Rozdział 44

101 10 37
                                    

Severus siedział z twarzą w dłoniach. Oddychał głęboko, starając się pozbierać myśli.

-Czyli dobrze zrozumiałem...? - Spytał nerwowo. Nie płakał. Był zły. Zły i zdezorientowany. - Nazwałaś nasze dziecko imieniem...mojej niedoszłej pierwszej miłości... - rzucił jakby wciąż nie będąc w stanie uwierzyć. - Dlaczego? Spośród tyłu imion. Tylu pięknych, dostojnych, ważnych imion... Nie potrafię tego zrozumieć - stwierdził szczerze patrząc kobiecie prosto w oczy.

-Severusie... - zaczęła Bell. Kobieta nie do końca była pewna tego, co chcę powiedzieć. Wybierając to imię, myślała że historia z nim związana pozytywnie na to wpłynie. Pierwsza miłość, przyjaźń, szaleńcze uczucia... Była pewna, że Severus doceni gest. Ucieszy się z tego, że nie jest jej obojętny. Że jest kochany i rozumiany. Chyba się pomyliła... - Wybrałam to imię ze względu na ciebie. Wiem jak kochasz Lily... - szepnęła odwróciwszy wzrok. - We śnie wciąż zdarza ci się wymawiać jej imię... - powiedziała, a Severus oniemiał. Mężczyzna nie był tego świadom. Fakt, zdarzały mu się niezbyt klarowane sny z udziałem Lily. Czasem były to puste wspomnienia, czasem senne marzenia. Nigdy jednak nie pomyślał, jak bardzo może to boleć Bell. Nigdy nie sądził, że to uczucie wciąż może go dusić. - Chciałam aby ta historia się nie zatarła. Chciałam pokazać ci, że jestem dobrym człowiekiem będącym w stanie kochać... Chciałam pokazać ci, że będąc sobą jesteś swoją najlepszą wersją - powiedziała cicho podchodząc do niego. - Taką wersją, jaką pokochałam. Sarkastyczną, wrednie szczerą, czasem podłą... Cholernie inteligentną i przede wszystkim moją. Moją wersją Severusa Snape'a... - dodała i pocałowała go.

-Teraz już rozumiem - szepnął mężczyzna z zamkniętymi ustami, a kąciki jego ust powędrowały nieco wyżej. Wciąż był zdezorientowany. Nigdy nie mógł się tego spodziewać, lecz naprawdę chciał to zrozumieć. Zrozumieć, że mimo miłości jaką darzy go jego ukochana...wciąż była w stanie zrozumieć to, czym ten darzy Lily. Mimo wszystko. - A może i nie rozumiem - oznajmił obcym dla siebie głosem. "Nawet nie chcę rozumieć" - Pomyślał po chwili.

Wszystko zaczynało się układać. Tak, jakby w końcu skończyła się burza szalejąca w umyśle i sercu Severusa. Tak, jakby życie chciało powiedzieć mu, że nawet i on zasłużył na szczęście. Tak, jakby w końcu nadszedł czas, gdy ten może szczerze oznajmić, że jest szczęśliwy...

Wtem w pomieszczeniu z głośnym trzaskiem zjawił się skrzat. Stworzenie nieduże, w podartym kawałku materiału i o trzęsących się nogach spojrzało na dwójkę czarodziei. Severus nie poznał tego skrzata. Musiał być tu od niedawna...

-Czy coś się stało, Dzwonku? - Spytała Bell z troską, na co stworzenie pomachało nerwowo główką. Uszy skrzata były nieproporcjonalnie duże, w stosunku do reszty jego ciała, podobnie jak oczy. Ogromne, nieco wystraszone źrenice wpatrywały się w parę.

-T-tak, pani Williams - wydukał skrzat i zamrugał kilkukrotnie. - P-p-pani d-dyrektor wzywa panią Williams i p-pana Snape'a do gabinetu... - wychrząkał po czym cofnął się o krok. - To pilne - dodał, po czym za pstryknięciem palca zniknął z komnaty.

-Nawet w obliczu śmiertelnego zagrożenia nie dadzą człowiekowi chwili spokoju - westchnął mężczyzna i opadł ociężale na sofę.

Bell wywróciła oczami, nieco śmiejąc się pod nosem. Kobieta podała Snape'owi dłoń, by pomóc mu wstać, z czego ten skorzystał. W połowie drogi mężczyzna jednak zmienił zdanie. Wykorzystując sytuację bowiem, pociągnął on Bell, opadając razem z nią na mebel. Kobieta pisnęła cicho, po czym zaśmiała się.

Severus szybko obrócił się tak, by móc górować nad ukochaną. Mężczyzna oplótł ją dłońmi i wodził swoim nosem po szyi i dekolcie, na co ta śmiała się w głos. Po chwili łaskotanie zamieniło się w delikatne kąsanie, lizanie i całowanie, a śmiech przeobraził się w lament rozkoszy.

|| Tajemnica Znikających Wspomnień cz.2 || [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz