Pov Juliett
J: Dam sobie radę sama.
Biegłam ile sił miałam w nogach. Nadal piekł mnie policzek i bolały mnie nadgarstki. W głowie miałam dziwne zachowanie tej dziewczyny.
Byłam już niedaleko szkoły. Nie słyszałam żadnych strzałów. Wskazywało to na to, że tamta grupa do nas nie dotarła. Nie mogłam się już doczekać aby ich zobaczyć. Nie wiem co teraz dalej będzie. Jak mamy się zachować? Czy oni do nas przyjdą? Uciekamy czy zostajemy i bronimy bazy? A co jeśli już oni do nas zmierzają?
Na szczęście nie natrafiłam na żadne większe problemy po drodze. Nie musiałam używać pistoletu na szczęście. Chciałam użyć go w ostateczności, bo tylko nie potrzebnie przyciągnął by ich uwagę hałasem, a nie potrzebuję już więcej kłopotów teraz.
Widziałam już bramę i mury. Jestem już tak blisko. Widziałam Williego w bramie. Pobiegł zaraz po kogoś. Brakowało mi już tchu. Myślałam, że się zaraz przewrócę. Za chwilę ujrzałam Kennego. Podbiegł do mnie, a ja przewróciłam się do niego w ramiona.
Momentalnie podbiegła do mnie reszta. Wprowadzili mnie do środka, a ja nadal nic nie mogłam z siebie wykrztusić. Usiadłam na ławce, a wujek próbował mnie uspokoić. Z oczu leciały mi łzy. Nie mogłam wypowiedzieć żadnego sensownego zdania. Wszyscy starali się mnie uspokoić i zadawali mi pytania. Widziałam ulgę na ich twarzach.
Za chwilę wybiegł z szkoły jak poparzony Marlon. Był zdezorientowany. Wyglądał na bardzo wkurzonego. Kiedy podbiegł do mnie chłopak od razu mocno przytulił mnie do siebie. Drżącym głosem zaczął do mnie mówić
M: Kurwa całe szczęście, że jesteś cała. Co ona ci zrobiła? Dostanie kurwa za swoje.
Kiedy mówił mi to wszystko nie czułam nic. Po prostu oddychałam. Starałam się uspokoić. Kiedy on mnie już puścił zobaczyli krew na moim ramieniu.
J: Nic wam nie jest? Marlon jak twoje ramię? Reszta jesteście cali? Nie napotkaliście nikogo po drodze?
L: Wszystko jest w porządku. Po drodze nic nas nie zaskoczyło, a i stan Marlona jest stabilny jak widać.
C: Cholera jesteś ranna? Daj opatrzymy ci to...
J: Zostaw mnie!
Powiedziałam to zdecydowanie za głośno. Przestraszyli się mnie. Chciałam jakoś załagodzić sytuację.
J: Nic mi nie jest. To nie moja. Nie dotykajcie mnie.
K: Powiedz mi co ci ona zrobiła.
J: Nie właśnie nic szczególnego i jeszcze dostałam od niej pistolet.
Wyciągnęłam gnata z kieszeni, a Kenny wziął go ode mnie. Przyglądał się mu uważnie. Następnie podał go Marlonowi, a on też ze zdziwieniem oglądał broń. Spojrzeli się na siebie poważnie.
K: Widziałeś takiego wcześniej?
M: Nigdy. Ten musi być jakimś nowszym modelem.
K: To nie dobrze jak tamta grupa potrafi wyrabiać broń. Julii co ci ona powiedziała?
J: Była miła..., ale też trzymała mnie na dystans.
C: Jak wogule na siebie wpadliście?
J: Kiedy zauważyłam, że jest coś nie tak z pułapkami usłyszałam zaraz jakiś hałas i pobiegłam za nim...
K: Kurwa mówiłam, że bez żadnej brawury i samowolki!! Ostatni raz sama gdzieś poszłaś!!!
J: Kurwa daj mi dokończyć!
CZYTASZ
Mimo przeciwności losu... CLOUIS [WSTRZYMANE]
FanfictionTo jest ciąg dalszy opowieści o Clem i Louisie. Ich droga do szczęścia nie jest usypana różami. Wręcz przeciwnie. Napotykają dużo przeciwności losu,ale jeszcze nigdy się nie poddali, bo mają siebie. To jest moja druga książka. Akcja rozpoczyna się w...