- Kryształ obiecał mi, że wyjawi skąd się wziął - wyznała, patrząc na swój nowy miecz leżący na ziemi między nią, a Benem. Mężczyzna wyciągnął dłoń i zawiesił ją tuż nad rękojeścią, przymykając powieki i całą swoją jaźnią próbując odczytać enigmatyczną energię zeń bijącą.
- Rozumiem, że do tej pory tego nie zrobił? - zapytał podnosząc na nią uważny wzrok. Pokręciła głową przecząco.
- Myślę, że powinniśmy spróbować - w jej głosie kryło się lekkie napięcie. Jej duże orzechowe oczy patrzyły na niego z mocą.
- Co masz na myśli?
- To co proponowałeś zanim... - przerwała przypominając sobie ich wymianę sprzecznych poglądów w salonie Asha, podczas oczekiwania na przylot Poego. - Spróbujmy dostać się tam sami, a może wtedy on nas poprowadzi.
- Jesteś pewna? - zapytał z rezerwą.
- Nie, - przyznała, zaciskając lekko usta - ale czuję, że tak właśnie mamy zrobić - dodała przesuwając zamyślonym wzrokiem po błyszczącej powierzchni uchwytu. Światło halogenów ślizgało się po idealnym łuku jego geometrii, uwydatniając kunsztowność wykonania.
Ben długo nie odpowiadał, zapatrzony w daleki punkt na ścianie, bijąc się z myślami.
- Nasza wczorajsza rozmowa... - zaczął, krzywiąc się od psychicznego dyskomfortu, jaki wywoływało w nim myślenie o niedokończonym sporze i tamtych słowach.
- Potem - przerwała mu twardo. Jej wzrok mówił mu, że sama nie jest gotowa by to kontynuować. Nie teraz.
Ben wciągnął powietrze z cichym sykiem i wstrzymał je na chwilę w płucach, tym samym godząc się na wstrzymanie od tematu. Między nimi padło kilka słów, które nie dawały mu spokoju. Najbardziej bolało go ich wzajemne niezrozumienie, jakby nagle oboje zaczęli mówić innymi językami. Nie wyobrażał sobie, że mógłby ją przez to stracić.
Jego dłoń wylądowała miękko na jej zgiętym kolanie i pozostała tam na moment. Jej chłodne palce musnely wierzch palców odpowiedzi.
Ten przelotny dotyk, pełen ostrożności i tęsknoty, dodał mu nadziei.
Nagle pełnię napięcia przerwało dobijanie się do drzwi pokoju.
Do środka wparowała niska, krępa postać. Dominujące na jej twarzy gogle, powiększały rezolutne oczy, którymi szybko przeskanowała sytuację zastaną.
- Zdążyłam! - wykrzyknęła triumfująco, ukazując rząd drobnych zębów.
- Na co? - zapytała Rey, unosząc brew. Maz założyła ręce na biodrach i podeszła bliżej, stając tuż obok Bena. Drzwi za nią zsunęły się z sykiem.
- Na przedstawienie, dzieci. Macie zamiar rozpracowywać sprawy, które wyjątkowo mnie interesują - Rey i Ben wymienili znaczące spojrzenia. Dziewczyna otworzyła lekko usta, zbierając w myślach potrzebne jej słowa.
- To co teraz robimy... To nie ma to nic wspólnego z...
- Młoda Rey, czy jeszcze nie wiesz, że wszystkie nasze małe opowieści zawsze łączą się w jedną dużą historię? - zapytała spokojnie. Oczy Rey rozszerzyły się.
- Wszystkie? - zadała pytanie drżącym głosem. Jej blada twarz zdradzała niepokój.
- Jestem pewna - oznajmiła Maz stanowczo. Ben obserwował ją w milczeniu z twarzą beznamiętną niczym maska - Wiem co chcecie zrobić, gdzie iść... Pozwólcie mi być świadkiem.
Rey zgodziła się bez chwili zawahania. Znała Maz i ufała jej mimo jej stylu bycia. Szanowała ją za to, że stanęła w obronie młodego Solo podczas jego procesu. Ben, choć bardziej nieufny, czuł wobec niej głównie ostrożność i poczucie zobowiązania. Wzruszył ramionami, stwierdzając, że pozwalając jej popatrzeć, być może spłaci choć część długu.
CZYTASZ
Pomiędzy | Reylo
FanfictionCiemne spojrzenie tych znajomych oczu przewiercało ją na wylot, unieruchamiając i odbierając mowę. Czy on też ją widział? /// Star Wars po ep. IX #4 w Reylo - 31.01.2020