzując klamrę. - O dziwo, to Luke mi pomógł. A przynajmniej próbował. Rey uniosła brwi w zdziwieniu.
- Masz inną energię... - zaczęła, nie będąc pewną czy to nie jej osłabienie podsuwa jej takie myśli. Jednak po chwili wpadła na to - Nie czuję już w tobie oporu - zgadła.- To prawda. Odkąd zaczęliśmy szkolenie na Dromund Kass, stale się kontrolowałem. Ale teraz... - kontynuował, jednocześnie pozwalając luźnym spodniom zsunąć się z jego bioder na ziemię. Odkopnął je na bok, zostając w samych bokserkach - teraz już nie muszę tego robić. Teraz czuję, że planuję nad wszystkim- zakończył podchodząc do niej i zakładając luźny kosmyk włosów za jej ucho. Nie zdawał sobie sprawy jak stymulująca dla jej zmysłu wzroku była jego obecność w tym momencie.
- Nad wszystkim? - zapytała machinalnie, nie mogąc zebrać myśli. Po jego twarzy przeszedł cień żalu.
- Prawie. Nie mogłem powstrzymać ich przed tym co ci zrobili - delikatnie dotknął opatrunku na jej przedramieniu. Gdy dowiedział się w jaki sposób i w jakim celu upuszczono jej krwi, wpadł w szał. Świadomość, że pod jego nieobecność ci dwaj imbecyle - Poe i Finn - pozwolili by ktoś wziął JĄ za zakładnika i siłą odebrał jej JEJ krew w celach co najmniej nieetycznych, była druzgocąca. Dodatkowo możliwości konsekwencji tych wydarzeń przerastały go na ten moment.
CZYTASZ
Pomiędzy | Reylo
FanficCiemne spojrzenie tych znajomych oczu przewiercało ją na wylot, unieruchamiając i odbierając mowę. Czy on też ją widział? /// Star Wars po ep. IX #4 w Reylo - 31.01.2020