P. O. V Polska
Niestety dziś definitywnie opuszczam ten dom. Nie będę już tu mieszkać. Wciąż w to nie wierzę, a już tym bardziej w swoją ,,przygodę" z tego tygodnia. Będę musiał spać w tym samym domu, a nawet pokoju co osoba, którą ledwie znam! Niemcy jest wilkołakiem co stawia mnie w gorszej sytuacji. Nie chciałem ryzykować utratą kontaktu z nim. W wielu książkach czytałem, że jeżeli bratnia dusza opuści wilkołaka to on po jakimś czasie nie wytrzymuje z tęsknoty i umiera. Nie wiedziałem czy to prawda, ale nie chciałem tego próbować. Skończyłoby się to bardzo tragicznie i miałbym jedną osobę na sumieniu.
Wstałem trochę wcześniej. Z Niemcem postanowiliśmy, że po szkole wjedziemy po moje rzeczy i skierujemy się do jego domu. Opowiadał, że wokół niego jest las i jest bardzo blisko jeziora. Kiedy wyjdzie się z domu i pójdzie się kilka metrów do przodu to zobaczy się mały strumyk. Mówił, że najlepsza atmosfera jest, gdy księżyc świeci centralnie nad tym jeziorkiem, gwiazd jest bardzo dużo i dodatkowo jest lekka fala, która dzięki szumowi uspokaja. Bardzo lubiłem takie miejsca. Dodatkowo bliskie położenie ułatwi mi, gdy nie będę mógł zasnąć. Wtedy wezmę jakiś leżak, koc i poduszkę i położę się tam.
Niestety musiałem się uszykować do szkoły. Potrzebowałem trochę więcej czasu na śniadanie, bo je przypadkowo spaliłem. Na szczęście udało mi się wyrobić idealnie w czasie i zdążyłem z łatwością na autobus. Jak codzień wsiadłem do tego samego. Dodatkowo dla rozluźnienia wziąłem sobie przygotowaną przeze mnie kawę. Była ona wciąż bardzo ciepła mimo robienia jej ponad 30 minut temu. Musiałem sprawdzić czy wszystko mam, czyli strój na W-F i drugie śniadanie. Nie chciałoby mi się iść na jakieś przerwie do sklepu po jedzenie. Teraz przynajmniej będę mógł usiąść pod jakimś drzewem i odpocząć.
Kiedy dotarłem do szkoły to nikogo nie było. Było prawie 30 minut do dzwonka. Dzięki temu wysiadając z autobusu przywitałem się z pustką. Postanowiłem usiąść pod byle jakim drzewem i zamknąć oczy. Wybrałem to najbardziej oddalone od budynku. Usiadłem tam i przymknąłem powieki. Promienie słoneczne lekko, ale przyjemnie świeciły na moją twarz. Nie chciałem siadać w cieniu. Dodatkowo dzięki tej pozycji, w której się znajduję to mogłem się bardziej opalić. Miałem bardzo bladą skórę mimo częstego wychodzenia na dwór. Może to jakiś skutek, a powód jest mi jednak nieznany? Szybko się o tym nie dowiem. Nawet nie zauważyłem kiedy zasnąłem.
Obudziło mnie szturchanie w ramię. Osobą, która to robiła był Niemcy. Stał nade mną co wyglądało z boku co najmniej dziwnie. Szybko mnie jednak puścił i pozwolił stanąć mi na nogi.
- Guten Morgen, Polen. Jest już 7.57, a ty spałeś? Chodź, bo się spóźnimy, a nie chcę spóźnić się u tej baby od matmy- złapał mnie za rękę i pobiegł w kierunku szkoły. Prawie się przez niego wywaliłem.
Bieg ruszyliśmy w stronę budynku. Kiedy zrównałem się z jego krokiem to puścił moją dłoń. Szybko się przebraliśmy buty i skierowaliśmy się biegiem do klasy. Kiedy byliśmy już na korytarzu, gdzie była klasa to zadzwonił dzwonek. Na całe szczęście pani dopiero była na początku korytarza, a my już na środku. Zadowoloni z naszej szybkości ustawiliśmy się razem z innymi w rzędzie przed klasą. Musieliśmy lekko wyrównać oddech. Szybko jednak opanowaliśmy go i dumni staliśmy przed klasą.
Reszta lekcji minęła bez zbytniego problemu. Dosyć szybko zleciał cały dzień i teraz czekało mnie tylko wzięcie swoich rzeczy do domu Niemca. Musiałem razem z nim skierować się na parking przed szkołą. Miał normalny samochód, więc wsiadłem do niego. W drodze do mojego domu śpiewaliśmy różne piosenki. Przynajmniej się staraliśmy, aby to choć trochę imitowało śpiew, a nie pianie koguta. Dopiero w połowie drogi nam się to udało.
Kiedy dotarliśmy się mojego domu to zabraliśmy wszystkie moje rzeczy. To był prawdopodobnie ostatni raz, gdy ustanę w progu tego domu. Teraz zmieniam miejsce, ale mimo wszystko będę tęsknił za tym mieszkaniem. Wszystkie śmieszne wspomnienia zleciały się nagle. Niestety musiałem już iść. Jestem trochę nostalgiczny, więc szybko o tym miejscu nie zapomnę.
Kiedy byłem w samochodzie to Niemcy zauważył mój smutny nastrój. Na poprawę humoru powiedział, że ten dom wciąż będzie tu stał i będę mógł przychodzić kiedy chcę, ale mam go informować. Po tej informacji po całym aucie rozległ się mój pisk szczęścia, któremu wtórował śmiech mojej prawdopodobnej bratniej duszy. Z dobrymi humorami skierowaliśmy się chwilę nad jeziorko w lesie. Przesiedzieliśmy tam dłuższy czas. Było bardzo ciepło, więc zbytnio nie chciałem opuszczać tego miejsca. Niemcy chyba podzielał moje zdanie, bo po chwili wskoczył do wody. Naszym śmiechom nie było końca.
CZYTASZ
Jesteś mój (GERPOL) [ZAKOŃCZONA]
RomancePolska miał spokojnie życie, dopóki jedna osoba to zakłóciła. Tylko czy to człowiek czy jakaś istota?