Pomiędzy XI

99 9 2
                                    


- To jaki mamy plan? - zapytał Finn patrząc jak Sokół odlatuje z Chewiem na pokładzie. Stali we trójkę obok Y-Winga, którego silniki już rozgrzewały się przed odlotem.

- Najpierw chciałbym sprawdzić, która ze starych bibliotek z mojej mapy jeszcze istnieje - zaczął ostrożnie Ben, patrząc na Rey, która stała obok z założonymi rękami. - Potrzebujemy też znaleźć jakieś miejsce do treningów. Mam kilka pomysłów.

- Tak - potwierdziła, obdarzając go przelotnym spojrzeniem.

- Obiecajcie mi, że się nie pozabijacie i dacie mi znać gdy traficie na coś ciekawego - polecił z rodzicielską troską w głosie. Nie otrzymał żadnej odpowiedzi. - Oookej, rozumiem, że mam pozdrowić od was Poe? - na dźwięk tych słów oboje niemal jednocześnie posłali mu niezadowolone spojrzenia.

- Leć ostrożnie, widziałam tu w okolicy niezłych cwaniaków - powiedziała w końcu Rey, przytulając go na pożegnanie.

- Bez obaw. Macie kredyty na paliwo? - zapytał patrząc na Bena. Mężczyzna przytaknął. Rey spojrzała na niego zdziwiona.

- Damy sobie radę. Do zobaczenia niedługo - zapewnił, jednocześnie wyciągając rękę na pożegnanie.

- Trzymajcie się - Naprawdę miał nadzieję, że nie pozabijają się pod jego nieobecność. 

***

- Dalej jesteś na mnie zła? - zapytał Ben, gdy zatrzymali się przed wejściem do hangaru.

- Czego chciał od ciebie Chewie? - zaczęła ignorując jego pytanie.

- Powiedzmy, że rodzinne sprawy - odpowiedział marszcząc brwi. Może nie było to najlepsze określenie, ale nie znalazł bardziej odpowiedniego. Zerknęła na niego kątem oka.

- Ach tak?

- Coś w tym stylu - mówiąc to obrócił się by stanąć naprzeciw niej. Wsparł dłonie na biodrach i wpatrywał się w nią wyczekująco.

- Jestem zła...

- Przepraszam.

- ...bo mnie nie uprzedziłeś. Wystarczyło jedno zdanie, a ja nie czekałabym jak zamartwiając się! - już chciał kontynuować przeprosiny, gdy jedno z jej słów wydało się kluczowe.

- Martwiłaś się? - wykazał spore zainteresowanie.

- Trochę - odburknęła speszona.

- Dziękuję - jego głos zdradzał niezręczność jaką odczuwał. - Dziękuję za wszystko.

Rey zamrugała kilka razy nie mogąc zdecydować, co właściwie odpowiedzieć. Właśnie teraz uświadomiła sobie, że nikt nigdy za nic jej nie dziękował z taką powagą.

- Zrobiłbyś to samo dla mnie - odpowiedziała w końcu. Ben otworzył usta by coś powiedzieć jednak szybko je zamknął. Wzrokiem przemierzył dzielącą ich odległość. Była tak blisko.

Zapadła między nimi cisza. Z rodzaju tych, co to człowiek nie wie, czy lepiej ją zakończyć, czy może pozwolić jej trwać. Rey nie lubiła takiej ciszy.

- Lepiej pokaż mi ten złom. Pewnie przyda się szybki przegląd - rzuciła w końcu podnosząc z ziemi swój niewielki tobołek rzeczy, które zabrała ze sobą. Ben z ulgą przyjął jej propozycję.

- Tylko się nie przestrasz...

***

Po wyprowadzeniu Nocnego Myszołowa z hangaru Rey aż gwizdnęła gdy zobaczyła jego solidny kadłub. Znała model Oubliette, ale od razu było widać, że nowi właściciele solidnie go poprzerabiali. W szczególności napęd, który w oryginale był mocny ale nie tak dynamiczny. Obecne silniki musiały dawać naprawdę niezłe możliwości. zakasała rękawy i zabrała się do sprawdzania stanu podzespołów.

Ben tymczasem postanowił zająć się przejrzeniem i wyrzuceniem z pokładu wszelkich prywatnych rzeczy swoich dawnych towarzyszy. Wkrótce na korytarzu zebrał sporą kolekcję przedmiotów mniej lub bardziej obskurnych. Od różnych rodzajów uzbrojenia i ubrań bojowych, przez resztki jedzenia, aż po skrzynkę z trofeami zebranymi z ciał ofiar. Nigdy nie rozumiał do końca tego ostentacyjnego stylu bycia rycerzy.

Pomiędzy | ReyloOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz