19

581 39 24
                                        

W jednym momencie odskoczyliśmy od siebie i udawaliśmy, że dalej się nie znosimy.

Drzwi otwierały się bardzo powoli, jakby ktoś nie chciał nas wystraszyć ani na niczym przyłapać.

Ja szybko odwróciłem się w ich stronę, a Kamil usiadł przy ścianie obok łóżka.

-Moje gołąbeczki!! Ja pierdole przepraszam. Zły moment aleee wiedziałem! Szczerze? To nawet nie jest mi źle, że wam przerwałem, bo musiałem się przekonać czy wygrałem zakład.

-Czyli był jakiś zakład jeszcze? Nie no ja was kiedyś wszystkich zapierdolę, przysięgam. – powiedziałem wkurzony na tego idiotę. – Jeszcze powiesz mi, że ty go tu przysłałeś. CZEMU KAŻDY Z WAS CHCE MI ZROBIĆ NA ZŁOŚĆ!? CZEMU WSZYSCY TAK BARDZO SIĘ UWZIELI!?

-Jezu, opanuj nerwy Krystian. Aż tak bardzo nie lubisz mojego towarzystwa?

-Oj widzę, że ktoś tutaj z kimś flirtujee – powiedział Mandzio śmiejąc się jakby powiedział zajebisty żart. Nie no zajebisty serio. Taki zabawny jest, że hit. Umarłem ze śmiechu. HA HA HA HA HA. Śmieszny jesteś Łukaszu! Może zostań komikiem! O tak idealny zawód; a potem wyjedz do stanów i zarabiaj milion na swoich zajebistym poczuciu humoru. Tak właśnie.

-Wychodzę. – rzuciłem krótko i twardo, po czym udałem się w stronę drzwi.

Kiedy moja noga miała przekroczyć próg pokoju, zderzyłem się z Yoshim. Co on tutaj robi w ogóle? Nie było go i nagle wyskakuje mi przed mordą. No ciekawie.

-Oho, cześć ruro.

-Oho nie cześć szmaciuro. -Przywitałem się z nim naszą wyćwiczoną piątką i wyszedłem stamtąd.

-A tego co dziś ugryzło? – zapytał Filip.

-A wiesz. ...Miłość. – powiedział Mandzio, a po jego słowach Kamil wyszedł z pokoju za mną.

Kierowałem się do samochodu. Byłem zdenerwowany tą sytuacją z chłopakami. Niech mi jeszcze powiedzą, że to Ewron się zakładał, że mnie pocałuje czy coś. Nie no nie da się. Szmaciury jebane. Po co ja kiedykolwiek im zaufałem. Nawet ten debilny Mandzio. Jezu, tak ciężko się nie wtrącać?

Byłem już przy samochodzie, w jednej ręce trzymając palącego się papierosa, a w drugiej kluczki do auta.

Otwierając, usłyszałem za sobą kroki. Wcześniej słyszałem też, że ktoś mnie wołał, ale to zignorowałem, bo myślałem, że to właśnie chłopaki.

Odwróciłem się, a szatyn był już bardzo blisko mnie. No tak. Jeszcze ten.

Kamilek.

-Ej, weź tak nie uciekaj. – powiedział już lekko zdyszany.

-No to wytłumacz mi to wszystko. Bo mnie już to serio irytuję, że ja zawsze o wszystkim nie wiem, a moje życie ustawiane jest za moimi plecami.

Czekałem na jego odpowiedź chwilę i zacząłem wsiadać do auta, ponieważ nie oczekiwałem od niego odpowiedzi. Jeżeli chciał mi na to odpowiedzieć, no to cóż. Zwlekał za długo.

Zamknąłem drzwi i przekręciłem kluczyk w stacyjce. Moją głowę pochłaniały myśli tego jak bardzo jestem sierotą, że nie zorientowałem się, że to wszystko to głupia gra.

Odwróciłem głowę, żeby zapiąć pasy i nagle zobaczyłem jego twarz przed moją. Gapił się na mnie w bezruchu na siedzeniu obok.

Kiedy on tu wszedł!? WTF!? Tak bardzo wyłączyłem się od rzeczywistości, że nawet go nie usłyszałem.

-Krystian, proszę.

-Wyjdź no.

-Nie. Jedź do siebie, wytłumaczę ci wszystko na miejscu.

-Dlaczego wszyscy mi to robicie – wymruczałem pod nosem.

-Bo sam byś nie dopuścił do siebie myśli, że możesz sobie z czymś nie radzić.

-Co?

-Nieważne

Nie chciało mi się teraz z nim kłócić. Za dużo się dzisiaj wydarzyło, byłem zmęczony i przytłoczony tym wszystkim.

Po parunastu minutach drogi, którą spędziliśmy w ciszy, zapytałem:

-Czy to co mówiłeś, to była prawda?

-Chodzi ci o..

-Tak o to.

-Wszystko powiem ci w domu.

Tutaj mi już coś nie grało. Gdyby mnie serio kochał, nie zawahałby się powiedzieć mi to teraz. Coś jest na rzeczy. Znowu dałem się nabrać.

Dojechaliśmy.

Wysiadłem z samochodu i udałem się do klatki. Kamil zrobił to samo. Nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem, od mojego pytania. Ciekawy jestem, czego się dzisiaj jeszcze dowiem. Może nie było po mnie tego widać, ale byłem zbulwersowany. Może za bardzo brałem to do siebie, ale już któryś raz przyłapuje ich na kłamstwie i zakładach. I cały czas wszystko kręci się wokół mnie.

Otworzyłem drzwi mieszkania i udałem się do salonu. Kamil podążał za mną i nie raczył w dalszym ciągu powiedzieć ani słowa. Była jakoś 1 w nocy tak napomknę.

Usiadł na kanapie, a ja w tym czasie wyjąłem z lodówki piwo dla siebie. Usiadłem naprzeciwko niego, patrząc za okno i popijając alkohol.

-Krystian.

-Wow odezwałeś się – pomyślałem.

-Wiem jak to wygląda. Ale to nie jest totalnie tak jak myślisz. Zacznijmy od początku.

Od początku. To ciekawe od ilu robią to wszystko za moimi plecami.

-Pamiętasz jak miałem tę dramę z Blaszką a ty z gitami, co nie? – przytaknąłem głową. – zbliżyliśmy się do siebie. Wszyscy nas shipowali, ale udawaliśmy przyjaciół. Dobrze wiemy, że nie byliśmy tylko nimi, że nie tylko to do siebie czuliśmy.

Tym razem popatrzyłem na niego. Jego błękitne oczy świeciły, oświetlone przez blask księżyca. Skupiłem się tylko na nich i nie miałem już ochoty odwracać wzroku.

Nigdy.

-Skąd to możesz wiedzieć – spytałem sarkastycznie.

-Bo nie wyobrażam sobie, że ty niczego do mnie nie czułeś przez ten czas. Ja do ciebie owszem. Byłem w tobie zakochany od dawna. Nigdy nie dawałem tego po sobie poznać - i tu nie dokończył bo mu przerwałem.

-Właśnie. Wiesz jak ciężko było z myślą, że jestem w friendzonie? Jakby no, skoro wiedziałeś, to czemu nic nie robiłeś. Czemu nie mówiłeś.

-Czy to nie jest oczywiste, nosz ile się znaliśmy. Nie chciałem popsuć naszej przyjaźni. Wiedziałem, że gdybyśmy byli razem i na przykład się rozstali, straciłbym cię na zawsze. – Po tych słowach zrobiło mi się tak jakoś ciepło na sercu.

-Potem nie wiem, mieliśmy przerwę od siebie, wyjaśniliśmy to sobie. A potem jeszcze zabrałem cię nad to jezioro. -zrobił przerwę na oddech i kontynuował – potem ta impreza – wydawało mi się, czy on serio ma łzę w oku? – siedziałem z tobą w tym szpitalu dniami i nocami. Płakałem i mówiłem jak za tobą tęsknie. A potem nie wiedziałem co się stało. Nie wiedziałem co zrobiłem w tym clubie. – tak, łza mu spłynęła z policzka. A mi pięć. Jezu. – brakowało mi cię. To co ci powiedziałem to była najszczersza prawda. – AJAJAJJAJ

-Kocham cię Krystian. Nie chcę cię więcej stracić. Jesteś dla mnie ogromnie ważny i zrobię wszystko, żeby nam się udało. Jeżeli nie to przynajmniej być przyjaciółmi. Ja poczekam.

Bez zastanowienia pocałowałem go. Teraz nie musiałem się obawiać.

-I wiedz, że o nic się z nikim nie zakładałem. Oni tam coś robili. To wszystko do ciebie ode mnie było szczerze. Kocham cię.

Ponownie go pocałowałem.

-Kocham cię Kamil. Nie chce cię stracić, ale jeżeli mnie okłamujesz, to wiedz, że cię zajebe kiedyś. – I znowu go pocałowałem.






1086 słów

OHO II Hopaki / Nexe x EwronOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz