❀ 𝑪𝒉𝒂𝒑𝒕𝒆𝒓 𝑰𝑽.

2.9K 204 178
                                    

   Otworzyłaś powoli oczy. Blask białego światła oślepił cię momentalnie, przez co z powrotem przymrużyłaś powieki. Ponownie postanowiłaś je otworzyć, lecz bardziej ostrożnie. Rozejrzałaś się po szpitalnej sali, która biła bielą. Próbowałaś się podnieść, ale bolał cię każdy centymetr twojego ciała, przez co opadłaś na poduszkę.

— Proszę się nie przemęczać. — powiedział jakiś czarnowłosy chłopak wchodząc do twojej sali.

— Kim jesteś? — rzekłaś spoglądając na nastolatka. — Wiesz może jak się tu znalazłam?

— Nazywam się Fushiguro Megumi. Pochodzę z pewnej akademii, która zajmowała się sprawą opuszczonej biblioteki w pańskiej dzielnicy. Niestety była w niej pani ofiarą ale udało nam się panią uratować. — wytłumaczył spokojnie. — Jeśli można to czy mógłbym zadać parę pytań?

— Jasne. — odpowiedziałaś zdezorientowana całą sytuacją. Jedyne, co pamiętałaś to jak upadałaś przed biblioteką. Musiałaś stracić przytomność, bo nie leżałabyś teraz w szpitalu.

— Wie pani jak to wszystko się stało? Zanim pani straciła przytomność. — zapytał czarnowłosy.

— Wracałam do domu i wybrałam najkrótszą drogę, na której stała stara biblioteka. Raczej nikt nie wybiera się tam, a szczególnie po zmroku. Niestety bardzo chciałam szybciej dotrzeć do mieszkania. Gdy przechodziłam obok budynku nagle poczułam zawroty głowy, a gdy stanęłam naprzeciw drzwi czułam jak kolana mi się uginają. Już wtedy traciłam przytomność. Ale jak upadałam to miałam wrażenie jakby ktoś lub coś mnie podtrzymywało.

— Ktoś lub coś podtrzymywało? — zapytał zaciekawiony Fushiguro podnosząc brew.

— Tak. — odpowiedziałaś zgodnie z prawdą. — A następnie obudziłam się już tutaj. Czy mógłbyś mi wytłumaczyć co się ze mną działo? — rzekłaś zmartwiona i przerażona.

— Ktoś z biblioteki zrobił laboratorium narkotyków ale przez nieostrożność, bandyci wytworzyli silnie usypiający gaz, który wydobywał się na ulicę, przez co pani zasłabła i zasnęła. Najprawdopodobniej złapał panią ten jeden z chuliganów, którzy mieli odpowiednie maski gazowe. — skłamał Megumi. Nie mógł przecież ci powiedzieć, że przeklęty złapał cię do swojej domeny. Za dużo tłumaczenia...

— Na szczęście wraz z przyjaciółmi pochodzimy z akademii, która szkoli nas do niesienia ludziom pomocy w ekstremalnych warunkach i zajęliśmy się tą sprawą. Już po wszystkim.

— Oh rozumiem. Dziękuję za wyjaśnienia i ratunek. — uśmiechnęłaś się do chłopaka.

Cała trójka ustaliła, że wszystkim poszkodowanym przedstawią taką wersję wydarzeń, aby nie było nieporozumień. Bolał ich fakt, że musieli okłamywać zwykłych ludzi, ale tak byłoby dla nich po prostu lepiej. Po za tym w inną wersję mogliby nie uwierzyć. Każdy miał za zadanie przepytać jakiegoś poszkodowanego. Megumi trafił akurat na ciebie.

*.:。✿*゚゚・✿.。.:*

— Do widzenia, mam nadzieję, że szybko wróci pani do zdrowia. — powiedział Itadori opuszczając sale, w której przebywała inna pacjentka, a raczej ofiara tego incydentu.

Różowowłosy zamknął za sobą drzwi, wychodząc na korytarz. To już wszyscy, których miał popytać. Pora na przerwę.

— Oj, dzieciaku!

— S-sukuna?! Nie wyskakuj mi tak o na policzku! — wrzasnął Yuuji zakrywając policzek ręką. — Po za tym jesteśmy w szpitalu!

— Zamień się ze mną. — rzekł stanowczo.

𝑲𝒏𝒐𝒘 𝒚𝒐𝒖𝒓 𝒑𝒍𝒂𝒄𝒆 ❀ 𝑺𝒖𝒌𝒖𝒏𝒂Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz