Chapter 5: Welcome back

3K 254 595
                                    

Ciemnowłosy chłopak wyszedł na korytarz, chowając szczoteczkę do zębów do plastikowego pudełka. Ziewnął mijając kilka osób wychodzących ze swoich pokoi i podrapał się po nagim brzuchu. Otworzył drzwi prowadzące do jego pokoju, który dzielił ze swoim przyjacielem i uniósł jedną brew, widząc rudowłosego chłopaka wciąż smacznie śpiącego na jednym z łóżek. Chwilę stał wpatrzony w jego osobę, ostatecznie nie wymyślił jednak nic lepszego i po wcześniejszym odłożeniu ręcznika i szczoteczki na szafkę, wskoczył na współlokatora, kładąc się na nim

– Scara... – Usłyszał głos stłumiony przez poduszkę i po chwili z hukiem wylądował na podłodze. Następnie poleciała na niego poduszka, koc, kołdra, telefon i jakaś książka, którą Tartaglia akurat trzymał na łóżku.

– Wstawaj bestie, dzisiaj wspaniały dzień a ty znowu zaspałeś.

– Czym ten dzień różni się od wszystkich poprzednich że jest taki wspaniały? – Rudowłosy chłopak podniósł się do pozycji siedzącej i sięgnął po butelkę wody stojącą przy łóżku.

– Dzisiaj pierwsze zajęcia z naszym nowym profesorkiem od historii. – Scaramouche wygrzebał się spod sterty pościeli, podniósł się z podłogi i otworzył szafę stojącą przy ścianie. – Jak myślisz? Dadzą nam kolejnego starego dziada czy może wreszcie to będzie ktoś, z kim pobawimy się trochę dłużej?

– Nie wiem, mało mnie to obchodzi. – Tartaglia podniósł poduszkę z podłogi i położył się z powrotem na łóżku. Tym razem dostał w twarz koszulką, którą jego przyjaciel zamierzał dziś założyć. – Czekam na dzień, kiedy wreszcie skończysz rzucać we mnie przedmiotami, które akurat masz pod ręką. Wiedziałem, że mieszkanie z tobą w akademiku to beznadziejny pomysł. A Signora mówiła: nie wytrzymasz z nim Childe!

– Ta? Mi się jednak wydaje, że bardziej bała się o mnie i moje zdrowie psychiczne gdy będę mieszkać z tobą. Wstawaj wreszcie do jasnej cholery, nie będę na ciebie czekał.

– Świetnie, w takim razie dziś sam kupujesz sobie kanapki.

Scaramouche przeklął pod nosem sięgając po swoją koszulkę i włożył ją na siebie, przy okazji uderzając dłonią rudowłosego w czoło.

– Mamo, Scaramouche znowu mnie bije!

– O nie, znowu dałeś się pobić mniejszemu! Nie, Childe nie rób tego! – Chłopak krzyczał, cofając się w stronę ściany, kiedy Tartaglia w końcu podniósł się z łóżka i rzucił się w jego stronę. Wylądowali tym razem na materacu na drugim końcu pokoju, przerażający krzyk jaki wydawał z siebie Scaramouche przypominał trochę śmiech, jednak nawet sam Childe nie był w stanie stwierdzić, czy jego współlokator się cieszy, czy raczej błaga o litość. Jedno było pewne, chłopak miał ogromne łaskotki. – Skończ wreszcie, bo jeszcze pomyślę że na mnie lecisz.

– A co jeśli..? – Rudowłosy uśmiechnął się zalotnie, zbliżając swoją twarz do jego. Chłopak wykrzywił się i odwrócił głowę, próbując go odepchnąć.

– Może gdybyś miał cycki. Dobra idioto, zaraz na prawdę się spóźnimy.


Szli drogą prowadzącą przez park, nie zdążyli zrobić śniadania w akademiku, dlatego zahaczyli po drodze o pobliską piekarnię. Nie odzywali się, w pełni skupieni na jedzeniu słodkich bułek, jedynie trącali się łokciami zerkając na siebie co chwilę. Ciszę przerywał szum drzew i poranny śpiew ptaków, co jakiś czas w oddali przejeżdżał samochód bądź autobus. Sielankowa atmosfera zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni, gdy tylko przekroczyli próg uczelni znajdującej się na wzniesieniu za parkiem. Każdy spieszył się na zajęcia, kilka osób przywitało się z nimi, minęli jednego z wykładowców rzucając mu krótkie "dzień dobry" i już mieli skręcić w stronę swojej sali, gdy zatrzymała ich pani dyrektor. Odchrząknęła poprawiając okulary i skrzyżowała ręce na piersi.

The Past is Our Future - Zhongli x Childe | Xiao x Venti || Genshin ImpactOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz