Rozdział 18

626 53 7
                                    

-Juuuuuuustin. -Szepczę mu do ucha.

-Mhm? -Mruczy pod nosem i przewraca się na drugi bok.

Wzdycham i wywracam oczami. Jeśli teraz się nie obudzi to spóźnię się do szkoły. Dyrektor od razu powiadomi o tym matkę, a ja będę mogła liczyć nowe siniaki na moim ciele. Jednakże wolałabym tego uniknąć, więc za wszelką cenę muszę obudzić szatyna. Wygląda uroczo kiedy śpi, wróć zawsze tak wygląda. Nie mam serca żeby go budzić, ale to siła wyższa, rozumiecie? Posunę się do nieco drastycznych metod, najwyżej później za to zapłacę, a jestem przekonana, że Justin mi nic nie zrobi. No hello, on mnie kocha.

Idę do łazienki i nalewam wody do szklanki. Skradam się na paluszkach do łóżka. Jednym szybkim ruchem wylewam zawartość naczynia na chłopaka. Bieber budzi się gwałtownie spadając na podłogę. Podnosi się do pozycji siedzącej i wyciera dłonią twarz.

-Dlaczego to zrobiłaś? -Pyta tym swoim zaspanym, ale za to jakim seksownym głosem.

-Spóźniłabym się do szkoły, co równie dobrze oznacza wściękłą Patrycię i pobitą Suzanne.

-Zapłacisz za to skarbie. -Mruczy.

-Yhm, tak. Zbieraj się kochanie.

~•~

Siedzę teraz na historii. Nauczyciel naprawdę przynudza, dlatego też gram z Bieberem w quizwanie. Wcześniej pojechaliśmy do mnie i zabraliśmy moje rzeczy. Drew zabrał je do hotelu, a mnie wysadził pod szkołą. Jakaś część mnie chciała zostać z nim. To lepsze niż siedzenie w szkole.

✉ Kochanie, nie powinnaś grać na lekcji.

✉ Czyli twierdzisz, że lekcja historii jest lepsza od ciebie? Myślałam, że jesteś ciekawszym eksponatem.

✉ Mmm, wygrałaś ❤

✉ Lizus.

-Livingstone, telefonik. -Pan Carter stoi przy mojej ławce z wyciągniętą ręką.

-Ale pros..

-Żadnego "ale" Suzanne, to jest lekcja.

Później po lekcji szłam ze spuszczoną głową. Cóż, w tej szkole są ludzie chyba bez marzeń. Uważają, że nigdy nie spotkam Justina. Ha! Spotkałam go, mało tego, jest moim chłopakiem. Tak bardzo się mylą. Ma po mnie przyjechać. No to się zdziwią. Czekam na niego przed szkołą.

-Suzi!

-Justin! -Przytulam go.

-Dlaczego nie odpisywałaś? Martwiłem się. -Mierzwi moje włosy.

-Nauczyciel zabrał mi telefon. -Tłumaczę.

-Głuptas. Mówiłem, żebyś nie grała na lekcji. -Śmieje się ze mnie.

-Ludzie, to Justin Bieber! -Ktoś krzyknął i momentalnie zgromadziło się obok nas mnóstwo nastolatków. Sezonowówki.

Nie żebym coś do nich miała, ponieważ każdy może go lubić. Chodzi o to, że z mojej szkoły wszyscy prócz mnie go nienawidzą, a teraz puff.. wielcy fani! Odchodzę na bok, no bo jednak nie chcę zostać potrącona.

-Kochani, nie przyjechałem tu dla was tylko do swojej dziewczyny. Przepraszam. -Przepchnął się do mnie.

Oddaliśmy się, mimo wszystko czułam na sobie zdziwione spojrzenia.

-Chodźmy odzyskać twój telefon. Nie bardzo wiem jak. -Drapie się po karku.

-Hmm, jego córka jest belieber! Ma 10 lat. Może gdybyś zaproponował mu dla niej autograf w zamian za mój telefon..

-Dla ciebie wszystko. -Pozostawia całusa na mojej skroni.

Znajdujemy pana Carter w sali historycznej. Spogląda na nas, po chwili wytrzeszcza oczy. Stajemy przy jego biurku. Justin trzyma mnie przy sobie.

-Dzień dobry. Słyszałem, że pańska córka jest belieber.

-Tak. -Udaje mu się wydusić.

-Słyszałem także, że zabrał pan mojej dziewczynie telefon. Przepraszam, to moja wina. Pytałem czy wszystko w porządku. Wie pan jaka jest jej matka.

-Wiem. -Przełyka ślinę.

-Może oddałby pan telefon, a ja zostawiłabym autograf z dedykacją dla córki.

-Oczywiście. Córka ma na imię Cindy. Proszę Suzanne.

-Dziękuję.

Wychodzimy z pomieszczenia. Przyciągam Jusa do siebie i całuję w podzięce. On jest naprawdę kochany. Wiem, że teraz każdy dowie się że jesteśmy razem, ale właściwie już mnie to nie obchodzi. Jestem szczęśliwa i to mi wystarczy.

PlayerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz