Rozdział 4

2.6K 103 9
                                    


Ron Weasley  wlókł się niepewnie za Harrym, jednocześnie uważając, by nie uderzyć głową o bezsensownie niski strop na klatce schodowej. Zawsze dziwiło go, że kiedyś słoneczna, pewna siebie gryfonka, teraz zmieniła się w odsuniętą od świata kobietę, która powoli zachowaniem przypomina Snape'a. Przez pewien czas podejrzewał nawet, że może to skutek uboczny tworzenia eliksirów, albo zbyt dużej ilość czasu spędzanego w lochach. Teraz nie zastanawiał się nad przyczyną, zostało mu jedynie wypominanie sobie, że nie zawalczył o nią wtedy, kiedy mógł. Może nawet nie jak o swoją dziewczynę, ale po prostu jak o przyjaciółkę. 

- Nienawidzę tego miejsca - mruknął, wzdrygając się, kiedy z sufitu spadła na niego kropla jakiejś cieczy. - Kuźwa nie mogli załatwić jej laboratorium w jakimś przyjemniejszym otoczeniu? 

Harry prychnął pod nosem.

- Też ją o to pytałem. Zrobiła mi referat o tym, jaki negatywny wpływ ma słońce na tworzenie mikstur i jak wielkim jestem ignorantem. 

- Cała Miona - Ron mimo wszystko poczuł jakieś rozczulenie. - Dziwi mnie tylko, że zgodziła się pomóc tej fretce.

- Ta "fretka" to mój przyjaciel i współpracownik. Serio Ron, mógłbyś odrobinę wydorośleć. Ciekawe jak ty zachowywałbyś się, gdyby otruli ci córkę. 

Ron skrzywił się nieznacznie. Cholernie pragnął rodziny. Miał nawet kilka kobiet w swoim życiu w USA, ale cóż, żadna nie była Hermioną. Tą dawną, wiecznie skupioną uczennicą, którą z całego serca pokochał. Nawet jeżeli jego miłość została zduszona, przez samą gryfonkę, on wiedział, że uczucie nie zniknie tak łatwo. Może dlatego teraz tak bardzo bał się znowu spojrzeć jej w oczy.

Kiedy Harry skontaktował się z nim i wręcz błagał, żeby jak najszybciej wrócił do Londynu, nie zastanawiał się ani sekundę. Od razu zamknął filię sklepu, spakował walizkę i ruszył w rodzinne strony.

 Harry odblokował drzwi, które z głośnym stęknięciem ukazały przejście do ponurego i według Rona, całkowicie nieprzyjemnego miejsca. Hermiona stała pochylona nad jakimiś dokumentami, ale gdy tylko usłyszała, że przyszli, natychmiast odwróciła się w ich stronę. Jej mina była wyraźnie zacięta, tak jakby pod kolejną maską chciała ukryć, że przybycie Rona wywołało w niej jakiekolwiek emocje.

Rudowłosy spiął się, ale próbując nie dać po sobie nic poznać podszedł do niej z lekkim uśmiechem.

- Nic się nie zmieniłaś – powiedział, chociaż oboje wiedzieli, że to kłamstwo. Z dawnej, ślicznej WiemToWszystko nic już nie zostało.

- Ty też nie. Dobrze cię widzieć – odpowiedziała nie patrząc mu w oczy. - Nie ma jednak czasu na rozmowy. Jesteś ostatnim z Weasleyów, który nie przeszedł badań. Harry wytłumaczył ci o co chodzi?

- Chcesz sprawdzić poziom czegoś tam, czego Ginny i ta młoda Malfoy'a mają mniej. Serio Miona, oboje nie liczymy, że zrozumiem o co w tym chodzi, ale zrobię wszystko dla mojej młodszej siostrzyczki.

Hermiona kiwnęła głową na znak, że rozumie, po czym pospiesznie wyciągnęła zabezpieczony pergaminem flakonik. Drobinki tak jak za pierwszym razem rozpierzchły się po pomieszczeniu, by ku zdziwieniu Rona, nagle wtopić się w jego ciało.

- To bezpieczne? - jego głos zabrzmiał bardzo nerwowo.

- Wiesz, że nie podałabym ci niczego zagrażającego życiu. Nie panikuj.

Rudowłosy zamilkł, ale jego mina nadal pozostała lekko przerażona. Harry, patrzący z boku pomyślał, że wygląda całkiem jak mały chłopiec, który tak panicznie bał się pająków w dzieciństwie. Ta myśl była szczególnie rozczulająca, patrząc na to, jak wszyscy się zmienili.

Zimne jak jego oczy | ✔  Dramione ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz