Rozdział 5

1.4K 71 0
                                    

-Severusie -dziewczyna położyła dłoń na jego ramieniu- To wojna, żeby wygrać trzeba się poświęcać, a poza tym jestem w zakonie i tak jestem narażona, szczególnie będąc blisko Harrego, jak wspominał dyrektor jestem rozpoznawalna w kręgu śmierciożeców. Jeśli mój wkład pomoże w wygraniu wojny, jestem skłonna by się zgodzić. -popatrzyła na dyrektora, dalej trzymając dłoń na ramieniu Severusa- Zgadzam się dyrektorze, pójdę na ball śmierciożeców, będę się uczyć oklumencji i jestem gotowa złożyć wieczystą przysięgę . 

Severus wstrzymał powietrze na słowa dziewczyny, odwrócił głowę w jej stronę i patrzył na nią z furią. Zacisnął pięści i zamknął oczy. Czy był zły? Nie. Był wręcz wściekły

-Nigdzie nie idziesz Idiotko, to nie jest herbatka dla małych naiwnych dziewczynek z obniżoną samooceną by poczuły się lepiej. - wycedził jej to prosto w twarz, a jego słowa wręcz ociekały jadem. Wzdrygnął się gdy po dalszym wrzeszczeniu na dziewczynę zobaczył łzy w jej oczach. Wstała, powiedziała cicho dobranoc i wyszła stamtąd.


Patrzył jak jej drobne ramiona drgają. Przeklął sie w myślach patrząc na młodą kobietę wychodzącą z gabinetu płacząc przez niego. zamknął oczy i ścisnął palcami nasadę nosa. Zastanawianie nad tym na kogo jest bardziej wściekły- na nią czy na siebie, przerwał mu starszy czarodziej. 


-Przesadziłeś chłopcze... Nie uważasz że...-nie zdążył dokończyć bo przerwał mu młodszy mężczyzna. 


-wiem - westchnął cicho patrząc w drzwi za którymi przed chwilą zniknęła dziewczyna. - Znowu przesadziłem, tak jak z Lilii. Dobranoc - Wstał i wyszedł trzepocząc za sobą szatami. Szedł przed siebie ignorując szepczące obrazy, słabe światło czy nawet to że przeszedł przez kilka duchów które się oburzyły. Zamarł gdy usłyszał ciche szlochanie, poszedł cicho w tamtym kierunku. Stanął gdy zobaczył bujną czekoladową czuprynę, opadającą na kark i ramiona dziewczyny które drgały. Jej głowa byłą oparta o kolana, westchnął i położył dłoń na jej ramieniu, na co ona się nagle odwróciła i wytarła łzy.

-Co ty tu robisz? -Wytarła szybko policzki rękawem

-Wracałem do lochów a to najkrótsza droga, ty też tam powinnaś iść do pokoju. -rzucił na nią zaklęcie niewerbalne które doprowadziło ją do porządku.

-musisz mnie ich nauczyć -popatrzyła na niego

-Nic nie musze Granger, to zależy od moich chęci. Jeśli chodzi o to zajście w gabinecie dyrektora, jesteś zła? -patrzył na nią zimno jak zawsze, jednak zdziwił się widząc słaby uśmiech dziewczyny. 

-Nie, rozumiem że to było kierowane troską o podopieczną, bo mimo nienawiści do gryfonów, zgodziłeś się na mój staż -lekko wytarła łzę spływającą po policzku -Po prostu się do mojej obecności przyzwyczaiłeś, i wolisz uniknąć by to się zmieniło.

-nie pochlebiaj sobie Granger -Ruszył dalej, zastanawiając się nad słowami dziewczyny. Miała racje, przyzwyczaił się do jej obecności bo była promykiem słońca w ciemnych i zimnych lochach. Mógł z nią prowadzić inteligentne rozmowy, potrafiła słuchać jak i mówić kiedy trzeba. Próbowała opowiadać dowcipy kiedy miał zły humor i nie naciskała by mówił co się działo.

Zerknął na nią, pełne usta, mały zadarty nos, gęste rzęsy i ładne, lśniące włosy które pewnie są miękkie. Była od niego niższa, chudsza jak i o wiele drobniejsza. Była ładną kobietą, z kształtnym ciałem. Chociaż nie zwracał na to zbyt dużej uwagi. Uważał że jest inteligentna z dużym dystansem do siebie i poczuciem humoru. Cieszył się że mógł z nią pracować i spędzać czas, nie obrażała się za docinki tylko odpowiadała z uśmiechem. Poczuł że powoli zaczynał lubić tą przemądrzałą dziewczynę, która sprawiała że stawał się bardziej znośny.  Odprowadził ją do pokoju, po czym ruszył do siebie by spędzić resztę nocy przy dobrej książce i herbacie. 

***

Rano w wielkiej sali było spore zamieszanie, Hermiona o dziwo usiadła nie z gryfonami a z krukonami a dokładniej z Luną, Ginny się do niej dosiadła. Ron wyzywał brunetkę za co oberwał od siostry i o dziwo -od Malfoy 'a. Za co książę Slytherinu, upadł na równoległy stół. Dziewczyna niewytrzymała, wstała i rzuciła zaklęcie unieruchamiające na wszystkich agresorów w sali (czyli Rona). Severus wszedł do sali akurat kiedy młoda kobieta rzucała zaklęcia by opanować zamieszanie w sali. Stanął i ją obserwował z domniemaniem, wiedział że zna dużo zaklęć, ale nie wiedział że o stopniu zaawansowania wyższym niż jest uczona w szkole.

-Panno Granger. Co pani wyprawia? -zauważył jak się wzdrygnęła i odwróciła w jego stronę. Odwróciła powoli i patrzyła na niego. -Do mojego gabinetu. Teraz.  -wyszedł a za nim ze spuszczoną głową dziewczyna.- kto cię wpuścił do działu ksiąg zakazanych? 

-Severusie ja...-przerwał jej gestem dłoni

-Kto cię tam wpuścił. -Patrzył zły na dziewczynę która stała przed nim ze spuszczoną głową. Był wściekły że ona dla dobrego imienia, szuka źródła w księgach okalanych czarną magią, nie chciał by powtórzył się kolejny przypadek że wybitny umysł przeszedł na stronę zła. Był zły że milczała, nie patrzyła na niego, uważała że podłoga jest lepsza niż on -masz szlaban na bibliotekę. Powiesz mi do cholery, czemu się tak zachowujesz? Najmądrzejsza uczennica a zachowujesz się jak niedorozwinięta. nie rozumiesz że tam są niebezpieczne książki?! -złapał ją mocno za ramiona i nią potrząsnął. -Myślisz że to zabawa?! Odpowiedz do cholery! -znów był na nią wściekły, przeklął się w myślach że się zaczął o nią na swój dziwny, i pokręcony sposób martwić.

-Przepraszam -szepnęła cicho, wyrwała się z jego rąk i odeszła o kilka kroków do tyłu i podniosła głowę by popatrzyć mu w oczy - zakradam się tam od pierwszego roku. Przepraszam że znów jesteś na mnie wściekły...aż się dziwię że jeszcze mnie nie wyrzuciłeś z Hogwartu.- westchnęła cicho- ja chcę tylko udowodnić że się tu nadaje, że jestem kimś więcej niż mugolakiem i szlamą. Że zasługuje by tu być i się uczyć...rozumiem że teraz pewnie nie chcesz mnie widzieć ani na stażu ani na lekcjach. Pójdę już do siebie. -odwróciła się i zaczęła iść w stronę pokoju.

-Hermiono. -stanęła w miejscu dalej stojąc do niego tyłem. -dziś o 18, u mnie w gabinecie. Musimy zacząć cię uczyć oklumencji jeśli chcesz iść na ten bal. I nie wylatujesz ze stażu a dropsoholik...

-Severusie! nie wolno tak mówić o dyrektorze... -usłyszała śmiech mężczyzny, nie ten złośliwy rechot przed którym się chce schować każdy w zamku, tylko przyjemny dla ucha śmiech, który sprawił że stanęła jak wryta. 

Sekret Miłości [SEVMIONE] |Zakończone|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz