Rozdział 14

531 42 2
                                    

-Suzanne Sophie Livingstone! -Słyszę krzyk matki z dołu.

Tylko nie to. Myślę i się wzdrygam.

Naciągam pierzynę bardziej na głowę, a uszy przykrywam poduszką. Jeśli ona wpadnie do mojego pokoju, to koniec. Nie muszę nawet wiedzieć o co chodzi. Zawsze kiedy coś "zrobiłam" okazuje zainteresowanie do mojej osoby. W innym wypadku jestem tylko nikim.

Drzwi otwierają się z ogromną siłą, a każdy jej krok wydaje się być coraz głośniejszy. W krótce czuję, że zrywa ze mnie kołdrę. Dostaję gęsiej skórki z powodu nagłego zimnego powiewu.

-Nie udawaj, że śpisz głupia suko! -Wydziera się tuż nad moim uchem. Otwieram jedno oko.

-Co to ma kurwa być?! -Wciska mi gazetę w twarz.

Na okładce znajduje się zdjęcie, które zrobił nam Justin i wstawił na twittera. Otwieram szeroko oczy. Następnie lekko się uśmiecham. Nadal nie wierzę, że reszta beliebers nie zrobiła o to dramy. Pewnie myślą, że to kolejne zdjęcie z fanką, co oczywiście jest tylko po części prawdą. Tak bardzo się mylą.

-I z czego się cieszysz mała dziwko?! Już nie masz gdzie tego tłustego cielska pokazywać? Wstyd mi za ciebie. -Splunęła i wyszła trzaskając drzwiami.

Dobra, to zabolało. Nic dziwnego, że z moich oczu momentalnie wydostała się fala łez. Nieważne, że słyszę to niemal codziennie od własnej matki, ale za każdym razem boli tak samo, może nawet bardziej. Pociągam nosem.

Słyszę wibracje mojego telefonu na szafce nocnej, ale jestem zbyt zraniona żeby odczytać wiadomość. Po kilkunastu minutach dostaję więcej tych wiadomości, ale jedyne co robię to odpalam komputer. Uruchamiam pierwszą lepszą grę i od niechcenia zaczynam w nią grać. Wiadomości przeobrażają się w połączenia, więc wyłączam telefon.

Po krótkim odstępie czasu na ekranie monitora pojawia mi się powiadomienie, że Justin dzowni do mnie na skype. Waham się nad odebraniem, ale w końcu to robię.

-Hej skarbie, wszystko w porządku? Dzwoniłem, ale nie odbierałaś. -Pyta zatroskany.

-Jest dobrze. -Kłamię.

-Masz dziwny głos. -Przybliża się do kamery. -I mokre policzki, płakałaś?

-Tak. -Przyznaję i zamykam oczy.

-Dlaczego?

-Moja matka. -Czuję łzy pod powiekami. -Pokazała mi nasze wspólne zdjęcie w gazecie. Nazwała mnie suką i dziwką.. -Nabrałam dużo powietrza. -Powiedziała, cytuję "już nie masz gdzie tego tłustego cielska pokazywać?".

-O boże, to straszne. Chciałbym być teraz przy tobie, móc cię jakoś pocieszyć...

-Dam radę, to nie pierwszy raz. -Wycieram słoną ciecz.

-Spotkamy się niedługo. Obiecuję ci. -Mówi.

-To raczej niemożliwe. Jesteś w trasie. Gdzie tak właściwie jesteś? -Zmieniam temat.

-Fidżi.

-Musisz mieć po 1 w nocy, idź spać! -Karcę go.

-Pół godziny temu przyjechałem do hotelu po koncercie i chciałem ci życzyć miłego dnia.

-Jejku, jesteś najlepszy. Teraz marsz do łóżka. -Chichoczę. Humor mi się trochę polepszył.

-Dobrze mamo. -Śmieje się. -Kocham Cię.
-Ja ciebie też.

~~~~~~

Tutaj także nie grali, ale mam nadzieję że się podoba.

PlayerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz