12.

423 48 16
                                    

16 czerwca, wtorek

Od zawsze marzyłam o posiadaniu zgranej paczki przyjaciół, z którą mogłabym spędzać wspólnie czas. Wycieczki autem, wyjazdy na wakacje, nocowania, chodzenie bez sensu po mieście czy oglądanie wspólnych filmów. No właśnie.

Z pewnością nie uważałam Terence'a i Vivian za moich przyjaciół. Jakby nie patrzeć, znałam ich dopiero od dwóch tygodni, jednak to nie zmieniało faktu, że nasz wspólny wypad do kina był świetny. Dla mnie wręcz wymarzony. Na sali kinowej oprócz nas było pięć osób. Zajęliśmy miejsca z tyłu na kanapach, rozłożyliśmy się na nich wygodnie i podjadając popcorn, cicho komentowaliśmy i śmialiśmy się z filmu. Nigdy nie sądziłam, że taka zwyczajna czynność może być tak ciekawa i przyjemna, gdy wykonuje się ją z ludźmi, którzy wywołują na twojej buzi uśmiech.

Po dwugodzinnym seansie wyszliśmy z sali kinowej i usiedliśmy na moment w kawiarence znajdującej się w tym samym budynku. Terence i ja zamówiliśmy sobie po gorącej czekoladzie.

— Przypomniało mi się, jak w drugiej klasie obejrzałyśmy całą dramę naraz na dzień przed sprawdzianem z matematyki — parsknęła Madeline, spoglądając na ulotkę japońskiej dramy, którą wzięła z kasy biletowej. Oczy Vivian zabłysły, gdy popatrzyła na przyjaciółkę.

— A może chcesz powtórkę z rozrywki? — zapytała, wlepiając w szatynkę intensywne spojrzenie. Maddie najpierw zamrugała zdezorientowana oczami, po czym uśmiechnęła się i spojrzała na nas.

— Co wy na to?

Pokręciłam przecząco głową, obejmując dłonią kubek termiczny z logiem kawiarni.

— Nie zarywam nocy w ciągu tygodnia — wytłumaczyłam, a Maddie zmrużyła ostrzegawczo powieki. — Nawet dla dram. — Przewróciłam oczami.

— A ja nie lubię dram — stwierdził Terence, gdy zobaczył na sobie spojrzenia dziewczyn.

— No cóż, ale ja się na to piszę. Dzisiaj? — Moja przyjaciółka zwróciła się do rudowłosej studentki.

— Jasne!

— A przypadkiem nie masz jutro wykładów? — zauważył dwudziestotrzylatek, unosząc jedną brew ku górze.

— Jutro nie mam nic ważnego — odparła lekceważąco, a Maddie przytaknęła na jej słowa. — Może pójdziemy już teraz? Jak chcemy wyrobić się do rana, to powinnyśmy się pospieszyć — stwierdziła Vivian, a ja zerknęłam na zegarek. Było po dziewiętnastej.

— Jasne.

— Idziemy do ciebie? — zapytała rudowłosa, wstając od stołu. Zarzuciła na siebie lekki płaszczyk, który przedtem trzymała w dłoni.

— Lepiej chodźmy do twojego akademika — uznała Madeline. Vivian przez chwilę się nad czymś zastanawiała, po czym kiwnęła na zgodę głową.

— To lecimy!

I bez pożegnania obie ruszyły do wyjścia z kawiarenki.

Zerknęłam na Terence'a i razem parsknęliśmy krótkim śmiechem. Pokręciłam lekko głową, prostując się przy stoliku i upiłam łyka gorącej czekolady, zerkając na oddalające się dziewczyny.

— Vivian zawsze taka jest? — spytałam z zaciekawieniem, mając na myśli jej energiczny, wręcz trochę lekkomyślny temperament. Student na moment się zastanowił.

— Tak, mniej więcej tak — odparł, po czym posłał mi rozbawione spojrzenie. — Ale domyślam się, że Maddie normalnie taka nie jest.

— Zdecydowanie nie — zaśmiałam się, bo taka była prawda. Moja współlokatorka nigdy nie była tak entuzjastyczna jak w towarzystwie Vivian.

goździki | ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz