Rozdział 29

146 22 72
                                    

Bell otworzyła oczy. Otaczała ją ciemność. Kobieta siedziała na zimnej podłodze, ręce miała skute za plecami. Rudowłosa chciała odetchnąć głęboko, by móc uspokoić nerwy, lecz przeszkodził jej nagle silny ból żebra. Kobieta zgięła się w pół, praktycznie przykładając nos do posadzki i stłumiła w sobie jęk bólu. Następnie wymacała ona podłogę w poszukiwaniu różdżki. Nigdzie jej niestety nie znalazła. 

Wtem drzwi do pomieszczenia otworzyły się, oślepiając Bell jasnym światłem z zewnątrz. Do pokoju powolnym krokiem weszła niewysoka postać. Kobieta kroczyła ku zakutej w kajdanki i gruby łańcuch Belli, niczym dziki drapieżnik, który lada chwila rzuci się na zwierzynę. Ślizgonka mimowolnie szarpnęła za łańcuchy, co towarzyszyło salwie śmiechu jej oprawczyni. 

Bell spojrzała na kobietę morderczym wzrokiem i ujrzała, że ta wróciła do swojej - najprawdopodobniej - prawdziwe twarzy, lecz w tych warunkach nie była w stanie dostrzec żadnego szczegółu. Ból i mroczki przed oczami w cale jej nie pomagały. 

-Jesteś zabawna, wiesz? - Spytała cicho nieznajoma, a może znajoma - i to jak bardzo - kobieta. Bell rozpoznawała ten głos. Znała go...musiała słyszeć go przed laty. Tylko....do kogo należał? - Jesteś taka głupia! - Oburzyła się, po czym rzuciła jej papierowy talerz z jedzeniem, niczym psu. - Żryj... - Warknęła widząc niepewność więzionej. - Nie dopuszczę żebyś wykitowała, suko. Jeszcze mi się przydasz... - dodała na odchodne i opuściła pomieszczenie. Drzwi zamknęły się z lekkim oporem. 

Z gardła Belli zaś wydostał się cichy szloch. Kobieta oddychała nierówno, a każdy ruch sprawiał jej ból. Podejrzewała ona połamane żebra...

Nie tknęła jedzenia.

========================

-Severusie, mam wrażenie, że nie mówisz mi wszystkiego - odezwał się portret. Severus siedział na przeciwko niego, w wygodnym fotelu. Mężczyzna założył nogę na nogę i podejrzliwym wzrokiem spoglądał na wymalowanego staruszka. 

-Nie ufam ci, Albusie - stwierdził sucho. - Nie dziw się więc, że nie zdaje ci dokładnych raportów z mojego życia - warknął i poprawił swoją pozycję. 

-Synu...

-Nie synuj mi teraz, przebrzydły manipulancie - wypluł Snape pochylając się do przodu. Złość w nim wrzała.

-Naprawdę chcę dla ciebie jak najlepiej - kontynuował siwobrody nie zważając na paskudną uwagę Severusa. 

-Gryfoni i ich pieprzony kompleks bohatera... Nie uważasz, że powinni wpisać to w spis cech domu lwa? - Spytał ironicznie nawiązując do przynależności byłego dyrektora. - To o tym chciałeś porozmawiać? A może myślałeś, że ci wybaczę? - Dopytywał. Mężczyzna wstał i zaczął krążyć po gabinecie zdenerwowany. 

-Severusie, wiesz że tak trzeba było.... - bronił się właściciel siwej brody. - To było nieuniknione. Z resztą, wyszło wszystkim na dobre...

-Na dobre?! Czy ty się słyszysz?! A może nie domalowali ci mózgu?! - Krzyczał szaleńczo. - Zrobiłeś ze mnie mordercę! 

-I TAK JUŻ NIM BYŁEŚ! - Uniósł się Dumbledore, a jego - co prawda wymalowane - policzki zalały się burgundem. Snape zamarł. Pierwszy raz widział Albusa w takim stanie, ale nie o to chodziło. Jego słowa ugodziły go jak nic innego. Między mężczyznami zapadła grobowa cisza. Severus wrażenie miał, że jedyne co było słychać w pomieszczeniu, to ich nierówne oddechy i szaleńcze bicie jego serca. Jego dłonie mimowolnie zacisnęły się w pięści tak mocno, że aż zbielały mu knykcie. Czy on nienawidził Dumbledore'a? Nigdy. A przynajmniej do tej pory. Mężczyzna mimo iż dawał pozory, to nigdy go nie nienawidził. Nie potrafił... A teraz? Teraz przestał istnieć dla niego ktoś taki Albus Dumbledore. - Severusie...nie to miałem na myśli...

|| Tajemnica Znikających Wspomnień cz.2 || [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz