2.Kiedyś musi być ten pierwszy raz...

1.9K 30 16
                                    


Jak oni mnie wkurwiają, czemu bym miała nagle się przeprowadzać do człowieka którego nie znam. I czemu nagle mam porzucić swoje teraźniejsze życie, tylko dlatego że, moja rodzicielka idzie do więzienia. I czemu nagle kiedy wszystko zaczęło się układać przychodzi ta jedna osoba i wszystko musi spierdolić?. Akurat ta kobieta nie pierwszy raz mi niszczy życie, więc powinnam być do tego przyzwyczajona. 

-Ola!!! -usłyszałam kiedy pakowałam ostatnie swoje rzeczy do torby. Zeszłam po schodach które nie zbyt były w dobrym stanie, rozwijając moją myśl były one stare i drewniane a zejście po nich bez wypierdolenia się wynosiło 0,000000000001% 

-Czego?- powiedziałam wchodzą do zielonego pomieszczenia zwanego kuchnią. Wszyscy patrzyli sie na mnie ze współczuciem, a do ich oczu z każdą chwilą zbierało sie coraz więcej łez. Ja nie chciałam opuszczać ich, a oni mnie. Ale co ja mogę powiedzieć jestem tylko głupią trzynastolatką która nic nie wie o życiu. 

-----------------------------------------------------------------------------------

Wsiadłam do auta i tak ruszyliśmy i właśnie wtedy zdałam sobie sprawę w jakiej sytuacji jestem. Nie wiem czy powinnam się cieszyć czy płakać. Moja sytuacja wyglądała tak jechałam z obcym mężczyzną autem do warszawy, czyli mniej więcej na drugi koniec polski. A co do wczorajszej rozmowy to chodziło im o to że tłumaczyli mi kim jest ten mężczyzna. Jak już sie domyślacie był on moim ojcem, który zostawił moją rodzicielkę po tym jak go zdradziła. Jechaliśmy autem i coraz bardziej zdawałam sobie sprawę z tego że jest duże prawdopodobieństwo że nie zobaczę już z tamtą nikogo ja nawet sie nie pożegnałam z moimi przyjaciółkami z nikim. A na dodatek nie boje się tego że nie znam tego mężczyzny tylko tego że od poniedziałku ludzie się będą do mnie pisać i wypytywać dlaczego mnie nie ma w szkole?, dlaczego nauczyciele nie czytają mnie na liście obecności? Siedziałam w aucie i wpatrywałam się w krajobraz za szybą. 

-Będzie dobrze, zobaczysz- odezwał się mężczyzna który miał na imie Aleksiej. Nie odpowiedziałam mu nadal wpatrywałam się w widok za oknem. -nie chcesz się odzywać to nie, nie zmuszam, ale kiedyś będziesz musiała, bo do twojej osiemnastki będziemy razem mieszkać.

-Skąd wiesz, Może ją wypuszczą i wrócę do domu-odpowiedziałam gdyż miałam cichą nadzieje że za parę miesięcy ją wypuszczą chodź wątpiłam w to tak samo jak to ze nie spadnę idąc po schodach. 

-Teraz twój dom jest w Warszawie, a to że ją wypuszczą do twojej osiemnastki jest nikłe a nawet jeśli to wątpię że odzyska prawa rodzicielskie- powiedział nie spuszczając wzroku z drogi. Nie odpowiedziałam mu nie chciałam o niej mówić. Dopiero po godzinie drogi dotarło do mnie że praktycznie jesteśmy tacy sami. W pewnym momencie oparłam głowę o szybę i zamknęłam oczy. Kiedy się obudziłam nadal jechaliśmy jednak pod moją głową znajdowała się poduszka, a przykryta byłam kocem z radia leciała jakieś rosyjski hip-hop.

-długo jeszcze -zapytałam podnosząc głowę. 

-jeszcze trzy godziny-odpowiedział spokojnie. Spojrzałam się na niego i stwierdziłam że jest przystojny. 

 -Opowiedz coś o sobie- wypaliłam niespodziewanie. 

-Eeeemmmm więc tak pracuje oprócz ciebie mam jeszcze syna który ze mną mieszka i dziewczynę która też ze mną mieszka- powiedział to tak jak by sie czegoś bał.

-fajnie, gdzie pracujesz? 

-Emm mam własną firmę, nie powinno cie to za bardzo interesować, bo nie ma się czym zachwycać całymi dniami siedzę i przeglądam papierki, albo chodzę na nudne spotkania. -coraz bardziej zaczynał się denerwować -to może ty opowiedz teraz coś o sobie- na to pytanie jego głos był normalny, było to dziwne, ale on cały jest jakiś dziwny 

-Wiec no tak, nie posiadam z byt wielu przyjaciół w miarę dobrze się uczę, Pale i pije a na dodatek kiedyś ćpałam, ale przestał bo zastrzelili mojego dilera, później zaczęłam coraz więcej grać w pokera i tak stałam się rasową hazardzistką, która nigdy nie przegrała potem poznałam Tomka z którym byłam w związku do puki ze mną nie zerwał w dość nie typowy sposób, później poznałam moją przyjaciółkę Alicję z którą już się nie zadaje. Jeszcze w miedzy czasie zaczęłam jeszcze bardziej angażować się w muzykę nagrałam płytę wydałam sto sztuk z tego tylko pięćdziesiąt się sprzedało. Jeszcze prawie trafiłam do więzienia, ale dzięki jednemu typowi co miał u mnie dług wyszłam i tak wygląda streszczenie mojego nudnego i bezsensownego życia.-powiedziałam to bez emocji, bez żadnych emocji byłam już tak znieczulona tym wszystkim że nawet mnie to nie interesowało co Aleksie sobie o mnie pomyśli. 

-Ciekawe, nadal ćpasz, palisz, pijesz? -zapytał jak by się o mnie martwił. 

-zabili mi dilera więc nie ćpam, a jeśli chodzi o palenie i picie to czasami się zdarzy -powiedziałam zgodnie z prawdą.  

-A co z tym z Tomkiem i Alicją ? -No normalnie mówił to jak by go to interesowało, a wszyscy wiemy że nie. 

-Tomek się powiesił, a Alicja zginęła pół roku temu, bo jacyś debile stwierdzili że sobie  pohandlują ludźmi- powiedziałam lekko podniesionym tonem. 

-Przykro mi, a za co poszłaś siedzieć? 

-czy to jest przesłuchanie? 

-Może 

-Mówiłeś że pracujesz w korpo a nie w policji. 

-Jesteś moją córką i powinienem wiedzieć o takich rzeczach. 

-A ty jesteś moim ojcem i powinieneś przy mnie być... 

-przecież jestem 

-gdzie byłeś rok temu? gdzie byłeś dwa lata temu? założyłeś pelerynę niewidkę, czy to ja jestem ślepa? 

-Jeśli myśli że nie chciałem się z tobą widywać to się mylisz, chciałem starałem się, ale kobieta która cie urodziła stwierdziła że nie jestem jej ani tobie potrzebny. -powiedział a ja zaniemówiłam tyle lat ledwo wiązałyśmy koniec z końcem nie miałyśmy co jeść a ona odrzuciła jego pomoc? Obróciłam wzrok w stronę okna i oparłam się o szybę i znowu zasnęłam. Obudziłam się a między nami nadal panowała grobowa cisza, strasznie nie zręcznie, postanowiłam że się odezwę jako pierwsza nie robię tego zbyt często a  w sumie nigdy ale kiedyś musi być ten pierwszy raz. 

-Próbowałam ukamieniować sąsiadkę- powiedziałam po cichu.

-co? -powiedział na chwile obracając głowę w moją stronę. 

-Próbowałam ukamieniować sąsiadkę, za to prawie poszłam siedzieć- z prostowałam na co on się zaśmiał pod nosem. -co cie tak śmieszy? 

-To że prawie ukamieniowałaś swoja sąsiadkę -powiedział ledwo powstrzymując śmiech. 

-To nie moja wina że miałam jej dość i stwierdziłam że ukrócę jej los.- powiedziałam i zaczęliśmy się śmiać chwile później znowu zasnęłam. 










122 days//MataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz