Chapter 10: New (Old) Story

2.7K 255 235
                                    

Xiao szedł ciemnymi ulicami Liyue, nie wiedzieć dlaczego znalazł się w tej najmniej uczęszczanej części miasta. Objął swoje ciało ramionami czując chłód nadciągający z każdej strony. Ciemne uliczki przyprawiały go o dreszcze, cienie przesuwały się między jego nogami, w uszach słyszał przerażające krzyki i śmiechy. Nie miał przy sobie broni, szedł pustą ulicą, z nadzieją że żaden duch nie odbierze mu dziś życia. Deszcz powoli moczył jego włosy, przyspieszył kroku gdy w jego głowie pojawiło się dziwne przeczucie katastrofy.

– Xiao! – Usłyszał za sobą krzyk, odwrócił się dostrzegając przerażoną osobę biegnącą prosto na niego. – Xiao pomóż mi, błagam! – Czarnowłosy poczuł się niezręcznie, kiedy rudowłosy chłopak upadł przed nim na kolana, słyszał cichy szloch a ciemną uliczkę w jakiej się znajdowali, wypełniła gęsta mgła. – Proszę, pomóż mi...

– Childe, co ty tu robisz? – Wyciągnął dłoń w jego stronę i pomógł mu wstać, jego ciało było zimne a oczy pełne przerażenia. – Gdzie Zhongli?

– Przepraszam... – Tartaglia spuścił głowę zagryzając wargi.  Nie mogłem nic zrobić.

– Nie, to się nie dzieje na prawdę. – Xiao zrobił kilka kroków w tył, deszcz przybrał na sile a demoniczny śmiech stał się głośniejszy i bardziej wyraźny. Childe znów upadł na kolana, tym razem pod wpływem nacisku jednego z duchów, który łapczywie rzucił się na jego ciało.

– Xiao, to nie twoja wina. – Usłyszał delikatny głos, któremu towarzyszył dźwięk harfy. Znał tą melodię. Ktoś przytulił go od tyłu i ucałował jego policzek. Wiedział dobrze kim była ta osoba, jej światło rozjaśniło drogę. Childe wciąż klęczał przed nimi błagając o pomoc, Xiao patrzył jak duchy rozszarpują jego bezbronne ciało. Barbatos chwycił jego dłoń i splótł ze sobą ich palce. – Słabsi muszą umrzeć, byś ty mógł przeżyć. To nie twoja wina.

– Barbatos...

– Mów mi Venti. – Chłopak wyszeptał do jego ucha i zaśmiał się cicho.

Zhongli wbiegł przerażony do pokoju obok, od razu zapalając światło. Xiao siedział skulony na łóżku, jego oddech był głośny i nierówny a oczy pełne strachu. Brunet westchnął cicho i usiadł obok, obejmując jego drżące ciało. Chłopak wtulił się w niego, uspokajając się nieco.

– Znowu zły sen?

– Ten był gorszy niż poprzednie. Tylko dlaczego... Ah, nie ważne. Nie powinienem cię w to wciągać. – Xiao popatrzył przez ramię bruneta na rysunki znajdujące się na przeciwległej ścianie. Uśmiechnięty Barbatos wciąż na niego patrzył, choć po dzisiejszej nocy zaczął mieć dziwne wrażenie, że Anemo Archon wcale nie był tak idealny, jak mu się do tej pory wydawało.

– Chcesz dziś spać ze mną?

– Nie, poradzę sobie.

– Jednakże zostanę jeszcze chwilę na wszelki wypadek.

Xiao na nowo ułożył głowę na poduszce. Najchętniej nie wracałby już do krainy snów, jednak było zbyt wcześnie aby wstawać, a on z samego rana miał pracę więc musiał być wypoczęty. Otuchy dodawał mu Zhongli, który cierpliwie czekał aż chłopak zaśnie, gładząc jego ciemne włosy. Minęło sporo czasu od ostatniego razu gdy zasypiał w taki sposób. Obawiał się, że koszmary na nowo zaczną go męczyć, a wtedy znów nie będzie w stanie się uspokoić bez pomocy Zhongliego.


*  *  *


Scaramouche od samego rana chodził po uczelni w kiepskim humorze, tego dnia wymienił z Fischl kilka zdań, jednak dziewczyna wciąż nie zgodziła się na randkę. Chłopak zaczynał się powoli irytować, blondynka mówiła zbyt dużo, większość słów kompletnie nie miało dla niego znaczenia i sensu. Chociaż zdawało mu się, że wypadł przed nią całkiem dobrze, oddał jej swój sok i kanapkę którą przygotował tego ranka ponieważ miała na nie ochotę. Potem jednak zaczął tego żałować, pół dnia chodził z pustym żołądkiem. Wręcz biegł na stołówkę kiedy wybiła godzina przerwy obiadowej, przepychał się między ludźmi szukając odpowiedniej okazji aby wepchnąć się w kolejkę. Uśmiechnął się do siebie i pociągnął Childe w stronę blondynki stojącej na początku.

The Past is Our Future - Zhongli x Childe | Xiao x Venti || Genshin ImpactOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz