-Suzanne, jak jeździsz! -Krzyczy Justin do mikrofonu.
-Slalomem, ważne że prowadzę! -Śmieję się donośnie.
-Czyżby księżniczko? Patrz i płacz. Kto wygrywa? Mistrz Justin! -Wiwatuje w słuchawkach.
-Mogłeś dać mi wygrać. -Burczę.
-Tak, tak. Tak samo jak mogłem cię wczoraj pocałować, ale tego nie zrobiłem. -Wyjawia.
-A chciałeś mnie pocałować? -Pytam zaskoczona.
-Oczywiście, w końcu jesteś moją dziewczyną. -Stwierdza pewnie.
-Justin, ta umowa obowiązywała wczoraj. Chciałeś być moim chłopakiem przez jeden dzień. Możesz się umawiać z ładniejszymi np. Kendall, Hailey.. -Mówię z dziwnym uczuciem w żołądku.
-No proszę cię, jak możesz nie widzieć jaka jesteś piękna? No jak!? Po za tym nie przypominam sobie, żebyśmy kiedykolwiek ze sobą zrywali. -Chichocze.
-Dobrze wiesz, że to nam nie wyjdzie. -Wzdycham.
-Bo co, bo jestem gwiazdą? -Śmieje się.
-Właśnie tak. -Śmiejemy się razem.
-Daj nam szansę. -Dodaje już poważniej.
-Jeśli dam, to co się zmieni?
-Ja będę najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi, a ty moja mała belieberko spełnisz swoje największe marzenie.
-Zgadzam się. -Wypuszczam powietrze ze świstem.
-TAK! Ale teraz kochanie skup się na grze, przykro byłoby zniszczyć ten piękny fioletowy samochód.
-Ej, myślałam że to ja jestem ta piękna! -Protestuję.
-Nie. Ty wyglądasz jak anioł, jesteś niebiańsko piękna.
-Coś słaby ten tekst na podryw, Bieber. -Chichoczę.
-Że niby ciebie podrywam?! Oh proszę cię. Po co mam podrywać własną dziewczynę? -Wybucha histerycznym śmiechem.
-Głupek. -Prycham.
-Twój głupek. Sophie, graj do cholery. Chcesz wygrać, czy nie?
-Cicho idioto. Przecież gram.