Julio
Wczorajszy dzień pomimo trudnego poranka, okazał się na prawdę bardzo udany.
Moja żona z każdym nowym dniem, trafia coraz głębiej do mojego serca, o którego istnieniu już dawno zapomniałem.
Za to dla odmiany, dzisiaj od samego rana istna karuzela bez trzymanki. Siedzę w klubie mojego braciszka, stukając nerwowo palcami o blat biurka czekając, aż Pedro w końcu raczy mnie oświecić, po co miałem przyjechać. Nigdy nie lubiłem, jak mnie wzywa w pilnej sprawie, a później siedzi milcząc, paląc przy tym papierosa za papierosem. W ten sposób marnuje mój czas.
- Pedro, czego ty ode mnie chcesz? Co jest, aż tak ważnego, że muszę tutaj być? - zacząłem w miarę spokojnie, przerywając mu jego wewnętrzny monolig.
- Każesz mi tu siedzieć jak jakiemuś idiocie i czekać, aż w końcu raczysz coś z siebie wydusić. Wiesz, że ja w przeciwieństwie do ciebie, mam na dzisiaj zaplanowane dużo ważniejsze sprawy, niż gapienie się jak palisz fajkę za fajką. - Wciągnąłem głośno powietrze po to, aby się uspokoić, poprawiając się wygodnie we fotelu, na którym właśnie bezczynnie siedziałem.
Moje myśli i tak cały czas krążą gdzie indziej. Sam Simone Russo nie dawał mi spokoju, a tu jeszcze cała wczorajsza sytuacja Maria z moją Polą. Nie wiem, co mam o tym wszystkim myśleć. Na samo wspomnienie, aż mnie ściska od środka. Niestety, tym razem muszę zachować spokój czekając cierpliwie, aż nadejdzie odpowiedni moment. Co wcale nie leży w mojej naturze.
- Chodzi o Giovanne i jej rodzinę. - nagle po długiej ciszy odezwał się mój braciszek, zerkając na mnie niepewnie.
Na jego słowa mój wzrok skierowałem z powroten na Pedra, unosząc przy tym jedną brew. Od samego początku, ten pomysł dotyczący ślubu, po prostu nie podoba mi się. Wolę trzymać się z dala od tego całego gówna. Bo inaczej tego nazwać nie mogę.
- Możesz jaśniej? Nadal nie rozumiem, co ja mam z tym wspólnego. Zresztą po twoich ostatnich zapewnieniach odpuściłem temat.
Ngdy nie lubiłem żadnych niespodzianek. Dlatego tym bardziej teraz nie mam pojęcia do czego jestem mu potrzebny. Nie spuszczając z niego wzroku czekam, aż mnie oświeci.
- Lubię ją - powiedział to tak cicho, że prawie tego nie usłyszałem.
Zdziwiło mnie jego wyznanie, ale jak mam być szczery, to w dupie mam kogo on lubi, a kogo nie. Nigdy mnie jego życie intymne nie interesowało. Chociaż w tej sytuacji, to chyba lepiej dla niego. W końcu to on chce spędzić z nią życie, a nie ja.
Wstałem za biurka i poszedłem w kierunku szklanej ściany zabierając po drodze szklankę z bursztynowym płynem, którego w tej chwili potrzebowałem najbardziej. O tej porze klub był pusty. Można było tylko zauważyć kilka tancerek, które ćwiczyło jakieś układy taneczne wyginając przy tym swoje ciała. Wieczorem te tańce za prezentują naszym klientom, licząc na jak najlepszy zarobek.
- I to ma być, aż tak ważne, że mnie tu ściągnąłeś z samego rana? Odrywając mnie tym, kurwa od ważnych spraw i to tylko po to, żeby mi się zwierzyć? - Zapytałem odwracając się w kierunku Pedra. - Przecież zgodziłem się już na ten ślub. Powinno ci to wystarczyć. Reszta mnie nie interesuje, masz wolną rękę, rób co chcesz. - Pedro wstał, a po chwili był już tuż obok mnie. Myślał, że w ten sposób złagodzi moją wściekłość, która z każdą sekundą we mnie coraz bardziej narastała. Od kilku dni przez cały czas towarzyszy mi złość, która znika tylko przy Poli.
- Wiesz, że nie tylko o to mi chodzi? - zapytał tak, jak ja bym na prawdę miał wiedzieć co siedzi w jego głowie. Tym samym rozumiejąc, każdą jego nie wypowiedzianą myśl.
- Nie tylko o to? Więc o co PEDRO chodzi? -zapytałem tym razem zdezorientowany jego zachowaniem i wypowiedziami, które nie miały dla mnie żadnego sensu.
- Po prostu nie chcę, abyś traktował Giovanne jak jakieś gówno, będzie naszą rodziną. Wiem o tym, że nie podoba ci się ten ślub, ale zrozum mnie. Tak będzie dla nas wszystkich lepiej. Zresztą, ja ci nie przeszkadzałem w tym w jaki sposób wziąłeś sobie Polę i co się później stało. - mówił bardzo spokojnie.
- A czy ja ci kurwa w czymś przeszkadzam? Nadal nic z tego Pedro nie rozumiem. Najpierw zaczynasz coś mówić, tak jak to zrobiłeś na zaręczynach. Później się z tego wycofujesz, a teraz znowu zaczynasz coś czego nie dokończysz mówić. Czy ty masz coś na sumieniu, ukrywasz jakąś sprawę przede mną? Kurwa, bracie mam
już tego dosyć. Weź mnie z łaski swojej w końcu oświeć. - w tym momencie jestem bardziej niż pewny tego, że coś przede mną ukrywa.Na moje słowa bardzo szybko zbladł i cały się spiął, pokazując, że się nie mylę. Znam go lepiej, niż mu się wydaje. Zbliżyłem się do niego jeszcze bardziej górując nad nim, chcąc mu w ten sposób pokazać jaka jest różnica między nami. To ja tu jestem Donem, a nie on. To moje rozkazy muszą wszyscy wykonywać bez względu na to, czy mają jakieś wątpliwości, czy też nie.
- Nic nie ukrywam. - zaczął się bronić. - Tylko chcę, abyś pamiętał o tym, że Giovanna będzie moją żoną i że zasługuje na szacunek jako kobieta. A o tamtym co mówiłem wcześniej, masz po prostu zapomnieć. Przyznałem się już do błędu i nie chcę więcej do tego tematu wracać. - w końcu odsunął się ode mnie siadając na fotel za biurkiem. Na pewno chce w ten sposób zwiększyć dystans między nami.
- Skończyłeś już? Czy masz może coś jeszcze do powiedzenia? - mówiłem starając się na niego więcej nie patrzeć. W tym momencie wolę udawać, że bardziej mnie interesuje to co się dzieję na sali klubowej, niż jego gadka. - Jestem przekonany o tym, że nie mówisz mi wszystkiego. I chcę tylko, abyś sobie zapamiętał, że jeżeli coś przed mną ukrywasz, to ja i tak prędzej czy później do tego dojdę. Jak się za pewne sam domyślasz, jeżeli okaże się, że robisz mnie w jakikolwiek sposób w chuja, to będziesz musiał odpowiedzieć za to. Nie będę mógł zrobić dla ciebie żadnego wyjątku. Zdrajca jest zdrajcą. A takie sprawy jak ta dzisiejsza, zawsze możesz mi przekazać przez telefon. Zaoszczędzając mi przy tym cennego czasu, który musiałem na ciebie zmarnować.
Nie mam ochoty już więcej go dzisiaj słuchać. Muszę się jednak dowiedzie, o co mu chodzi. Od czasu, w którym zgodziłem się na jego umowę z Włochami, przy każdym naszym spotkaniu, próbuje coś mi powiedzieć. Jednak zaraz szybko się z tego wycofuje. Biorę swój telefon z biurka i bez pożegnania po prostu wychodzę.
- Julio! - Pedro krzyknął zanim zdążyłem zamknąć za sobą drzwi. - Bym zapomniał. Mario chce się spotkać z tobą i z Polą w sobotę na kolacji pożegnalnej. W niedziele rano wraca z całą rodziną do Włoch - spojrzałem na niego po raz ostatni, zostawiając go bez żadnej odpowiedzi. Tym razem nie zatrzymując się więcej wyszedłem z jego biura, w którym i tak już byłem o wiele za długo. Jeszcze mi kurwa, do tego wszystkiego brakuje spotkania z Mariem.
Po powrocie do domu muszę zapytać Alejandra, czy mają coś interesującego na temat tego starego zboczeńca, za nim powiem żonie o kolacji jaka nas czeka w jego towarzystwie.
Wkurwia mnie ta cała zabawa w kotka i myszkę. Przez te chore podchody, mam wrażenie jakbym stał w miejscu, a świat śmiał mi się prosto w oczy.
Wychodząc z klubu spojrzałem jeszcze raz na okna, za którym stał Pedro uważnie mi się przyglądając. Miałem wrażenie, jakby tylko czekał, aż w końcu wyjdę i dam mu święty spokój. Posłałem mu ostrzegawcze spojrzenie, po czym wyszedłem na zewnątrz. Zaczerpnąłem orzeźwiającego powietrza, przymykając przy tym na chwilę oczy. Moje myśli cały czas wracały do rozmowy, która przed chwilą się odbyła. Zachowanie brata nie daje mi spokoju.
W końcu wsiadłem do auta i ruszyłem do domu. Muszę wrócić do Poli. Zresetować chociaż na moment swój mózg. Jutro przyjże się temu dokładniej, a teraz czas na przerwę.
![](https://img.wattpad.com/cover/271520701-288-k732819.jpg)
CZYTASZ
Rozłączeni w czasie. Tom 2 Zakończona
RomanceKiedy w życiu układa się wszystko idealnie, to zawsze coś musi się w końcu zepsuć. Julio myśląc, że demony przeszłości nie zagrażają już jego rodzinie, wkrótce odkryje jak bardzo się mylił. Czy miłość przezwycięży śmierć? Czy nowi wrogowie okażą lit...