~nineteen~

1.2K 64 103
                                    

Draco Malfoy

Siedziałem na kanapie w salonie, patrząc się w zgaszony telewizor przede mną. Kątem oka obserwowałem drzwi łazienki, czekając na to, kiedy Jo przez nie wyjdzie. Dziewczyna codziennie wieczorem zaczynała się źle czuć, dlatego martwiłem się o nią, bojąc się ją nawet puścić samą do łazienki.

Kiedy Jo wyszła w końcu wyszła i powolnym krokiem udała się do sypialni, również się tam udałem. Ustałem w progu drzwi, krzyżując swoje ręce na klatce piersiowej. Gdy położyła się, niepewnie podszedłem do łóżka, siadając na nim.

- Źle się czuje... - szepnęła, ściskając w swoich delikatnych dłoniach pościel. Zacisnąłem mocniej szczękę, obejmując ją swoją ręką w talii, przysuwając ją bliżej siebie. Pocałowałem czubek jej głowy, a następnie bardzo delikatnie ułożyłem swój policzek na jej czole.

- Jutro będzie lepiej - powiedziałem, patrząc jak Jo układa swoją dłoń na mojej. Uśmiechnąłem się pod nosem, przytulając ją jeszcze bardziej. Brunetka nie odpowiedziała, więc jak co wieczór czekałem, aż zaśnie.

Codziennie kiedy byłem pewny, że Jo już śpi, powoli wstawałem z łóżka i podchodziłem do szafki, biorąc do swojej dłoni różdżkę. Wtedy wyczarowywałem nad dziewczyną niebieską barierę z zaklęć uzdrawiających, mając na celu to, aby rano wstała w bardzo dobrym humorze i w o wiele lepszym stanie.

Mimo, że Jo spała po tym spokojnie, a następnego dnia była pełna energii, wieczorem wszystko jakby z niej spływało, a ona sama zaczynała czuć się gorzej. Kiedy dziewczyna wychodziła na spacer, a ja zostawałem w domu, szukałem w różnych książkach zaklęć uzdrawiających - długotrwałych.

Jednak nic nie mogłem znaleźć. Chciałbym bardzo, aby istniało zaklęcie, które bym znał i mogłoby one przez kilka dni, a może i już zawsze, podtrzymywać stan Jo. Wiem, że będę musiał zwrócić się do mojej matki o pomoc, której jestem pewien, że mi udzieli.

Josephine Wood

Wstałam w lepszym stanie, niż w tym, w którym położyłam się wcześniej spać. Byłam pełna energii, szczęścia i chęci do życia. Codziennie rano podchodziłam do dużego okna w sypialni, otwierając je i uśmiechając się, kiedy promienie słońca padały na moją twarz. Podczas, gdy szłam do kuchni zrobić sobie herbatę, nasłuchiwałam się śpiewom ptaków, które rozbrzmiewały w mieszkaniu.

Wtedy Astoria rzucała mi bardzo podejrzane i pytające spojrzenia, na co się jedynie śmiałam, będąc wręcz przepełniona szczęściem. Draco natomiast był równie szczęśliwy jak ja, co jeszcze bardziej poprawiało moje samopoczucie.

Jednak tym razem, kiedy spod otworzonego okna szłam z uśmiechem na ustach do kuchni, moją uwagę przykuł mały list na szklanym stoliku w salonie. Zaciekawiona podeszłam bliżej i wzięłam do swojej dłoni list, siadając na kanapie.

Był to list od mojej matki, która chciała się dzisiaj ze mną spotkać. Nie miałam pojęcia czego ona tak właściwie chce, bo jestem wręcz pewna, że nie chce spotkać się ze mną, mając dobre intencje.

Dlatego po śniadaniu zaczęłam się przygotowywać. Ubrałam na siebie niebieską sukienkę w kwiatki, a do tego zwykłe białe trampki. Szybko związałam włosy w luźnego koka i mogłam powiedzieć, że byłam gotowa.

- Na pewno nie chcesz, żebym poszedł z tobą? - Draco podszedł do mnie, kiedy wyszłam z sypialni, kierując się w stronę drzwi wyjściowych. Posłałam mu ciepły uśmiech, odwracając się w jego stronę.

- Zostań z Lily, Astoria zaraz wyjeżdża, więc z nią nie zostanie - zachichotałam pod nosem, podchodząc bliżej chłopaka. Ustałam na palcach i złożyłam na jego ustach mały pocałunek, wychodząc z mieszkania. Kiedy Astoria oznajmiła mi, że dzisiaj wyjeżdża do swoich rodziców, z jednej strony się ucieszyłam. Nie miałam na myśli tego, że dziewczyna była złą przyjaciółką, bo było wręcz przeciwnie. Jednak my z Draco potrzebowaliśmy prywatności, której Astoria nam czasem nie dawała.

Pogrążona w rozmyślaniach w końcu doszłam na miejsce spotkania, jakim była przytulna kawiarnia niedaleko mojego mieszkania. Już przez szklaną szybę mogłam zauważyć, że kobieta nie przyszła sama.

Gdy tylko znalazłam się już obok stolika, poczułam w sobie pewne zawahanie, czy aby się nie wycofać. Jednak już byłam na tyle blisko, że nie mogłam tego zrobić. Niepewnie usiadłam naprzeciwko Elizabeth, która obdarzyła mnie ciepłym uśmiechem.

- Jo, poznaj Will'a - kobieta ukazała rząd swoich białych zębów, a postawny mężczyzna obok niej poprawił kołnierzyk koszuli, wystawiając przed siebie dłoń. Niepewnie spojrzałam na niego, mierząc go wzrokiem. Był całkiem przystojnym brunetem o zielonych oczach, jednak w dalszym ciągu nie wiedziałam co tutaj robi.

- Uznałam, że powinnam znaleźć ci kogoś przyzwoitego - rzuciła, upijając łyk kawy z filiżanki. Rozchyliłam wtedy swoje wargi, wypuszczając przez nie ciche sapnięcie. Nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. Moja matka naprawdę chciała zaaranżować mi moją przyszłość?

- Cóż, ja uważam, że już jestem z kimś przyzwoitym - posłałam jej krótki uśmiech, wlepiając swój chłodny wzrok w bruneta, który przyglądał mi się z zaciekawieniem. Kiedy poczułam dotyk na swojej dłoni, spojrzałam na Elizabeth, która ciepło się do mnie uśmiechnęła, powodując ciarki na moim całym ciele.

- Nie oszukujmy się, Jo. Draco to nie chłopak dla ciebie. Zaraz na świat przyjdzie twoje drugie dziecko i ty musisz mieć zapewnioną... Stabilność - kątem oka spojrzała na Will'a, który dumnie się uśmiechnął. Cóż, nie zamieniłam z nim ani jednego słowa, a już zaczął mnie denerwować.

- Jestem z nim już zaręczona, więc jeśli jeszcze masz mi coś do powiedzenia zanim stąd wyjdę... - wskazałam kciukiem na szklane drzwi wyjściowe, unosząc jedną brew. Elizabeth prychnęła z niedowierzaniem, kręcąc przecząco głową.

- Will to ustatkowany, odpowiedzialny mężczyzna...

- Draco jest ojcem moich dzieci i jest bardziej odpowiedzialny niż ci się wydaje - powiedziałam, wstając od stołu. Poprawiłam swoją sukienkę, prostując się. Obdarzyłam zrezygnowaną Elizabeth swoim obojętnym spojrzeniem, mierząc ją od stóp do głowy wzrokiem, kiedy również wstała z krzesła.

- Miło było cię poznać Will - zwróciłam się do bruneta, zanim moja matka zdążyła się odezwać. Ten jedynie lekko się uśmiechnął, a ja odeszłam od stolika, wychodząc z kawiarni. Wzięłam głęboki wdech, kierując się w stronę mieszkania Luny. Gdy nie ma Astorii, zazwyczaj Luna jest tą osobą, której chce mówić jako pierwszej o takich dziwnych sytuacjach. A to co stało się przed chwilą było po prostu... Śmieszne.

~~~

Po tym, gdy z Luną śmiałam się i żartowałam z tej całej sytuacji, nadszedł czas, abym wróciła do domu. Jednak w mojej głowie dalej było wiele myśli, dotyczących mojej matki. Wiem, że ona tak łatwo nie dopuści. Nawet jeśli bym stąd uciekła, ona znalazłaby mnie i zmusiła do ślubu z Will'em. Nie mam pojęcia dlaczego tak bardzo nienawidzi Malfoy'a i nie chcę, żebym z nim była, ale niestety będzie musiała się z tym pogodzić.

Kiedy pogrążona w myślach weszłam do mieszkania, do moich uszu od razu doszły śmiechy Lily i Draco. Nałożyłam na swoje usta szeroki uśmiech i skierowałam swoje kroki do salonu, gdzie mój uśmiech natychmiast zszedł.

- D-Draco...? - przełknęłam ciężko ślinę, podchodząc do kanapy. Wtedy blondyn uniósł swój wzrok na mnie, a jego mina również zrzedła. Niepewnie usiadłam obok niego, patrząc się na Lily, która na puchowym dywanie bawiła się z Hades'em i z... Psem.

- Znalazłem go jak byliśmy z Lily na spacerze - powiedział smutno, spoglądając na małego pieska, który merdał swoim ogonkiem na wszystkie strony. Również spojrzałam w jego stronę, a po chwili usiadłam na dywanie obok Lily, biorąc go w swoje dłonie. Piesek był biały, jednak na jednej łapce w przodu miał czarną plamkę, którą również mogłam dostrzec nad jego noskiem.

- Był cały brudny i wyglądał na głodnego, więc przyniosłem go tutaj, umyłem i nakarmiłem - wzruszył ramionami, na co przytaknęłam. Przejechałam dłonią po jego mokrej sierści, delikatnie się uśmiechając. Wyglądał na szczęśliwego, jednak nie byłam pewna czy może u nas zostać. W końcu mamy już jedno zwierzę w domu.

~~~
:) jakieś pomysły na imię tym razem dla pieska? Tym razem podpowiem, że to suczka xd

𝑨𝑳𝑾𝑨𝒀𝑺 𝑨𝑵𝑫 𝑭𝑶𝑹𝑬𝑽𝑬𝑹 | 𝒅.𝒎. (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz