Rozdział 2

780 42 3
                                    

Pola

Siedzę w swojej garderobie szykując się na dzisiejszy wieczór.

Zakładam na siebie suknię, którą Julio specjalnie dla mnie wybrał na dzisiejszy wieczór. Jest to mała czarna, która sięga mi do kolan. Materiał idealnie przylega do mojego ciała, niczym druga skóra, jednocześnie podkreślając wszystkie atuty. Do tego wybrał czerwone szpilki i małą kopertówkę, tego samego koloru. Chcąc go zadowolić, zostawiam rozpuszczone włosy, w których tak bardzo mu się podobam. Jedyne co dodaję sama z siebie, to mała złota spineczka zdobiona białymi diamencikami, która pasuje idealnie do kolczyków.

Uwielbiam uczucie, które zawsze mi towarzyszy wtedy, gdy mój mąż jest dumny z tego, że stoję u jego boku. To w jaki sposób pokazuje wszystkimi, że należę tylko i wyłącznie do niego. Uwielbiam te pełne pożądania spojrzenie, którym za każdym razem na mnie patrzy, gdy tylko jestem w pobliżu. Na samą myśl o tym w brzuchu czuję motylki, niczym zakochana po uszy nastolatka.
Kocham Julia do szaleństwa.

- Gotowa? - Julio stanął w drzwiach przyglądając mi się uważnie.

Przyszedł po swoją czarną marynarkę, która jest niezbędną częścią jego dzisiejszego stroju. W sumie, to zazwyczaj chodzi w garniturach, lecz ja jednak wolę, jego nieoficjalną formę. Czyli zwykły dres lub jeansy razem z t-shertem. Wtedy bardziej wygląda jak zwyczajny facet. Bez tego całego bagażu, który każdego dnia ze sobą ciągnie.

Wstałam z krzesła, na którym siedziałam i kiwając głową dałam znać, że możemy już wychodzić. Objął mnie delikatnie w pasie, jednocześnie dając przelotnego całusa w usta.

- Chodź, musimy jeszcze po drodze zabrać Juniora. Sama dobrze wiesz, że może nie być jeszcze gotowy. - Uśmiechnęłam się do Julia, w myślach zgadzając się z tym co właśnie powiedział.

Pokój naszego synka, znajduje się po drugiej stronie korytarza. Sam sobie go wybrał, gdy tylko skończył cztery latka. Stwierdził, że chłopcy w jego wieku są już samodzielni i potrzebuje więcej przestrzeni dla siebie. Nie mając wyboru, razem z mężem zgodziliśmy się na to. Jednak pod warunkiem, że obok będzie jego niania Ari. Na początku trochę się buntował, lecz w końcu dał za wygraną i przystał na nasz warunek.

- Nie ubiorę tego! Źle mi zrobiłaś włosy, ja musze mieć je tak samo jak tata! - Zanim zdążyliśmy dojść do pokoju juniora, już z dala było słychać jego krzyki. Można było się od razu domyślić, że jak na małego wojownika przystało prowadzi właśnie zaciętą wojnę z nianią. Uśmiechnęłam się w tym samym czasie, co Julio i razem bez słowa weszliśmy do pokoju.

- Co się tu dzieje? - mąż próbował zachować powagę patrząc na syna. Lecz ja dobrze widziałam, że tak naprawdę ledwo powstrzymywał się od śmiechu.

- To jej wina! - Mały od razu przystąpił do swojej obrony, wskazując palcem na nianie.

- Tak? Jesteś tego Julio pewny? - ojciec zapytał Juniora, kucając przy nim.

- Tak, jestem tego pewny. Zresztą sam zobacz, co ona dla mnie wybrała - wskazał ubranie, które leżało na jego łóżku.

- Chce mieć taki sam garnitur ja ty tato. No i włosy, uczesała je inaczej niż ty masz. - Mały wymachiwał przy tym energicznie rączkami, co było jeszcze bardziej zabawne. Odkąd skończył dwa lata, cały czas chciał wyglądać jak swój ojciec.

- To szybko Ari poszuka ci nowy garnitur, a ja uczesze ci włosy. Co ty na to Junior? - zapytał go Julio.

Synek pomachał głową na zgodę. Dziesięć minut później, był już gotowy i w końcu mogliśmy wszyscy pojechać do Pedra, aby poznać jego przyszłą żonę.

Droga trwała dość krótko. Pedro mieszka w jednym z apartamentowców w najbogatszej dzielnicy Madrytu. Jego apartament mieści się na dziesiątym piętrze. Po wejściu do środka, można było od razu zauważyć jak bardzo ceni sobie luksus. Wszystko idealnie do siebie pasowało, od kolorów ścian i podłóg, aż do mebli i wszelkich dodatków.

