6.Czyli jestem twoim chłopakiem?...

516 9 1
                                    


– Michał!

 – No co chcesz kobieto, daj mi grać-odpowiedział. Minęły już 3 godziny, a on nadal gra z chłopakami. Wkurwiłam się, bo Michał wydzwaniał do mnie, żebym do niego przyszła, a jak przyszłam to kurwa siedzi i gra. Po piętnastu kolejnych minutach wstałam wzięłam swoje rzeczy i wyszłam, a Michał nawet nie zwrócił uwagi. Weszłam do swojego pokoju, trzaskając drzwiami i położyłam się na łóżku. Naglę po pokoju rozniósł się dźwięk dzwoniącego telefonu. 

 – halo? 

 – Gdzie ty kurwa jesteś!? – było słychać to jego wkurwienie.

 – w domu – odpowiedziałam ze spokojem.

 – Nie mogłaś kurwa poczekać tych jebanych 5 minut, czy ja o wiele proszę?

 – Po pierwsze nie krzycz na mnie, a po drugie to czekałam JEBANE 4 GODZINY JAK BYŚ CHCIAŁ WIEDZIEĆ, LICZYŁAM NA FAJNY DZIEŃ, A TYLKO ZMARNOWAŁAM SWÓJ CZAS! – i się rozłączyłam. Później dzwonił co chwile, ale nie odbierałam. Po jakiejś godzinie usłyszałam głos Matczaka, który był na dole domyśliłam się, że przyszedł do mnie. Wzięłam telefon, buty i napisałam karteczkę, że wychodzę i wrócę jutro. Otworzyłam okno i wyszłam przez nie, nie chciało mi się z nim gadać, a w tamtym monecie to było najlepsze rozwiązanie. Kiedy siedziałam tak na dachu zauważyli mnie sąsiedzi i się krzywo popatrzyli, a ja tylko uśmiechnęłam niewinnie i im pomachałam. Kiedy Matczak był już dość daleko zrobiłam skoczyłam z drugiego piętra na chodnik i się nie zabiłam. Od dzieciństwa opracowywałam skakanie z dużych wysokości.

 Kilka dni później... {inaczej czytaj: chuj wie, ile później...} 

 Siedziałam sobie spokojnie na schodkach od Wisły i gapiłam się w taflę wody. Nagle poczułam jak ktoś mnie przytula. Nie trzeba być geniuszem, żeby się skapnąć, że to był Michał.

 – Czemu się nie odzywałaś, nie odpierałaś odpisywałaś?

 – Po jakiego chuja u mnie byłeś? 

 – Chciałem cię przeprosić słabo wyszło – spuścił wzrok. 

 – Jasne – odpowiedziałam 

 – zgoda? – zapytał z nadzieją 

 – Zgoda – odpowiedziałam, a on mnie zaczął całować, a ja zaczęłam oddawać pocałunki.

 – Chodź do mnie – powiedział, a już po chwili nie czułam gruntu pod nogami wtuliłam się w tors chłopaka i zasnęłam. Oślepił mnie blask słońca, który padał na moją twarz. Otworzyłam oczy i zobaczyłam siebie i Matczaka w jednym łóżku. Nie przestraszyłam się, bo czułam na sobie ubrania, ale nie byłam w tych, w których zasnęłam. Miałam na sobie za dużą bluzę chłopaka. Poszłam wziąć prysznic i się przebrać w czyste rzeczy, których nie posiadałam, więc zajebałam mu jakąś bluzę i usiadłam na fotelu chłopaka.

 – Chodź do mnie koteczku ty mój najsłodszy – powiedział

 – Uważaj, bo cukrzycy dostanę – powiedziałam i usiadłam na niego okrakiem. 

 – chciałem spać, a nie cię przeruchać, ale to też może być – zaśmiał się 

– ej czy to jest moja bluza – zapytał 

 – tak kulturalnie ją sobie przywłaszczyłam

 – a ktoś ci pozwolił? Miałem zamiar ją dzisiaj ubrać dla twojej wiadomość...- chciał coś jeszcze powiedzieć, ale mu przerwałam. 

 – Po pierwsze ja nie muszę mieć pozwolenia na branie ubrań swojego chłopaka, a po drugie wyglądam w niej lepiej od ciebie, a potrzecie możesz se ubrać coś innego...

 – czyli jestem twoim chłopakiem? 

 – a nie? 

 – nie no jestem przecież żarty se robię – zaśmiał się nerwowo. Było widać, że nie żartował. Położyłam głowę na jego torsie i poszłam spać dalej.





122 days//MataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz