-Patrz piczo co dla ciebie zrobiłem! -Skrzeczy jdb po drugiej stronie.
-No co takiego, cwaniaku? -Pytam.
-Rusz swoje NPC pod domek to zobaczysz. -Rzuca niemiło.
-Bardzo bym chciała, ale Guardian oraz Endermite siedzą mi na ogonie. -Syczę przez zaciśnięte usta do mikrofonu.
-Ej nie, poważnie, sama wymyślasz te nazwy? -Pyta ten skurwiel.
-Naah? One są ustalone z góry przez autora gry, nawet zapisane w cudownej cioci wikipedii. -Prycham.
I kto tu jest niedoświadczony? Wracam myślami do naszej pierwszej rozmowy i przewracam oczami.
-Serio? -Mówi zdziwiony.
-Taa. Może byś mnie przed nimi uratował, co? -Warczę.
Postać jdb zbliża się w moją stronę, jednak pan.mocny.w.gębie boi się podejść pod moby i napierdala w nich z łuku. Cudem udaje mu się przeżyć.
-Nie mogłaś powiedzieć, że są takie silne? -Marudzi.
-Nie pytałeś. -Wruszam ramionami, mimo że tego nie widzi.
Biegnę swoją postacią pod swój domek, a przed nim stoi znak z napisem Sizzlex. Muszę przyznać, że to mi się podoba.
-Dzięki bro. -Piszczę.
-No. Jest 3:0. Musisz mi się odwdzięczyć. -Mówi.
-Hę? A to niby za co?! -Krzyczę.
-W pierwszy dzień obrona przed creeper'em, teraz ten znak i uratowanie twojego tyłka przed Guardian'em i Ender czymś tam. -Tłumaczy.
-Haha, spierdalaj. -Śmieję się ironicznie i wychodzę z gry.