Rozdział 27

1.6K 92 14
                                    

Dzień był zimny i mokry. Gdyby nie to, że był tak ważny dla jej przyjaciół, Hermiona nie wyjęłaby spod kołdry nawet czubka swojego nosa. Kiedy jednak budzik zadzwonił po raz trzeci, a deszcz nadal nie przestawał padać za oknem, w końcu się podniosła.

Nadal trudno było jej zaakceptować zmiany, które wprowadziła w swoim mieszkaniu. Książki nie walały się już po podłodze, ale były równo ułożone na wyczarowanych szafkach. Sięgające sufitu regały, wyglądały masywnie, ale jednocześnie dawały jej poczucie komfortu. Wczorajszego wieczoru transmutowała nawet stary, niepotrzebny pergamin w piękny, klasyczny zestaw foteli. Dokupiła także drewniany stolik, żeby nikt więcej nie zarzucił jej tego, że nie potrafi przyjmować gości. 

Hermiona zajrzała do lodówki i po chwili zastanowienia wyjęła z niej wczorajszą owsiankę. Ruchem dłoni podgrzała ją i dorzuciła garść borówek, po czym nadal stojąc przy kuchennym blacie zjadła posiłek. 

Właściwie nie musiała się spieszyć. Jej zadanie na ten dzień było proste. Musiała jedynie odebrać tort z cukierni, a później pomóc Ginny w dekorowaniu ich domu. Jako, że mężczyźni, na wieczór kawalerski Harry'ego, wychodzili na miasto, Ginny postanowiła zorganizować swoje przyjęcie w mieszkaniu. 

Zważywszy na jej stan, nie planowały alkoholu. Miała być jedynie dobra muzyka, pyszne słodkości i pozytywna atmosfera.

Hermiona wrzuciła miseczkę do zlewu, po czym poszła pod prysznic. Gdy krople spływały po jej ciele, czuła ulgę. Ostatnie dni były takie... spokojne. Jej problemy były błahe, a ona była w stanie sobie z nimi poradzić. Już nie musiała się bać każdej napotkanej czynności. 

*** 

- Przyszedł tort! - wykrzyknęła, lewitując ciasto do domu Ginevry. Na jej zawołanie odpowiedziały wesołe okrzyki jej towarzyszek.

Ginny stała z sokiem w dłoni, szeroko się uśmiechając. Tuż obok Luna głaskała za uchem burego kocura, szepcząc mu do ucha miłe słowa.

Susan podeszła do Hermiony żeby pomóc jej z tortem, a Fleur zajęła się ustawianiem na stoliku reszty ciastek i babeczek.

- Kogo jeszcze brakuje? - zapytała Susan, stawiając ciasto na kryształowej podstawce.

- Pansy - odpowiedziała Ginny, siadając na fotelu. - No i może dołączy do nas Lavender, ale ostatnio męczą ją poranne mdłości.

- Już jestem - zawołała czarnowłosa ślizgonka, wchodząc do pomieszczenia. - Impreza zaczyna się dopiero wtedy gdy dołącza Pansy!

Hermiona zaśmiała się wraz z koleżankami, czując jak przyjemne ciepło roznosi się w jej sercu.

***

- Więcej whisky! - wrzasnął na całe gardło Ron, wyciągając szklankę do góry.

- I wódki - dodał Charlie, dołączając swoje naczynie.

- Weasleyowie - mruknął pod nosem Draco, z niesmakiem patrząc na rudych braci. 

- Okey panowie - Thodore wstał, lekko się chwiejąc i podtrzymując barowego blatu. - Teraz ja stawiam. Barman! - rzucił do wyraźnie zmęczonego ich obecnością mężczyzny. - Kolejka dla tych dżentelmenów. Wypijmy za piękne kobiety i za to, że nasz towarzysz Potter, nie będzie mógł dłużej zawieszać na nich oka.

- Za kobiety - wykrzyknęli razem Ron, Charlie i George, a Bill, jedynie przytaknął im głową.

Draco nie skomentował toastu ślizgona, za to chwycił swoje naczynie i w kilku łykach pochłonął cały bursztynowy płyn. 

Zimne jak jego oczy | ✔  Dramione ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz