18.

408 52 15
                                    

24 czerwca, środa

Wzięłam głęboki oddech, wdychając piękny zapach świeżo parzonej kawy. Lekko poprawiłam daszek na głowie, który przekręcił mi się na bok podczas pracy i wzięłam do ręki filiżankę kawy. Z całkowitą precyzją przyozdobiłam ją bitą śmietaną, a następnie całość polałam czekoladowym sosem. Odwróciłam się z idealnie wykonaną filiżanką kawy w dłoni i postawiłam ją tuż przed czarnowłosym mężczyzną.

- Dziękuję - rzucił Terence, uśmiechając się do mnie wdzięcznie. Zagryzłam od środka policzek i przypatrzyłam się, jak upił łyka napoju.

- Smakuje?

- Oczywiście - odparł pewnie i oblizał językiem usta, na których została przedtem warstwa bitej śmietany. Uśmiechnęłam się sympatycznie i usiadłam z powrotem za ladą, opierając podbródek na dłoni i zerkając na studenta.

Terence, który wczoraj zaliczył ostatnie kolokwium przed sesją i na najbliższy tydzień miał wolne, postanowił, jak zresztą robił to już od dłuższego czasu, przyjść do mnie do pracy i posiedzieć przy mnie, popijając kawę. Mojej uwadze nie umknęło, że tego dnia student wziął mocniejszą, czarną kawę, chociaż zawsze wybierał zwykłe latte. I cóż, po jego zmęczonej twarzy mogłam się domyślać, że nadal był nie do końca wypoczęty po urodzinach poprzedniego dnia.

Impreza się udała. Zdecydowanie. Poznałam wszystkich jego najbliższych przyjaciół, sporo rozmawiałam z nim i jego rodzeństwem. Wszyscy byli bardzo sympatyczni, a samo spotkanie minęło w świetnej atmosferze. Każdy trochę wypił, a w szczególności solenizant, którego postanowiliśmy trochę upić. Tak tylko troszeczkę.

Westchnęłam cicho, zerkając naprzeciwko siebie na widok za szybą. Po deptaku chodziło sporo ludzi. Dochodziła godzina lunchu.

- Nadal nie wiem, jak to się stało, że wiedziałaś o moich urodzinach - rzucił nagle młody mężczyzna, przyglądając mi się w zastanowieniu. Przyodziałam na twarz minę niewiniątka.

- I raczej pozostanie to moją małą tajemnicą - odparłam, na co Terry posłał mi intensywne spojrzenie, zapewne chcąc mnie przekonać do zmiany zdania bitwą na wzrok. Mimo wszystko nie opuściłam spojrzenia.

Jeszcze przez chwilę wpatrywaliśmy się sobie intensywnie w oczy, aż u drzwi rozbrzmiał charakterystyczny dzwoneczek i musiałam odwrócić się w tamtą stronę. Jak się okazało, do środka wszedł Victor, mój szef.

- Cześć, coś się działo, jak mnie nie było? - zapytał od razu mężczyzna, posyłając mi przelotne spojrzenie. Idąc w moją stronę, zdjął szybko torbę z ramienia. Zmarszczyłam brwi, przyglądając się jego zachowaniu.

- Nie, wszystko jak zawsze w porządku - odparłam zgodnie z prawdą. Trzydziestolatek wygładził dłonią ciemne włosy. Prędko podniósł z podłogi butelkę wody mineralnej i nalał jej do pierwszej lepszej szklanki, a odwróciwszy się do nas tyłem, wypił łapczywie płyn.

Przechyliłam głowę na bok, przyglądając się jego nagłym, nerwowym ruchom. Tak bardzo niepodobnym do tego zawsze spokojnego, odpowiedzialnego Victora.

- Coś się stało? - zapytałam, patrząc uważnie na jego plecy. Kątem oka ujrzałam, że Terry również spostrzegł dziwne zachowanie mojego szefa.

Na moje pytanie mięśnie Victora wyraźnie się spięły. Mężczyzna odłożył powoli szklankę, ale uparcie przypatrywał się powierzchni blatu.

- Czy coś jest nie tak z Shirley? - zapytałam ostrożnie o ton ciszej. Kobieta nie przyszła dzisiaj rano do cukierni, tak samo jak Victor, jednak byłam pewna, że przyjdą razem, gdy tylko załatwią swoje sprawy. Tak się jednak nie stało.

goździki | ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz