Rozdział 5

2.4K 102 11
                                    

- Podobno przetransportowali go wczoraj wieczorem. To dziwne bo magomedycy mówią, że nic mu nie jest, a nadal nie wybudził się z tej chorej śpiączki. Rose, nie wiem co robić, to mój jedyny syn, a teraz wygląda to tak, jakbym go traciła.

Hermiona zamarła, szeroko otwierając oczy. Nienawidziła podsłuchiwać, ale kobieta, która od pięciu minut nie mogła złapać tchu od płaczu w szpitalnej kawiarence, rozmawiała tak głośno, że było to nieuniknione. 

Żadnych objawów. Śpiączka. Wczorajszy wieczór. Gryfonka nie czekała dłużej, jeszcze raz zerknęła na zgarbioną, zapłakaną kobietę, siedzącą dwa stoliki dalej i szybkim krokiem wyszła z kafejki. 

Znalezienie ordynatora nie trwało długo, zresztą ona, jako bezpośrednia pracownica ministerstwa i tak miała pierwszeństwo w rozmowie z nim.

- Podobno przywieziono nowego pacjenta z tymi samymi objawami co Ginny i Adhara? - zapytała, ledwo łapiąc oddech. 

Joah Darcy, młody magomedyk, pełniący rolę ordynatora zmarszczył brwi, jakby wścibskość Hermiony nie była mu na rękę. 

- Tak. Ridley Cardquinn, stażysta Proroka Codziennego. Jego matka zaniepokoiła się, że od dwóch dni nie daje znaku życia i znalazłam go leżącego nieprzytomnie w mieszkaniu - zaczął ruszając w stronę sali chłopaka. - Niby wszystkie trzy przypadki wydawają się podobne, ale jednak wszystko jest inne, Panno Granger. Pan Ridley leżał w pozycji wskazującej na zemdlenie, miał mocno zaciśnięte dłonie, jakby z nerwów, a magiczne badania hormonalne pokazały duży wzrost hormonu stresu w ostatnim czasie. 

- Atak? - zapytała Hermiona, próbując nadążyć za tempem lekarza.

- Aurorzy to sprawdzają, jednak na razie wszystko na to wskazuje. 

Magomedyk przystanął, po czym ruchem różczki otworzył drzwi do najbliższej sali, po czym ruchem ręki zaprosił brązowooką do środka. Hermiona podeszłą do łóżka chłopaka, jeszcze bardziej zszokowana niż kilkanaście minut temu.

Gryfonce można było bezwzględnie zarzucić totalną ignorancję w zakresie kontaktów społecznych, jednak mimo wszystko posiadała ona doskonałą pamięć. Zaliczało się do tego także bezwzględne zapamiętywanie twarzy, spotkanych osób.

Twarz chłopaka nie była dla niej obca. Przed nią, na białej pościeli leżał młody dziennikarz, który przed kilkoma dniami próbował wyciągnąć od niej jakiekolwiek informacje, których de facto nie powinien posiadać. 

W tamtym momencie Granger wiedziała, że to, iż leżał teraz na łóżku w szpitalu świętego Munga, definitywnie nie było przypadkiem. 

***

Draco Malfoy chyba powoli tracił wiarę. Mimo wszystko jednak, uczepił się myśli, że stan jego córki się nie pogarsza, więc może, w jakiejś tam przyszłości, uda mu się ją ocalić. 

Nawet w tamtej chwili, gdy wertował po kolei wszystkie raporty aurorów z ostatniego dnia i siedział wygodnie rozłożony na fotelu Harry'ego, te myśli nie opuszczały go ani na krok.

- Może powinienem oddać ci moją posadę razem z tym krzesłem, hm? - powiedział Potter, wchodząc do swojego biura i rzucając dokumenty pod sam nos ślizgona.

- A w życiu - odpowiedział platynowłosy nawet nie odwracając oczu od czytanego tekstu. - Nikt nie zmusi mnie do wzięcia najgorszej roboty na świecie z własnej woli.

- Ale fotel możesz zatrzymać?

- Nie zaprzeczę.

Harry pokręcił głową, rozbawiony. Nawet jeżeli Draco przez lata ukazywał się jako bezwzględny arystokrata, teraz po takim czasie pracy z nim, Harry wiedział, że w środku był zabawną i dającą się lubić osobą.

Zimne jak jego oczy | ✔  Dramione ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz