Xiao siedział przed telewizorem, jednak nie mógł skupić się na aktualnie lecącym programie. W jednej ręce trzymał telefon, w drugiej małą, pomiętą kartkę z zapisanym na niej numerem. Tego dnia Venti podszedł do lady na stołówce, przywitał się z nim jak miał to w zwyczaju robić odkąd chłopak zaczął pracować na uczelni, posłał mu szczery uśmiech i odszedł do jednego ze stolików w towarzystwie kilku koleżanek. Dopiero po chwili Xiao dostrzegł postrzępioną karteczkę z numerem i małym, niebieskim kwiatkiem narysowanym obok, którą Venti zostawił na ladzie. Usłyszał jak drzwi od mieszkania otwierają się, wyrwał się z zamyślenia i ostatecznie schował kartkę i telefon do kieszeni.
– Wróciłem!
– Skąd ta radość? Ningguang w końcu umówiła się z tobą na randkę? – Xiao odwrócił głowę w jego stronę, patrzył jak Zhongli z szerokim uśmiechem wnosi reklamówkę z zakupami do kuchni i zaczyna je rozpakowywać.
– Nie, Nigguang ma dziewczynę, zapomniałem ci ostatnio powiedzieć. A radosny jestem tak zwyczajnie, bez większego powodu. Co oglądasz? – Brunet podszedł do niego zerkając w stronę ekranu, zaraz jednak wrócił z powrotem do kuchni i zaczął szukać czegoś w lodówce, nucąc pod nosem.
– Nie wiem, tyle co włączyłem. – Xiao zmarszczył brwi, przyglądając się mu kątem oka. Zachowywał się bynajmniej dziwnie, zupełnie nie w stylu Zhongliego. – Czego szukasz?
– Flakonu. Kupiłem nam kwiaty, prawda że ładne?
– Szukasz flakonu... W lodówce? Czekaj, jakie kwiaty?!
– Ah, no tak! Głupi ja... – Zhongli pokręcił głową i wbiegł na górę, wrócił po chwili ze szklanym flakonem, nalał do niego wody i włożył bukiet różowych goździków.
– Jesteś pewien, że wszystko w porządku?
– Oczywiście! Wszystko jest w jak najlepszym porządku. – Zhongli usiadł obok niego, położył flakon na stoliku przed sobą i odetchnął głęboko, uśmiechając się.
– Daj mi zgadnąć... Nie, o to już pytałem. Może dostałeś... Dobra nie mam pojęcia.
– Xiao, spokojnie. – Brunet pogłaskał jego włosy, uśmiech wciąż nie schodził mu z twarzy. – Na prawdę wszystko w porządku.
Zhongli szedł do pracy w niecodziennie dobrym humorze, mimo iż nieco obawiał się spotkania z Childe. Nadal jednak był dobrej myśli, przekroczył próg uczelni i wszedł na chwilę do pokoju nauczycielskiego. Przywitał się z Dainsleifem, odwiesił płaszcz i zaparzył sobie kawę. W międzyczasie spakował potrzebne książki do torby, zabrał kubek i udał się na salę. Był już nieco spóźniony, szedł ostrożnie, wpatrzony w kubek zalany po brzegi kawą z mlekiem. Minęło go kilka osób, nagle podskoczył w miejscu, omal nie upuszczając kubka, gdy ktoś wbiegł prosto na niego.
– Cholera przepraszam!
Zhongli popatrzył na swoją jasną koszulę, na której teraz widniała spora brązowa plama, po czym podniósł wzrok chcąc przyjrzeć się sprawcy. Tartaglia stał przed nim z przerażoną miną, wyciągał ręce w jego stronę jakby chciał pomóc, ale nie wiedział za bardzo w jaki sposób mógłby to zrobić.
– Powiedz mi proszę, dlaczego ze wszystkich możliwych osób w szkole wpadłem akurat na ciebie. – Zhongli odpiął dwa pierwsze guziki koszuli i odkleił wciąż gorący i mokry materiał od skóry.
– Może to przeznaczenie? Pomogę! – Childe chwycił torbę którą Zhongli zaczął ściągać z ramienia. – Mam w szafce na dole czystą koszulkę, dzisiaj ze Scarą mieliśmy iść na siłownię, mogę ją panu oddać, nie będzie pan chodził w ubrudzonej kawą koszuli, znaczy jeśli to nie problem...
CZYTASZ
The Past is Our Future - Zhongli x Childe | Xiao x Venti || Genshin Impact
FanfictionWszyscy znają powiedzenie, że historia lubi się powtarzać. Będąc nieśmiertelnym, można obserwować jak zatacza pełne koło, a wydarzenia i osoby, o których zapomniało się setki lat temu, powracają w odmętach szarej codzienności. Zhongli po latach będz...