Pov Louis
Dobra koniec tych rozmyśleń. Jamesa tu nie ma. Ciekawe czy Marlon i Juli go znaleźli?
Pov Juliette
Szłam z Marlonem udepnaną drogą. Było cicho. Za cicho.
Skończyliśmy szukać za szkołą. Podeszłam do górki liści. Przypomniało mi się jak bawiłam się razem z moim psem w takiej górce. Satre czasy.
Obeszłam ją ostrożnie. Marlon w tym czasie sprawdzał krzaki przy oknach. Byliśmy na otwartej przestrzeni, więc łatwo go mogłam dostrzec. Byliśmy od siebie oddaleni małym dystansem, dlatego z łatwością mogliśmy się cicho porozumiewać.J: Marlon ja idę jeszcze zobaczyć tamte drzewa. Jakby co to będę cię wolała.
M: Okej tylko uważaj tam mogą być...
W tej oto chwili wpadłam w pułapkę.
J: No żesz kur...!
M: Nie kończ.
W jednej sekundzie wisiałam 2 metry nad ziemią. Świetnie! Do mojej nogi była przyczepiona jakaś lina, która mnie trzymała.
Wisiałam tak bezradnie patrząc jak mój kolega perfidnie się że mnie wyśmiewa.
M: A byłem ci tak niepotrzebny...
J: Hahah bardzo śmieszne.
M: Dobra wiś sobie tam spokojnie ja zaraz ciebie uwolnię.
(PS piszę to o 6 po 3 paraliżach sennych. Rymy same mi wchodzą okej?
Teraz jak to czytam mam bekę)J: Ile układałeś sobie w głowie tę formułkę.
M: Zawsze chciałem to powiedzieć.
Zaczęłam się śmiać nie wiem czy to było sopowodowane tym, że Marlona żart mnie wyjątkowo rozśmieszył czy tym, że za duża ilość krwi przybyła do mojego mózgu.
M: Pamiętam jak jesze z Louisem stawialiśmy tę płaupkę.
J: To nie czas na wspomnienia. Wiesz wolała bym rozmawiać w trochę innych okolicznościach.
M: Dobra, dobra już cię zdjemuje.
Chłopak był na tyle wysoki, że kiedy ustal obok wiszącej mnie dosięgał mi do brody. Więc z łatwością mogłam prowadzić z nim konwersacje.
M: Hmmm...
J: Co się dzieję?
M: No z tym ściągnięciem będzie mały problem.
J: A mianowicie jaki problem?
M: Mechanizm jest trochę zardzewiały, przez co nie mogę cię uwolnić. Muszę w inny sposób cię sprowadzić na ziemię. W mniej lub bardziej humanitarny sposób. Było by łatwiej, gdybyś była trochę wyższa.
J: Hmph...
Po minucie ciszy Marlon się odezwał.
M: Mam pomysł!
J: Oby nie jeden z tych twoich ''genialnych''.
M: Czy ty musisz mi wiecznie dogryzać?
J: Tak.
Uśmiechnęłam się do chłopaka, a ten tylko, przewrócił oczami.
M: Posłuchaj mnie, albo sobie powisisz.
J: Ja mam czas... No dobra już.... No przepraszam... Zamieniam się w słuch.
M: Po prostu przetniesz line, która jest przywiązana do twojej nogi, a ja cię złapię.
CZYTASZ
Mimo przeciwności losu... CLOUIS [WSTRZYMANE]
FanficTo jest ciąg dalszy opowieści o Clem i Louisie. Ich droga do szczęścia nie jest usypana różami. Wręcz przeciwnie. Napotykają dużo przeciwności losu,ale jeszcze nigdy się nie poddali, bo mają siebie. To jest moja druga książka. Akcja rozpoczyna się w...