Rozdział 3

725 48 1
                                    

-Patrz piczo co dla ciebie zrobiłem! -Skrzeczy jdb po drugiej stronie.

-No co takiego, cwaniaku? -Pytam.

-Rusz swoje NPC pod domek to zobaczysz. -Rzuca niemiło.

-Bardzo bym chciała, ale Guardian oraz Endermite siedzą mi na ogonie. -Syczę przez zaciśnięte usta do mikrofonu.

-Ej nie, poważnie, sama wymyślasz te nazwy? -Pyta ten skurwiel.

-Naah? One są ustalone z góry przez autora gry, nawet zapisane w cudownej cioci wikipedii. -Prycham.

I kto tu jest niedoświadczony? Wracam myślami do naszej pierwszej rozmowy i przewracam oczami.

-Serio? -Mówi zdziwiony.

-Taa. Może byś mnie przed nimi uratował, co? -Warczę.

Postać jdb zbliża się w moją stronę, jednak pan.mocny.w.gębie boi się podejść pod moby i napierdala w nich z łuku. Cudem udaje mu się przeżyć.

-Nie mogłaś powiedzieć, że są takie silne? -Marudzi.

-Nie pytałeś. -Wruszam ramionami, mimo że tego nie widzi.

Biegnę swoją postacią pod swój domek, a przed nim stoi znak z napisem Sizzlex. Muszę przyznać, że to mi się podoba.

-Dzięki bro. -Piszczę.

-No. Jest 3:0. Musisz mi się odwdzięczyć. -Mówi.

-Hę? A to niby za co?! -Krzyczę.

-W pierwszy dzień obrona przed creeper'em, teraz ten znak i uratowanie twojego tyłka przed Guardian'em i Ender czymś tam. -Tłumaczy.

-Haha, spierdalaj. -Śmieję się ironicznie i wychodzę z gry.

PlayerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz