-Jeszcze tydzień.. -Mówię, ale jdb mi przerywa.
-Tak, do naszego spotkania. W końcu się cieszysz. -Słychać jak się cieszy.
-Jeszcze tydzień i zobaczę Justin'a. To chciałam powiedzieć. -Chichoczę.
-Jesteś bez serca. -Prycha.
-Nie ty pierwszy mi to mówisz. -Mówię zgodnie z prawdą.
-Przyznaj, też się cieszysz. -Twierdzi.
Ma rację, ale lubię go gnębić. Taka już jestem.
-Tak, przecież zobaczę Justin'a Bieber'a! -Krzyczę entuzjastycznie i wybucham śmiechem. -No dobra, cieszę się. -Przytakuję.
-O mój boże! Nareszcie! Myślałem, że tylko ja się z nas cieszę. Naprawdę cię lubię Suzanne. Teraz czekam, aż mi dopierdolisz. -Mówi.
Zrobię mu niespodziankę i schowam swoją złą naturę Suzanne na końcu języka. To się chłopak zdziwi.
-Ja też cię lubię. -Odpowiadam.
Cóż, taka jest prawda. Nie lubię kłamać. Odpowiadam na pytania lub rzucam czymś przez co zmienia się temat.
-Kim jesteś i co zrobiłaś z Suzanne, którą znam?! -Histeryzuje Jdb.
-Siedzi w wygodnym fotelu i przygląda się twojej reakcji. -Odpowiadam ze śmiechem.
-O wróciłaś. -Śmieje się. -Naprawde mnie lubisz? -Dopytuje jakby niedowierzając.
-No. -Ucinam. -Zagrajmy w survival. Mam ochotę zobaczyć, jak pająk robi z ciebie miazgę. -Chichoczę przypominając jego zgon z przed tygodnia.
-Wal się. -Warczy.
-Dopierdalanie to moja rola! -Krzyczę pretensjonalnie.
-Już nie! -Wybucha złowieszczym śmiechem.
