Rozdział 21

413 25 8
                                    

Julio

W gabinecie czekał na mnie Mendoza. Z jego wyrazu twarzy, mogłem wywnioskować, że coś znowu jest nie tak, albo ma dla mnie jakieś cenne przemyślenia.

Po wejściu do środka, pierwsze co zrobiłem, podszedłem do barku z alkoholem i na lałem sobie solidną porcję whisky. W tym momencie jest, to chyba jedyna rzecz, która może sprawić mi trochę przyjemność. Następnie usiadłem w swoim fotelu, przyglądając się uważnie staruszkowi.

- Wiem Julio, że to wszystko nie jest dla Ciebie łatwe. Jednak jestem zdania, że dzięki temu uda nam się, odwrócić uwagę tych, co czyhają na Ciebie i być może twoją rodzinę - zaczął Mendoza z grobową miną.

- A ja jestem zdania, że gdybyś w końcu powiedział wszystko, to co wiesz, mógł bym uniknąć tej całej sytuacji - jestem pewien tego, że staruszek wszystkiego mi nie powiedział. Zna jeszcze wiele sekretów.

- Chłopcze szukasz tam gdzie nie powinieneś. A to jest ogromny błąd.

- W takim razie co według ciebie powinienem teraz zrobić? Masz jakąś złotą radę Mendoza?  - mężczyzna przez chwilę zaczął się nad czymś zastanawiać, marszcząc przy tym brwi.

- Niestety, nie mam dla ciebie dobrej rady, ale wydaje mi się, że twój trop jest dobry - po czym zamilkł. Czekał na reakcję z mojej strony.

- Myślisz, że to Pedro? - po paru długich minutach w końcu przerwałem ciszę.

Musiałem zadać to pytanie. Przez cały czas wierzę, że za tym wszystkim nie stoi mój brat. Chociaż, nie oszukując siebie dobrze wiem, że przez swoje dziwne podejście co do, nie których spraw stał się głównym podejrzany. Co wkurwia mnie jeszcze bardziej.

- Każda wskazówka prowadzi do niego. A ty, jako Capo powinieneś dowiedzieć się co nim tak właściwie kieruje - na słowa mężczyzny, aż wypuściłem powietrze, które zbyt długo w sobie trzymałem.

- Co mam tak po prostu podejść do niego i zapytać? A później grzecznie czekać, aż się do wszystkiego przyzna? - aż musiałem się zaśmiać w głos na stwierdzenie tego starca.

Nikt nie jest na tyle głupi, aby przyznać się do swojej zdrady. Każdy wie jakie są takiego czynu konsekwencje. Zwłaszcza Pedro wie co robię ze zdrajcami.

- To było by, zbyt proste chłopcze. Z doświadczenia wiem, że to są bardzo delikatne sprawy - wstałem z fotela, po to, aby nalać sobie kolejną porcję płynu, którego tak bardzo potrzebowałem.

- Więc, co mam zrobić? - odwróciłem się w stronę Mendozy.

Wiem, że co prawda plana jakiś tam już mam, ale nie jestem pewny tego, co chcę do końca z tym wszystkim zrobić. Nic nie jest tak oczywiste jak bym chciał.

- Wydaje mi się, że najlepiej będzie, jak przez jakiś czas będziesz siedział cicho. Wiesz, jak gdyby nic się nie działo. A później, zobaczymy co się wydarzy - kurwa, chcąc nie chcąc, akurat z tym musiałem się z nim zgodzić.

Może faktycznie tak będzie lepiej. A co najważniejsze, dzięki temu moja rodzina wróci do mnie szybciej niż zakładałem na początku. Usiadłem z powrotem na fotel, bawiąc się szklanką, która z każdym moim kolejnym łykiem robiła się pusta.

- Dobrze. - zgodziłem się nie do końca przekonany. - Zrobię tak jak mi doradzasz. Mam tylko nadzieję, że to się uda - odstawiłem pustą już szklankę na biurko, zastanawiając się nad dalszymi krokami, które będę musiał nie długo podjąć.

- Myślę Julio, że na dzień dzisiejszy masz już dosyć wrażeń. Odpocznij trochę, a później zastanów się na spokojnie, co chcesz z tym zrobić - po tych słowach Mendoza nie czekając na jakąkolwiek reakcję z mojej strony, wstał i tak po prostu bez żadnego słowa wyszedł, zostawiając mnie samego.

Nie mam przy sobie Alejandra, co utrudnia mi wiele spraw, ale ważniejsze jest dla mnie bezpieczeństwo mojej rodziny. A tylko on jest w stanie poświęcić dla nich wszystko, dlatego pojechał razem z nimi. Został mi Pablo, który informuje mnie przez cały czas o nowych tropach, ale on jest raczej z tych co lubią wszystko analizować, niż poświęcać. Dlatego może faktycznie powinienem wziąć sobie słowa Mendozy do serca i chwilę przeczekać? Kurwa, sam już się zaczynam w tym wszystkim gubić. Gdyby ojciec żył, to musiał by mi to wszystko wyjaśnić. Może zrozumiał bym nie obawiając się zdrady z każdej strony.

Pola

Droga na lotnisko minęła tak szybko, że nawet nie wiedziałam kiedy znalazłam się w samolocie. Junior przez całą drogę spał, dzięki czemu, miałam okazję odpocząć, a później czas do przemyślenia wielu spraw.

Julio przez ostatnią noc był mężczyzną, którego uwielbiałam. Troskliwy, kochany, cudowny kochanek, ale przed domem znowu pokazał mi swoje gorsze oblicze. Te, którego od samego początku się bałam. Po mimo tego, że spędziłam z nim tyle lat kocham go ponad swoje życie, to niestety zbyt często przypomina mi on jakim jest tak na prawdę człowiekiem. Wielki Capo, musi pozostać Capo. Inaczej nie będzie miał prawa żyć i to właśnie z  tym faktem najgorzej jest mi się pogodzić.

W trakcie lotu przez te wszystkie myśli sama w końcu musiałam zasnąć. Dopiero obudził mnie głos pilota, który przypominał o zapięciu pasów. Zaraz mamy lądować w miejscu, które jest mi nie znane. Chyba?

Po komunikacie pilota Junior się obudziła a Ari na szczęście przez cały czas dbała o jego bezpieczeństwo. Co mnie na co dzień, bardzo uspokaja. Nie wiem co bym zrobiła bez pomocy tej kobiety.

Ku mojemu zaskoczeniu tuż przed lądowaniem zauważyłam nie wielką wieżę Eiffla, bo właśnie tak ona wyglądał z mojego punktu widzenia.

Boże jestem we Francji, to mój dom. Powtarzałam sobie w myślach, jednocześnie nie wierząc w to co widzę. Łzy same zaczęły spływać po moich policzkach.

Od kilku lat nie byłem w moim ukochanym kraju, a dzięki tej wizycie będę mogła odwiedzić mojego ojca oraz siostrę. Z wielkim żalem, rozczarowaniem oraz bólem, wybaczyłam im, to co dla mnie kiedyś uszykowali. Jedynie żałowałam tylko tego, że moje dzieci nie będą miały okazji poznać rodzimy z mojej strony. Chociaż Julio oprócz brata również nikogo innego nie ma. Nasza rodzina jest bardzo mała.

- Mamusiu czy coś się stało, że płaczesz?  - Junior bardzo szybko zareagował na moje łzy. Spojrzałam na niego wzruszona.

- Nie synku, tylko po prostu mama dawno tutaj nie była- mały zanim coś jeszcze powiedział bacznie mi się przyglądał, zastanawiając się nad czymś bardzo intensywnie.

- A powinnaś tutaj być?  - jego pytanie bardzo mnie zaskoczyło.

Nigdy nie wspominałam o moim pochodzenie. Nie widziałam w tym żadnego sensu, a teraz żałowałam swojej decyzji. Gdyby wiedział, może nie zadawał by pytań, na które ciężko mi odpowiedzieć. Uśmiechnęłam się w końcu do niego odpowiadając zgodnie ze swoimi myślami.

- To piękny kraj synku, dlatego mamusia sie wzruszyła - i jak to Junior miał w zwyczaju, więcej nie zadawał pytań. Zaczął obserwować cudowny widok przez małe okno samolotu.

Zamknęłam jeszcze na moment oczy, zastanawiając się dlaczego mój mąż wybrał akurat kraj, w którym się urodziłam i co za tym wszystkim idzie.
W duchu model się tylko o to, abyśmy mogli sie wszyscy nie długo zobaczyć, a cel mojej podróży nie miał jakiegoś ukrytego celu.





Rozłączeni w czasie. Tom 2 Zakończona Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz