Poważna Rozmowa I Trochę Muzyki

142 9 17
                                    

Pov Clem

Byłam bardzo szczęśliwa, że Kenny i Juliette mogą zostać u nas no i oczywiście ten ich pies Miki. Byłam przede wszystkim już spokojniejsza. Ale też wiedziałam co mnie jeszcze czeka poważna rozmowa z Kennym. Nie wiem jak ją on przyjmie. W końcu dawno się nie widzieliśmy. Mam nadzieję, że on to zrozumie i nie będzie się za bardzo sprzeciwiał.

Postanowiłam, że nie będę marnować czasu. I sama mam zamiar pujść do niego jeszcze z rana by załatwić te sprawę.

C: Louis?

L: Tak Clem?

C: Wiesz gdzie dokładnie Kenny ma swój pokój?

L: Tak chodź zaprowadze cię.

Szliśmy razem długim korytarzem. Kennego pokój był na końcu.

L: Jak chcesz mogę Ci pomóc w rozmowie z Kennym?

C: Nie. Muszę to załatwić sama.

L: Ufff... Miałem nadzieję, że to powiesz. Nie chcę jeszcze umierać. Zwaszcza, że teraz mam ciebie.

Zarumieniłam się. To było urocze.

C: Spokojnie. Nie zabił by cię ... Może tylko pokiereszował...

L: Wiesz co Clem teraz to mnie uspokoiłaś.

Powiedział z ironią w głosie.

Zatrzymaliśmy się przy drzwiach do pokoju Kennego.

C: No to raz kozie śmierć.

Weszłam powoli do pokoju. Zobaczyłam w nim oczywiście Kennego. Siedział na łóżku. Chyba myślał. Wyrwalam go z tych myśli.

C: Hej Kenny. Musimy o czymś porozmawiać.

K: Dobrze Clem... Coś się stało Juliet?

C: Nie wszystko u niej w porządku.

K: No to co się dzieje dziecko?

Powiedział to z troska w głosie. Jego twarz była już bardzo pomarszczona. Miał on już swoje lata i jeszcze się trzyma. Od zawsze go podziwiałam. Tyle mu się już przytrafiło w życiu, a jeszcze się nie poddał.

C: No więc my tutaj mamy swoje zasady
Lepiej się nie wtrąca, bo ma się doczynienis z Marlonem. A z nim nikt nie chce mieć pod górkę.

K: Aha... Rozumiem... Mam go zastąpić? Przecież na pewno jestem bardziej odpowiedzialny niż on...

Kurde to miało być kompletnie na odwrót.

C: Nie. Nie zupełnie...

K: No to o co chodzi. Powiedz mi to prosto w twarz Clem. Ja to zrozumiem,a przynajmniej postaram się zrozumieć.

C: No dobra, ale nie bądź zły. Chodzi o to, że Marlon wie co robić i nie trzeba mu pomagać. Owszem jest otwarty na rady, ale też nie lubi jak ktoś mu patrzy się na ręce. Musisz trochę przystosować. Oni też cię tak dobrze nie znają jak ja i nie dokońca  ci nie ufają. Więc dla twojego dobra i dla Juliette postaraj się nie wtrącać za bardzo.

Nastała minuta ciszy. Nie wiedziałam jak on to przyjmie.

K: No cóż. Skoro taki Marlon doświadczony to ja się nie będę wtrącał.
Ale nie ukrywam, że trochę się zawiodłem. Mam nadzieję, że on potrafi zająć się grupą. Postaram się być grzeczny.

C: Dzięki Kenny. Nie chcę cię kolejny raz stracić.

Kenny uśmiechnął się do mnie i mnie przytulił. Puźniej siedzieliśmy chwilę w ciszy. Ale ona nie trwała zbyt długo, bo do wpokoju wparowal jak błyskawica AJ.

Mimo przeciwności losu... CLOUIS [WSTRZYMANE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz