ᴇʟᴇᴠᴇɴ

666 53 19
                                    

Draco i June spali na plaży. Nie chcieli iść już tamtego wieczoru nigdzie indziej, czując, że to właśnie ich miejsce. Obejrzeli do końca zachód słońca i po prostu zasnęli, będąc wtulonymi w siebie.

Gdy June pierwsza zasnęła, będąc w objęciu Draco, ten obserwował ją i zastanawiał się dlaczego ona tak bardzo się zmieniła. Kiedyś nigdy nie uderzyłaby go - nigdy nie straciłaby tak szybko kontroli, jak zrobiła to ostatnio.

Jednak ten okres bardzo zmienił dziewczynę. Żyła sama i musiała sobie radzić. Stała się bardziej pewna, ale jednak była bardziej nerwowa i szybko wychodziła ze swojej równowagi. Dlatego też, aby uspokoić Draco, sama musiała się zdenerwować.

Kiedy rano przebudzili się o wchodzie słońca, od razu deportowali się kilka kilometrów dalej, aby zaraz ponownie iść kolejne kilka kilometrów pieszo.

June nie ukrywała tego, że było jej ciężko, a Draco jedyne co mógł zrobić, to zabrać od niej torbę, ponieważ dziewczyna sama nie chciała obciążać na tyle blondyna, aby dała wziąć się na ręce.

Po drodze zatrzymali się w jakiejś małej kawiarni, aby odpocząć, zebrać w sobie siły i coś zjeść, mimo, że wcale nie byli głodni. Zamówili coś lekkiego do zjedzenia i nerwowo bawili się swoimi złączonymi palcami, planując co dalej.

''Znów nie mamy gdzie spać'' June mruknęła cicho, cały czas utrzymując swój wzrok na drewnianym blacie przed sobą. Draco przytaknął i wyprostował się, kiedy starsza kobieta przyniosła im ich zamówienia.

''Przejdźmy jeszcze kilka kilometrów, na pewno coś znajdziemy'' blondyn westchnął, przeczesując palcami swoje włosy. June niechętnie zabrała się za jedzenie, już nic nie mówiąc.

Nie miała kompletnie siły na dalszą drogę, jednak w środku siebie czuła dziwną determinację, która ciągle w niej rosła. To motywowało ją nawet do biegnięcia dalej, będąc pełną nadziei, że przy drodze znajdzie razem z Draco jakiś dom.

Kiedy zjedli, ponownie ruszyli w dalszą drogę. Przez kolejne kilometry podziwiali piękne widoki, trzymając się za ręce i uśmiechając pod nosem. Mimo, że ich twarze były radosne, w środku siebie czuli dziwne przeczucie, że zaraz stanie się coś złego.

Jednak kiedy pod wieczór znaleźli stary, opuszczony domek przy drodze, rozwiali te wątpliwości. Draco wszedł pierwszy, badając cały teren zaklęciem, czy aby na pewno są sami. Kiedy był przekonany, że w środku jest bezpiecznie, złapał June za dłoń i wszedł z nią do dużego przedpokoju.

W zasadzie w środku nie było tak źle, jak mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. W przedsionku były długie schody, prowadzące na górę i duża szafa. Na lewo był duży salon z kominkiem, a na prawo kuchnia z przejściem do małego pokoju.

Na samej górze były dwie sypialnie z jedną, ale dużą łazienką. Kiedy June okręciła dopływ wody, który miał napełnić marmurową wannę - wody niestety nie było. Gdy wyjęła różdżkę, aby wyczarować wodę w wannie, po chwili ku jej zdziwieniu gorąca woda zaczęła napełniać wannę, a lustra w pomieszczeniu pokryły się parą.

''Położyłem ci suknię na krześle. Ubierz ją i zejdź na dół'' Draco szepnął do ucha June, po czym wyszedł z łazienki, zamykając za sobą drzwi. Brunetka zmarszczyła swoje brwi i odwróciła się do tyłu, kierując swój wzrok na drewniane krzesło obok drzwi.

Zobaczyła na niej białą suknię, a kiedy wzięła ją do swoich rąk, zrozumiała, że była to suknia ślubna, prawdopodobnie należąca do Astorii. Draco potajemnie ją zabrał, chcąc zorganizować im mały ślub.

Jednak, gdy za domem znalazł drewnianą altankę, postanowił dłużej z tym nie zwlekać. Chciał, aby na jego ślubie z June obecni byli jego przyjaciele, ale wystarczyła mu jego miłość do dziewczyny.

June po odświeżeniu się, miała pewne zawahanie co do ubrania sukni ślubnej Astorii Greengrass. Jednak koniec końców nałożyła ją na siebie i delikatnie upięła swoje włosy w koka z tyłu głowy, wypuszczając dwa pasma w przodu. 

Powoli zeszła po schodach w dół i przeszła do salonu, gdzie otwarte były szklane drzwi na taras. Domyśliła się, że Draco stoi właśnie za nimi i nie myliła się. Chłopak ubrany w czarny garnitur, stał przy altance, od której były poprowadzone piękne lampki, oświetlające cały ogród, który nie należał do najbardziej zadbanych.

June podeszła do chłopaka z małym uśmiechem na ustach, rozglądając się po otoczeniu.

''Co to ma być, Draco?'' zapytała, unosząc swoją głowę do góry. Blondyn ułożył swoje dłonie na jej talii, po czym przyciągnął ją bliżej siebie, pochylając do przodu z zalotnym uśmiechem na ustach.

''Nasz ślub'' Draco przechylił swoją głowę lekko w prawo, po czym delikatnie złączył ich usta razem, przygryzając dolną wargę June. Ta zaśmiała się pod nosem i ze szczęściem wypisanym na twarzy, oderwała się od niego, ujmując swoimi dłońmi jego bladą twarz.

''Kocham cię''

''Ja ciebie też, June'' odpowiedział niemalże od razu, po czym zaczął kołysać się na lewo i prawo, sprawiając, że już po chwili powoli tańczyli, i dobrze bawili się nawet bez muzyki.

Cały czas patrzyli sobie głęboko w oczy, ciesząc się tą chwilą. Nad ich głowami właśnie zanikał zachód słońca, a złociste linie zaczęły rozciągać się od ich pierścionków do serc, powodując ciepło w ich wnętrzach.

Poza sobą nie widzieli nic innego. Widzieli w sobie cały świat, całe szczęście jakie mieli. Jednak tą chwilę przerwało im coś, czego się nie spodziewali - a przynajmniej tak szybko.

Wokół nich pojawiło się nagle kilku zamaskowanych Śmierciożerców. June odskoczyła od Draco, odwracając się do tyłu. Nie wiedziała co ma zrobić i co ma myśleć. To wszystko działo się tak szybko, że nawet nie zauważyła kiedy zaklęcia zaczęły przelatywać przez jej głowę.

Na jej nieszczęście niestety nie miała przy sobie różdżki, ponieważ zostawiła ją w łazience, na stołku obok wanny. Skarciła się za to w myślach, jednak widząc leżącego mężczyznę, którego Draco zabił zaklęciem, dostrzegła przy jego pasie sztylet.

Bez namysłu podbiegła do niego i szybko kucnęła, powoli wyciągając długi, srebrny sztylet. Jednak kiedy odwróciła się i zauważyła zbliżającego się do niej Śmierciożercę, postanowiła, a raczej jej rozum postanowił za nią, pierwszy raz użyć tego sztyletu.

Gdy był już na tyle blisko, ta chwyciła swoją broń w obie dłonie i z całej siły zamachnęła się w prawo, odcinając przy tym głowę mężczyzny. Gdy krew rozprysnęła się na jej suknie i twarz, a jej włosy rozpuściły się, swobodnie opadając na jej plecy, dopiero teraz zdała sobie sprawę, że zabiła człowieka - a raczej potwora.

''June!'' kiedy brunetka usłyszała krzyk chłopaka, spojrzała w jego stronę i poczuła szarpnięcie za ramię, gdy ten podniósł ją do góry, i zaczął biegnąć w stronę domu, w celu spakowania swoich rzeczy i ucieknięcia.

Dziewczyna widziała i słyszała wszystko jak przez mgłę. Biegła za Draco, ledwo czując swoje nogi. Jakby zabicie kogoś przyćmiło jej wszystko - jej zmysły, świat dookoła jej.

Chłopak widząc to, spakował ich wszystkie rzeczy i chwycił ją w talii, deportując na środek jakiejś ulicy, oświetlonej jedynie jedną latarnią co kilka metrów. Kiedy już znaleźli się na miejscu, Draco spojrzał na June, która dalej była w szoku.

Blondyn ciężko dyszał, będąc odpowiedzialny za zabicie i pokonanie kilku Śmierciożerców. Jego włosy były w nieładzie, a kilka guzików koszuli było rozpiętych, ukazując jego szybko falującą klatkę piersiową.

Natomiast June miała roztrzepane włosy, zakrwawioną twarz i białą suknię. W dłoni trzymała sztylet, który upuściła, gdy zaczęli powoli iść przed siebie. Nie zwracali uwagi nawet na to, że ktoś mógłby ich zobaczyć. Oboje byli za bardzo zszokowani.

Jednak Draco nie wziął pod uwagę tego, że Voldemort zrobi wszystko, aby odnaleźć i sprowadzić do siebie go z Czarną Różdżką. W końcu Draco był jego prawą ręką, bez której był nikim.



𝑰𝑵𝑭𝑰𝑵𝑰𝑻𝒀 | 𝒅.𝒎. (18+)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz