~fifteen~

1.2K 68 72
                                    

Ślub Blaise'a i Luny zbliżał się już wielkimi krokami. W zasadzie... TO BYŁO JUŻ JUTRO. Narcyza zaoferowała nam, mi i Draco, swoją pomoc przy Lily, którą chciała wziąć na dwa dni do siebie. Na pomoc moich rodziców nie mogliśmy liczyć, bo ucięli z nami kontakt. Nie odzywali się do mnie, a ja nie miałam pojęcia dlaczego. 

To wszystko psuło mój nastrój, który miał przy dobry ze względu na ciążę i ze względu na to, że dwoje moich przyjaciół bierze ślub. To ma być radosny czas dla nas wszystkich.

~~~

Kiedy Narcyza zabrała do siebie Lily, ja zaczęłam przygotowywać się na ślub, który miał odbyć się za kilka godzin. Po tym, gdy wzięłam prysznic, poszłam do sypialni i i wyciągnęłam z szafy przepiękną sukienkę. Była na ramiączka, opinała talię i dalej swobodnie opadała aż do ziemi. Była złota, a gdy promienie słońca padały na nią, mieniła się przez swój brokat na tiulu, który opinał całą sukienkę. 

- Jo! Kurwa... - Astoria wrzasnęła na całe mieszkanie, a ja aż podskoczyłam do góry. Wzięłam głęboki wdech i szybko podeszłam do uchylonych drzwi sypialni, wychodząc do salonu, gdzie zobaczyłam brunetkę. Kiedy odwróciła się do mnie tyłem, zobaczyłam jej rozprutą sukienkę. Jęknęłam niezadowolona i podeszłam do dziewczyny, przytulając ją do siebie. 

- Spokojnie...

- Spokojnie? Mam dzisiaj pecha - rzuciła z frustracją w głosie, odchodząc ode mnie. Na całe szczęście dziewczyna kupiła dwie sukienki, bardzo podobne do siebie. Więc jak już jej rozpacz minęła, przebrała się w drugą sukienkę i zaczęła dalej się przygotowywać. 

~~~

Po magicznej przysiędze Luny i Blaise'a, która odbyła się na świeżym powietrzu, przyszedł czas na wesele. Wszystko zaczęło się przy pięknej altance, która stała na samym przodzie, a przed nią były białe ławeczki, obok których stały lampiony. Cały ten obszar otaczały piękne niebieskie kwiaty, a cała altanka przy której stała para młoda, była czarna. W zasadzie wystrój wszystkiego tutaj kręcił się wokół czarnego, białego i niebieskiego. Gdzieniegdzie były również małe, ciemnozielone dodatki. 

Kiedy już przeszliśmy do budynku i do wielkiej sali, w której miała odbyć się cała impreza, zmartwiła mnie jedna rzecz. A w zasadzie Nott którego mogłam dostrzec w tłumie ludzi. Nie był on sam, bo był z... Daphne. Nie chciałam dopuszczać do tego, że Astoria zobaczyłaby ich razem, jednak noc jest długa, a ja tego nie powstrzymam. I tak koniec końców spotkaliby się, jednak ja mogłam to tylko przedłużyć. 

- Draco? Trzymajmy Astorię blisko siebie - podeszłam do blondyna, który opierał się o białą ścianę za nim. Spojrzał na mnie niezrozumiale, a ja zagryzłam dolną wargę, rozglądając się po sali. Dziewczyna już i tak miała dzisiaj wiele nieprzyjemnych sytuacji, na które wylała swoje łzy, a Theo mógł stać się również tą jedną z wielu nieprzyjemnych sytuacji. Nie chciałam, aby znów się przejęła, widząc go ze swoją siostrą. 

- Theo przyszedł z Daphne i nie wiem co się stanie, gdy oni... Spotkają się - przymknęłam swoje oczy, wyrzucając rękoma. Draco zaśmiał się i objął mnie ramieniem, prowadząc powoli w stronę parkietu. 

- Ale przyszliśmy się tutaj dobrze bawić, a Astoria z tego poważnie korzysta - uśmiechnął się i odwrócił mnie w lewą stronę, gdzie mogłam zobaczyć jak Astoria bardzo dobrze bawi się w towarzystwie Neville'a Longbottom'a. 

*PERSPEKTYWA TRZECIEJ OSOBY*

Kiedy Jo razem z Astorią podeszły do długiego stołu z napojami, nalały do swoich wąskich szklanek soku pomarańczowego. Obie były w ciąży, więc obie nie mogły pozwolić sobie na alkohol. Jednak dziewczyny nie wiedziały, że są obserwowane przez Daphne. Dziewczyna miała wielką urazę do Astorii, kiedy dowiedziała się, że ona z nim jest, a wściekła się dopiero wtedy, kiedy brunetka oznajmiła im ciąże z Theo. Dla Daphne Theo był naprawdę kimś ważnym. Snuła z nim wielkie plany na przyszłość, a on tak bez słowa poszedł do jej siostry. 

Jednak po tym, gdy chłopak odszedł od Astorii i nie miał dokąd pójść, wrócił do Daphne. Zamieszkał u niej, ale już na samym początku powiadomił ją o tym, że nie będzie chciał tworzyć z nią niczego więcej, poza przyjaźnią. Dla dziewczyny to i tak było wiele. 

Gdy Theo dostał list od Blaise'a z wiadomością o ślubie, był gotowy pójść sam. Jednak w ostatniej chwili Daphne uznała, że to właściwie może być dobra zemsta na Astorii. Dlatego w ostatniej chwili wprosiła się na ślub Luny i Blaise'a, aby się zemścić. 

Więc kiedy Jo i Astoria na chwilę odeszły od stołu, zostawiając tam swoje szklanki, Daphne zwinnie tam podeszła i do jednej ze szklanek wsypała wcześniej rozkruszone tabletki. Były to bardzo silne leki, przez które Astoria mogłaby wylądować w szpitalu, a nawet mogła poronić swoje dziecko, które miała z Theo. 

Daphne życzyła jej wszystkiego co najgorsze, robiąc najgorszą rzecz w swoim życiu, bo szklanka do której wsypywała leki nie była Astorii, a była Jo, którego niczego nieświadoma mogła wypić zawartość szklanki z mocnymi lekami. 

Leki na Jo mogą zadziałać nieco gorzej niż na innych. Jej ciąża była zagrożona przez chorobę i na dodatek nie mogła przyjmować żadnych tabletek do swojego organizmu, bo to wszystko pogorszyłoby jej stan. 

Josephine Wood

Po chwili razem z Astorią wróciłyśmy do stolika, aby dopić nasze soki. Gdy chwyciłam w swoją dłoń szklankę i przechyliłam jej zawartość do swoich ust, poczułam dziwny osad na swoim języku. Niechętnie to połknęłam, nie wiedząc co takiego mogło być w tym zwykłym soku. 

Jednak długo nie zastanawiałam się nad tym, bo Astoria szybko pociągnęła mnie za dłoń na parkiet, gdzie zaczęłyśmy tańczyć z innymi gośćmi naszego nowego małżeństwa, które również bawiło się razem z nami. 

Ale stało się to, czego się właśnie obawiałam najbardziej. Astoria stanęła twarzą w twarz z Theo i... Po prostu się na niego rzuciła! Byłam tym strasznie, ale to strasznie zszokowana, że ona wcale nie była na niego zła. Od razu przytuliła go i zaczęła z nim tańczyć, a ja z resztą przyjaciół stałam, patrząc na to wszystko ze zdziwieniem. 

Po chwili oswoiłam się z tym, jak nieprzewidywalna potrafi być Astoria i wróciłam do dobrego bawienia się na tym pięknym i uroczym ślubie. Nie bawiłam się długo, bo po kilku minutach zaczęłam się źle czuć. Uznałam, że muszę iść się trochę przewietrzyć, bo może za długie przebywanie w tak dużym gronie, ciągle bawiąc się, nie służy mi. 

Gdy ustałam na długim tarasie, zeszłam po schodkach i zaczęłam powoli kierować się w stronę białej ławeczki, która umiejscowiona była naprzeciwko dużego jeziora. Kiedy na niej usiadłam, obok mnie znalazł się Draco, który ściągnął z siebie swoją marynarkę i narzucił mi ją na moje ramiona. 

- Źle się czuje, Draco... - przyznałam, przymykając oczy. Chłopak zerwał się ze swojego miejsca i zaraz zjawił się przede mną, ujmując moją twarz w swoje dłonie. Kciukami potarł moje policzki, jednak ja tego nie czułam. 

- Jo, Jo... - jego głos był coraz to głośniejszy, jednak w moich uszach był coraz cichszy. Przestałam czuć, przestałam widzieć... Zemdlałam, nie wiedząc co mi jest. 

~~~
No to Daphne nieźle namieszała...;(

𝑨𝑳𝑾𝑨𝒀𝑺 𝑨𝑵𝑫 𝑭𝑶𝑹𝑬𝑽𝑬𝑹 | 𝒅.𝒎. (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz