5.

514 58 9
                                    

6 czerwca, sobota

Cichy budzik z telefonu rozbudził mnie z płytkiego snu. Sięgnęłam prędko po urządzenie, wyłączając je i z lekkim zawodem zauważając, że była sobota rano, a ja nie spałam nawet czterech godzin. Przeciągnęłam się obolała po spaniu w dość niewygodnej pozycji i przecierając oczy rękawem bluzy, w której spałam, spojrzałam na własne łóżko. Terence nadal drzemał.

W ciągu nocy właściwie nie spałam, a raczej czuwałam. Cały czas byłam świadoma tego, co się działo dookoła mnie. Maddie nie przyszła w nocy, co mnie bardzo martwiło, ale planowałam zadzwonić do niej, kiedy już będę szła do pracy. A póki co musiałam pomyśleć nad tym, co zrobić ze śpiącym w mojej sypialni mężczyzną, gdy już będę musiała wyjść z mieszkania.

Zachichotałam cicho z tego, jak głupio brzmiało to w mojej głowie.

Wstałam z fotela i z szafy wyjęłam ciuchy, które po szybkiej, porannej toalecie kilkanaście minut później miałam już na sobie. Ubrałam czarny, cienki golf i beżową, sztruksową spódniczkę. Złotawe włosy starannie rozczesałam i związałam w średniej wysokości kucyka, a rzadką grzywkę poprawiłam na czole. No i nie mogłam się obejść bez korektora pod oczy, bo cienie, które się tam pojawiły, odstraszyłyby wszystkich klientów cukierni.

Gotowa, wyglądając jak na co dzień, wróciłam do swojej sypialni, spoglądając na śpiącego Terence'a. Spał na boku, odkryty, odwrócony tyłem do mnie. Jego czarne, krótkie loki były już kompletnie zmierzwione. Bezwiednie uśmiechnęłam się pod nosem na ten widok.

Tak niewyobrażalnie bardzo cieszyło mnie to, że mogłam go bliżej poznać. Po tym jak wpadł na mnie parę dni wcześniej w parku, byłam okropnie ciekawa jego osoby. Wydał się dla mnie intrygujący, mimo że nie wyglądał na osobę otwartą. Chyba mogłam nawet stwierdzić, że był nieśmiały. A przynajmniej co do nowo poznanych ludzi, bo wobec Vivian zdawał się być zupełnie inną osobą niż co do mnie.

Zanuciłam coś pod nosem i zaczęłam pakować swoją małą torebkę, myślami będąc zupełnie gdzie indziej. Co miałam z nim teraz zrobić? Budzić go, czy zostawić samego w domu? Żadna z opcji nie wydawała się być odpowiednią, zwracając uwagę na to, że miałam jedynie piętnaście minut, żeby wyjść z domu.

Westchnęłam cicho i ruszyłam do kuchni, gdzie zrobiłam sobie na śniadanie jogurt z musli. Byłam kompletnie w kropce, ale z pewnością nic lepszego nie wymyślę na pusty żołądek. Prawda?

Zajęta jedzeniem słodkiego śniadania, myślami odleciałam w zupełnie inną rzeczywistość i kompletnie zapomniałam, że wybierałam się do pracy. Dopiero w momencie, gdy po długim wpatrywaniu się gdzieś przed siebie, bezwiednie zerknęłam kątem oka na zegarek, zorientowałam się, że zostało mi piętnaście minut do początku zmiany.

Przeklęłam cicho pod nosem i, zerwawszy się od stołu, odłożyłam brudne naczynie do zlewu i prawie biegiem przemieściłam się do swojej sypialni. Zarzuciłam na ramiona letnią, beżową kurtkę i torebkę na ramię, a wtedy moje spojrzenie spoczęło na śpiącym mężczyźnie.

Cholera, całkiem o nim zapomniałam!

Wpatrywałam się w niego przerażona do szpiku kości, aż nagle z opresji uratował mnie dźwięk przekręcanego zamka do drzwi i kroki w przedpokoju. Jednym skokiem znalazłam się na korytarzu i, widząc tam rozbierającą się z wierzchnich ubrań Maddie, pisnęłam cicho ze szczęścia. Co za szczęście!

goździki | ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz