W blasku księżyca

35 2 0
                                    

Pov Louis

Przyszedł czas na naszą małą misję. Było wtedy już po 24.00 do akcji głównej zostały 4 godziny. Do mojego pokoju wszedł Aasim i mnie obudził. Nie mogłem usnąć, więc tylko czekałem na to by po mnie przyszli.

Przed bramą stali już Clem, AJ i Rosie. Młody wyglądał na lekko zaspanego, ale podekscytowanego. 

Podszedłem do nich. Po Clementine było widać, że się martwi. 

C: I pamiętaj o czym ci mówiłam. Bez brawury, trzymaj się blisko chłopaków i...i....

L: Nie martw się młody sobie ze wszystkim doskonale poradzi i my też będziemy mieli go na oku.

C: No wiem, ale tak bardzo się o niego boję. Jest w końcu dla mnie bardzo ważny.

Przyklęknęła przy chłopcu i go objęła. Położyłem rękę na jej ramieniu.

A: Clem to już czas. Musimy się już zbierać.

C: Dobrze nie opóźniam już was chłopaki. Proszę uważajcie mi tam na siebie.

L: Będziemy mieli wszystko pod kontrolą.

C: Ja tutaj zostanę i poczekam aż wrócicie. Jeżeli nie pojawicie się tutaj za dwie godziny obudzę resztę i wyruszę po was.

Zabraliśmy ze sobą najważniejsze rzeczy i ruszyliśmy w stronę bramy. Ostatni raz jeszcze obejrzałem się za siebie. Zobaczyłem Clem wpatrzoną w nas. Rzuciłem do niej pozytywne spojrzenie. Uśmiechnęła się niepewnie i zaczęła zamykać bramę za nami.

Miejsce, w którym znajdowali się nieznajomi było umieszczone około 5 kilometrów od szkoły. Aasim mniej więcej wiedział gdzie znajduję się ich obóz. Żeby trochę oszczędzić na czasie zaczęliśmy biec spokojnym tempem by AJ nie zamęczył się za bardzo.

Po przebiegnięciu dystensu czterech kilometrów zatrzymaliśmy się na chwile. Minęło może powyżej 30 minut. Bardzo dobry czas mieliśmy.  Na szczęście w podróży nic nas nie zaskoczyło. Szwędacze, którzy błąkali się po okolicy byli nieszkodliwi, więc postanowiliśmy nie tracić czasu na walkę tylko ruszyć do naszego głównego celu. 

L: Jak samopoczucie Alvin? Nie biegniemy za szybko? Pewnie trochę się zmęczyłeś. Odpoczniemy może parę minut co?

AJ: No może mały odpoczynek mi się przyda. Daleko jeszcze.

A: Jesteśmy już bardzo blisko może ich obóz jest gdzieś w tych okolicach w obszarze kilometra.

L: Musimy teraz bardziej uważać niż podczas biegania. Alvin miej oczy dookoła głowy. 

AJ: Oczywiście. Bardzo się cieszę, że jestem tutaj z wami. W końcu mogę się czegoś nauczyć i nie chowam się już tak jak zawsze za Clem.

L: Ja też się cieszę, że tu jesteś. Możesz nam trochę pomóc i czegoś się dowiesz przy okazji.

Odpoczęliśmy tak z dziesięć minut i dalej wyruszyliśmy dalej. Już nie biegliśmy tylko uważnie i przeszukiwaliśmy teren w celu natrafienia na jakieś ślady. Nasze poszukiwania nie były owocne. Intensywnie tropiliśmy ich przez pół godziny, ale nic nie mogliśmy znaleźć. Poddenerwowaliśmy się, lecz nie myśleliśmy o odwrocie. Czuliśmy, że jesteśmy blisko, ale nie mogliśmy dostrzec nieznajomych. Nawet Rosie nic nie wyczuwała. Aż do pewnego momentu psina poczuła jakiś trop. Ruszyliśmy za nią. Szła ona spokojnie i nie za szybko. Musieli dobrze zneutralizować swój zapach, że Rosie miała problem z ich znalezieniem.  

W końcu natrafiliśmy na ślady ogniska, jednak nie było przy nim nikogo. Już chciałem z Aasimem podejść bliżej i zobaczyć co jest tu grane, ale zatrzymał nas AJ.

Mimo przeciwności losu... CLOUIS [WSTRZYMANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz