Childe siedział pod ścianą, wpatrzony w nadgryzioną kanapkę trzymaną w ręce. Westchnął i podniósł wzrok na grupę osób zmierzających w stronę stołówki. Scaramouche wyglądał na szczęśliwego, jakby kompletnie nie dotknęła go utrata najlepszego przyjaciela. Uśmiechał się do dziewczyny z dwoma kucykami którą trzymał za rękę, nawet nie spojrzał w stronę chłopaka siedzącego obok. Tymczasem Tartaglia cierpiał, nie miał nawet do kogo się odezwać. Został kompletnie sam w dużym mieście, dodatkowo od rana czuł się, jakby co najmniej wpadł pod ciężarówkę. Nie miał ochoty nawet na jedzenie, nie mówiąc już o chęci do siedzenia na wykładach. Zhongliego nie było dziś w pracy, Ningguang powiadomiła ich z samego rana że wykładowca wziął pilny urlop i nie pojawi się na zajęciach do końca tygodnia. Childe wciąż bił się z myślami, w pewnym stopniu obwiniał się za zaistniałą sytuację i sam już nie wiedział, czy to, co wyznał mu Zhongli było prawdą czy jedynie chorym wymysłem. Schował do torby niedojedzoną bułkę i podniósł się z podłogi. Ledwo znalazł w sobie siłę aby przejść do sali, usiadł w ostatniej ławce i wbił wzrok w ścianę przed sobą. Minuty płynęły wolniej niż zwykle, głos Dainsleifa zlewał się ze śpiewem ptaków z zewnątrz a kontury osób siedzących w sali powoli rozmazywały się na tle białych ścian.
– Wszystko w porządku? – Zerwał się, słysząc obok siebie czyjś głos, który wyrwał go z dziwnego marazmu. Popatrzył w stronę blondwłosego wykładowcy, następnie przesunął wzrokiem po klasie.
– Trochę źle się czuję. – Odpowiedział cicho, czując kolejne zawroty głowy.
– Kiepsko wyglądasz Tartaglia. Powinieneś wrócić do łóżka.
Chłopak kiwnął głową i wstał z krzesła, Dainsleif złapał jego ramię gdy zachwiał się niebezpiecznie, w klasie podniosły się szepty, teraz wszyscy patrzyli na wykładowcę, wyprowadzającego Childe z sali.
– Ningguang, Tartaglia chyba trochę źle się czuje. – Dainsleif posadził go na jednym z krzeseł, dyrektor od razu podeszła bliżej, patrząc na chłopaka zatroskanym wzrokiem.
– Dziecko, ty masz gorączkę.
Rudowłosy słuchał ich rozmowy, jednak nie potrafił wyłapać znaczenia zdań, jakie wypowiadali. Świat wirował jak szalony, ich głosy brzmiały niczym wyciągnięte z morskiej głębiny.
– Lisa, odwieź go do akademika, powinien odpoczywać. – Ningguang zwróciła się do kobiety siedzącej obok, która pośpiesznie kiwnęła głową i wstała od stołu.
Childe pamiętał jedynie urywki z podróży. Szedł na parking o własnych siłach, w samochodzie odpowiedział że nic mu nie jest, gdy Lisa zasugerowała wycieczkę do szpitala. Pamiętał, że pytała o narkotyki, jednak zaprzeczająco kręcił głową. Później w niewyjaśniony sposób znalazł się na łóżku w swoim pokoju, widział kątem oka jak kobieta otwiera okno.
– Scaramouche już do ciebie idzie.
* * *
Stał na drewnianym molo, wpatrzony w rozgwieżdżone niebo nad sobą. Liyue było tego wieczoru wyjątkowo ciche, a wieczorny wiatr wyjątkowo ciepły. Mógł w pełni oddać się chwili spokoju, której potrzebował.
– Nie powinieneś wymykać się z domu w środku nocy. – Usłyszał za sobą ciepły głos, na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Miał cichą nadzieję, że za nim pójdzie. – Martwiłem się Childe.
– To i tak nie ma znaczenia. – Rudowłosy westchnął, wbijając wzrok w ciemne fale pod sobą. Zhongli stanął obok, opierając się o barierkę.
CZYTASZ
The Past is Our Future - Zhongli x Childe | Xiao x Venti || Genshin Impact
FanficWszyscy znają powiedzenie, że historia lubi się powtarzać. Będąc nieśmiertelnym, można obserwować jak zatacza pełne koło, a wydarzenia i osoby, o których zapomniało się setki lat temu, powracają w odmętach szarej codzienności. Zhongli po latach będz...