Na miejscu, goście ze strony przyszłej narzeczonej, byli już w środku. Jednak Pedra ani Giovanny nie było nigdzie widać. Za pewne, według Włoskiej tradycji dostali chwilę dla siebie, zanim dojdzie do zaręczyn.

Moim oczom od razu rzucił się mężczyzna, który był najstarszy ze wszystkich tu obecnych. Miał typową Włoską urodę. Oliwkową cerę, czarne oczy, oraz po bokach lekko siwiejące włosy. Był dość wysoki, a jego twarz była jak kamienna maska. Aż mnie ciarki przeszły po plecach. Chwyciłam Julia za dłoń, wolałam nie być sama w pomieszczeniu, w którym był ten mężczyzna.

Mąż szybkim zdecydowanym krokiem jak na Capo przystało zaprowadził nas, w kierunku stojących gość. Musieliśmy się przywitać ze wszystkimi. Julio chcąc nie chcąc, musiał pokazać swoją wyższość nad zebranymi. W końcu, to on tu rządzi, a nie oni. On jest tutaj Panem, a oni tylko gościmi zaproszeni na jego teren.

- W końcu zjawił się sam Capo. Wielki Julio Martinez - starszy mężczyzna, bez jakichkolwiek za hamowań, od razu przeszedł do ataku słownego.

Julio ścisnął moją dłoń, hamując przy tym swój gniew. Od czasów szaleństwa mojego ojca, nikt tak bezpośrednio nie zwracał się do mojego męża, podważając przy tym jego pozycję.

- Mario! Miło cię gościć w moim kraju - odparł z udawanym spokojem. Jednak ja bardzo dobrze wiedziałam, że tak na prawde jest zupełnie inaczej.

- Czy miło, to się jeszcze okaże. Mam tylko nadzieję, że będzie bardzo interesująco - mężczyzna powiedział z aroganckim uśmiechem na twarzy.

Nagle na mnie spojrzał. Jego wzrok od razu powędrował do mojego biustu, który na szczęście był cały zasłonięty. Obleśnie się przy tym oblizał. Chciałam się schować za męża, jednak to był jeden z tych momentów, w którym musiałam udawać silną.

- Tak, zobaczymy... A teraz pozwól, że ci przedstawię moją rodzinę. Oczekując tego samego od ciebie. Wiesz, tego wymaga kultura. - Julio zaczął wskazując na nas po kolei.

- To jest moja żona Pola, a ten mały tuż obok niej, to mój syn Julio Junior. Mendozy za pewne nie musze ci przedstawiać, znasz go jak się domyślam, od bardzo dawna.

Kobieta, która była najwidoczniej partnerką Maria, lekko się uśmiechnęła zbliżając do niego. Pewnie chciała zaznaczyć swoją własność, tak jak by ktoś chciał jej go zabrać. Lekko się skrzywiłam na jej małą próbę dominacji, co nie uszło jej uwadze. Od razu posłała mi groźne spojrzenie, które mówiło abym trzymała się z daleka. Tak jakbym miała co innego w planach.

- To jest moja towarzyszka Livia. - wskazał palcem na ową kobietę, która swoją drogą była o wiele lat młodsza od Maria, o czym świadczył jej młody lekko sztuczny wygląd. - Po mojej prawej stronie, jest mój syn Rafael z żoną Rosą. - Pokazał dłonią młodego mężczyznę, który bardzo przypominał wyglądem swojego ojca, oraz kobietę o długich blond włosach i drobnej sylwetce. - Jeszcze dotrze moja córka Liliana, ale to dopiero za kilka godzin. Wiesz, małe problemy osobiste. - Mario uśmiechnął się krzywo, wracając wzrokiem na mnie, co wcale mi się nie podobało.

Miałam, co do niego bardzo złe przeczucia, z którymi będę musiała podzielić się później  z mężem. Nie wiem dlaczego, ale ten cały Mario, przyniesie nam same problemy.

- Może czegoś się napijemy, zanim młodzi do nas dołączą? - Zaproponował Rafael, wskazując na barek z alkoholem.

- Dobrze synu i tak chciałbym jeszcze porozmawiać z Juliem za nim dojdzie do zawarcia umowy między nami. Drogie panie, musimy was przeprosić. - powiedział mężczyzna klaskając w dłonie. Po czym odszedł, co przyniosło mi ogromną ulgę.

Julio powiedział na ucho coś do Mendozy, posyłając mi pytające spojrzenie, po którym dołączył do mężczyzn. Odwróciłam się do syna i wzięłam go za rękę. Zaprowadziłam go jak najdalej od obecnego towarzystwa, co najwidoczniej panią się nie podobało, o czym świadczyły ich szepty oraz wzrok skierowany prosto na mnie.

Rozłączeni w czasie. Tom 2 Zakończona Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz