-Cześć Jdb. -Witam się.
-Hej Suzanne. Stresujesz się? To już dzisiaj! -Mówi chłopak.
-Trochę, ale w końcu zobaczę Justin'a. Boże jak ja go kocham. -Rozmarzam się.
-Jeszcze tylko kilka godzin. Wylądowałem dwie godziny temu w Nowym Jorku. -Tłumaczy.
-Nie mieszkasz tutaj? -Pytam zdezorientowana.
-Nie. -Odpowiada.
-Specjalnie przyleciałeś na to spotkanie do Nowego Jorku? Wiesz, to głupie. Nie musiałeś tego robić. -Mówię trochę zła, bo musiał wydać na moją osobę sporo pieniędzy.
-Muszę już zmykać. Dozobaczenia na koncercie Suzanne. -I uciekł.
Justin
Scooter prosił, żebym przyjechał na próbę, więc musiałem się już zbierać. Nie chciałem jeszcze kończyć grać z Sizzlex, ale takie są uroki piosenkarza.
Pojechałem na Bronx. Tam na Yankee Stadium ma się odbyć całe show. Do koncertu mam jeszcze trzy godziny, przez które muszę wraz z ekipą przećwiczyć wszystkie układy. Dziś jest inny dzień od wszystkich. Spotykam się z dziewczyną, którą naprawdę lubię, jest belieber i uwielbiamy ze sobą grać w minecraft'a. Życzcie mi powodzenia.
~•~
Kiedy Jdb był offline, grałam jeszcze przez jakiś czas. Po godzinie stwierdziłam, że do koncertu mam jeszcze dwie godziny i powinnam się przygotować. W końcu z Brooklyn'u na Bronx trzeba dojechać, co także zajmuje trochę czasu.
Odeszłam od biurka i podeszłam do szafy. Wybrałam czarne leginsy i białą tunikę z krótkim rękawem z czarnym napisem I ❤ JB. Przebrałam się w wybrany outfit, związałam włosy w luźnego koka, a na stopy wciągnęłam białe supry. Ubrałam się w swoje najlepsze ciuchy. Do kieszeni schowałam bilet oraz telefon. Gotowa zbiegłam po schodach do kuchni. Złapałam za jabłko i wyszłam z domu. Skierowałam się na na najbilszą stację metra High Street-Brooklyn Bridge.
Wysiadam na Castle Hill Avenue w dzielnicy Bronx'u i udaję się na stadion klubu baseball'owego New York Yankees. Yankee Stadium znaduje się trzydzieści minut drogi od metra. Kiedy dotrę na miejsce do koncertu pozostanie 15 minut.
Dochodzę na miejsce o 6.50 pm. Biegnę w stronę ochroniarza, który zamyka wejście na stadion. Gromi mnie wzrokiem, ale odbiera bilet i wchodzę na stadion. Szybko odnajduję swoje miejsce. Poznaję kilka belieber i razem czekamy na rozpoczęcie koncertu.
Na ekranie pojawia się ciemna postać z skrzydłami, która przypomina sylwetkę Justin'a. Przelatuje na boczne ekrany, a na końcu 'rozbija się' o największy. Środkowy telebim rozsuwa się na boki, a nasz idol zlatuje na wielkich skrzydłach zrobionych z instrumentów. Rozlega się jeden wielki pisk, krzyk, płacz. Aparaty wchodzą do gry. Patrzę oczarowana na scenę, spełniam swoje marzenie.
Justin staje na ziemi, a dwóch tancerzy odpina jego zabezpieczenie. Robi kilka kroków do przodu. Poprawia mikrofon i przemawia.
-Nowy Jork, jesteście gotowi by polecieć? Zaczynamy!
Zaczyna lecieć All Around The World. Śpiewamy razem z nim i świetnie się bawimy. Zapominam, że mam się tutaj spotkać z jdb. W tym momencie liczy się tylko Justin.
~•~
W przerwie między jedną piosenką, a kolejną przywołałem do siebie ochronę. Podałem im zdjęcie Suzanne, które mi wysłała. Wydrukowałem je wcześniej.
-Jim, poszukaj mi tę dziewczynę. Stoi gdzieś na końcu. -Tłumaczę.
-Do OLLG? -Dopytuje.
-Nie, Alicia wybierze OLLG. Chcę, żebyś przyprowadził ją do mnie po koncercie, ale jak się skończy Meet&Greet, okej? -Patrzę na niego wyczekująco.
-Dobrze. -Przytakuje zdezorientowany.
Upijam łyk wody i wracam na scenę. Znowu głosy beliebers się pobudzają, a ja uśmiecham się pod nosem.
-Hej Dan, jesteś gotowy? -Skinam głową do mojego kumpla i siadam obok niego na schodach.
Zaczyna grać Be Alright. Tym razem wersja akustyczna.
Koncert się kończy na piosence Believe. Dziękuję beliebers za przybycie i wbiegam za kulisy. Przebieram się i idę na spotkanie z fanami. Robię sobie z nimi zdjęcia i daję autografy. Wszystko trwa pół godziny. Biegnę do autobusu, a w drodze spotykam Jim'a.
-Gdzie ona jest? -Zatrzymuję go i uśmiecham uprzejmie.
-W twoim busie, jest zdenerwowana. Mówi, że miała się z kimś spotkać.
Przytakuję śmiejąc się i wchodzę do pojazdu. Siedzi tam. Nerwowo stuka nogą o podłogę i patrzy w okno naprzeciwko niej. Uśmiecham się jeszcze szerzej, jest piękna.
-Cześć. -Odzywam się po chwili, a ona się odwraca.
-O mój boże. -Wzdycha i biegnie w moją stronę.
Po chwili już stoi w moich objęciach. Słyszę jak łka. Odsuwam ją na odległość ramienia, a ona patrzy na mnie przez łzy. Nie może uwierzyć.
-Dlaczego płaczesz? -Chichoczę.
-Bo-o, ty-y je-je-jesteś Ju-ustin Bieber. -Jąka się, a ja kręcę głową.
-Ja jestem jdb, a ty Sizzlex, prawda Suzanne? -Unoszę brew, a ona otwiera szeroko oczy i usta.
-Nie. Nie. -Siada i łapie się za głowę. -Boże, jaka ja jestem głupia. Jdb, Justin Drew Bieber. -Szepcze. -Ponad miesiąc grałam ze swoim idolem. -Kiwa niedowierzając głową.
-A ja z belieber. -Odzywam się i siadam obok niej, a ona podnosi na mnie wzrok i patrzy jakby sprawdzała, czy to nie sen.
-Miałem rację, że rzucisz mi się pierwsza w ramiona. Gdzie się podział twój cięty język? -Pytam i uderzam ją lekko swoim ramieniem o jej.
-Jezu, ja cię nazwałam ciotą, frajerem.. -Potrząsa głową.
-Nic nie szkodzi. -Uśmiecham się do niej. -Teraz jeśli pozwolisz.. -Zaczynam i całuję ją w kącik ust.
-Justin, ruszamy do hotelu. Jutro.. Ona tu się podkradła? Zaraz zawołam ochronę. -Scooter wszedł do bus'a, a my spojrzeliśmy w jego stronę.
-Nie, nie. To ja kazałem Jim'owi ją tu przyprowadzić. Scooter, to Suzanne. Dziewaczyna z którą grałem przez ostatni miesiąc. -Tłumaczę.
-Ah, miło mi cię poznać. -Uśmiecha się do niej i podaje ręke na przywitanie. -Justin dużo mi o tobie mówił. -Potrząsa jej dłoń.
-Naprawdę? -Pyta zaskoczona i spogląda w moją stronę, a ja czuję jak moje poliki przybierają kolor pomidora, dlatego odwracam wzrok, a z jej ust wydostaje się ten cudowny chichot.
-Chcesz jechać z nami? Możemy razem zagrać w minecraft, pogadać, cokolwiek.. -Proponuję i drapię się po karku.
-Jasne.