-Cześć Jdb. -Witam się.
-Hej. -Mówi przyjaźnie.
-Masz może obsydian? Chciałabym zrobić strzały. -Pytam od razu.
-Mam. Jak ładnie poprosisz, to może oddam je w twoje ręce. -Chichocze.
-Bardzo śmieszne. -Prycham.
-Więc? -Dopytuje.
Wzdycham. Ten chłopak mnie strasznie irytuje. Mam okres i nie mam dzisiaj na nic ochoty.
-Kochany Jdb, czy mógłbyś proszę dać mi trochę obsydianu? -Pytam przesłodzonym głosem.
-Kochany? No proszę, w takim razie jestem skłonny ci go oddać. -Wciąż się śmieje.
-Dzięki.
-A ty co, okres masz? -Rechocze.
-Może. -Burczę pod nosem.
-Czyli tak. -Stwierdza. -Nasze spotkanie zbliża się wielkimi krokami! -Krzyczy do mike'a, a mi uszy pękają.
-Zamknij ten ryj, nie jestem głucha. -Syczę. -I z czego się tak cieszysz? -Dodaję.
-Z naszego spotkania. -Odpowiada. -Może teraz nie pałasz entuzjazmem, ale uwierz mi, jeszcze będziesz piszczeć z radości na mój widok. -Mówi pewny siebie.
-Nie bądź taki hop do przodu, bo ci tyłu zabraknie. -Stwierdzam na co otrzymuję salwę śmiechu.
-Nieważne, gramy! -Krzyczy roześmiany.