❀ 𝑪𝒉𝒂𝒑𝒕𝒆𝒓 𝑿𝑿𝑽𝑰𝑰.

907 67 22
                                    

   W powietrzu było czuć zapach krwi. Zapach śmierci... Woda z kałuż rozchlapywała się na boki, gdy szybkim ruchem biegło się w przód na oślep. Po prostu byle przed siebie, byle by szybko, byle jak najdalej. Zimny deszcz, który spadał z nieba zmieniał się w to coraz bardziej potężniejszą ulewę i uniemożliwiał prędką ucieczkę, powodując to, że trawa robiła się bardziej śliska i ciężko było utrzymać się na równych nogach. Szczególnie, że nie wiedziało się gdzie się biegło. Mimo, iż słońce dopiero wstało to przez nadchodzącą burze, na zewnątrz było ciemno i ponuro. Chłód otaczał ciało z każdej strony, dodając do tego przemoknięte ubrania ale adrenalina powodowała, że zapominało się o mrozie. Nie dość, że trzeba było biec pod górkę, to również musiało się uważać na drzewa, których roiło się jak to w lesie zazwyczaj bywa. No i dodatkowe gałęzie wystające spod zrzuconych liści, kamienie i inne przeszkody znajdujące się na ściółce leśnej. Zaczęło się robić coraz bardziej to niebezpiecznie. Wraz z ulewą nadeszły pioruny, które ostro rozbłyskiwały się po ciemnym niebie, a las nie należał do miejsc, w których można byłoby się schronić przed burzą.

No ale trudno...

Powiedział "uciekaj".
To go posłuchałaś.

Zapłakana nie mogłaś nawet spokojnie nabrać powietrza. Bardzo się bałaś o to co w tym momencie działo się na plaży szczególnie, że zarówno i Sukuna jak i Gojo byli bardzo potężni. Naprawdę nie miałaś pojęcia, który z nich mógł wygrać to starcie. Wiedziałaś jedno - jeden z nich na pewno straci życie. Nie życzyłaś śmierci Satoru ale nie chciałaś też, by Ryōmen zginął z jego ręki.

Nagle usłyszałaś potężne uderzenie, które "przekrzyczało" nawet same błyskawice powodując, że aż ziemia się zatrząsała. Upadłaś na mokrą trawę brudząc się przy okazji ale od razu spojrzałaś w stronę plaży dostrzegając ciemny obraz przez oczami. Po prostu jakby szatan wydobył się z piekła i wyszedł na ląd zostawiając po sobie wyłącznie zniszczenie. Dwa potężne pola nasycone przeklętą energią, które wytwarzały morderczą aurę. Wiedziałaś, że to ich domeny, które będę teraz pomiędzy sobą rywalizować wykazując tym samym zwycięzcę.

Odruchowo chciałaś tam pobiec  wiedząc, że i tak nic nie zdołasz, bo nie chciałaś opuszczać Sukuny. Gdy już byłaś gotowa, by zacząć kierować się w tamtą stronę, na drodze pojawiła się nowa przeszkoda.

— Łosoś.

Chłopak o jasnych włosach stanął naprzeciw tobie i z łagodnym spojrzeniem odchylił jedną nogę do tyłu jakby był gotowy do biegu. Domyśliłaś się, że nie przepuści cię do Króla Przeklętych, a dodatkowo będzie starał się cię złapać. Wściekła na cały świat przeklęłaś pod nosem i zaczęłaś uciekać z powrotem ku górze klifu. Dlaczego powiedział "łosoś"? Może był głodny, a Gojo zaciągnął biedactwo na misję? Nie znałaś go albo przynajmniej nie potrafiłaś sobie przypomnieć, bo zbyt wiele rzeczy działo się naraz wokół ciebie. Fioletowooki mruczał coś pod nosem ale nie dało się go w ogóle usłyszeć, bo błyskawice go zagłuszały. Rzucił się w pościg za tobą, a jego prędkość cię przeraziła. Jak tak szybko mógł poruszać się w takich warunkach?

Albo przeskakiwał przez opadłe drzewa albo robił jakieś salta na gałęziach unikając błota. Był o sto razy bardziej zwinniejszy od ciebie, a na dodatek o wiele spokojniejszy co pozwalało zachować mu trzeźwość umysłu. Mimo tego postanowiłaś, że nie poddasz się tak łatwo i postarasz się przed nim zwiać. Biegłaś na tyle ile ciało ci pozwalało, nie przeszkadzał ci już nawet brud, deszcz czy mróz. Zapomniałaś już całkowicie o piorunach, które dalej trzaskały na niebie. Jednak tego uczucia strachu i zapachu krwi nie dało się wymazać.

Powoli zaczynałaś odczuwać zmęczenie, a płuca coraz szybciej nabierały powietrza. Czułaś, że chłopak się zbliża co wywoływało lekką panikę ale postanowiłaś, że nawet jeśli cię złapie będziesz starała się wyszarpać. Oczywiście tak tylko myślałaś, bo na twoje nieszczęście nie znałaś umiejętności nastolatka...

Był coraz bliżej i bliżej. Spokojnym biegiem przemierzał kolejne odcinki lasu nawet nie ochlapując się błotem. Jego ruchy były precyzyjne i wykonywane z gracją. Widać było różnice pomiędzy zwykłym człowiekiem a czarownikiem. Był już może zaledwie dwa metry od ciebie, dzięki czemu myślałaś, że miałaś jeszcze szanse, by nie być złapaną, ale dla niego było to wystarczająco blisko byś usłyszała jego słowa... Wykorzystał te trzy sekundy ciszy pomiędzy uderzeniami piorunów, by krzyknąć w twoją stronę:

— Zaśnij!

Nagle poczułaś jak twoje ciało osuwa się na ziemię, a chłopak łapie cię w swoje ramiona. Nie rozumiałaś co się działo ale strasznie ci się to nie podobało. Byłaś aż tak zmęczona, że nagle twój organizm postanowił zasnąć? Zmrużyłaś mimowolnie oczy tak jakby ktoś siłą próbował je zamknąć, a twój umysł powoli odchodził do krainy snów. Zawiodłaś się na sobie, a z twoich oczu zdążyło jeszcze wylecieć parę łez zanim całkowicie zasnęłaś.

Inumaki popatrzył się na ciebie ze zmartwieniem. Wiedział jednak, że dla ciebie było to najbezpieczniejsze rozwiązanie. Wziął cię na ręce i nie czekając ani chwili dłużej zaczął biec w kierunku najbliższej drogi gdzie miał czekać Ijichi wraz z samochodem, który zawiózłby was do Tokio. Biegł jak najszybciej umiał, omijając każdy pagórek, skałę czy krzaki. Nie obracał się w kierunku plaży. Nie było takiej potrzeby. Wierzył w swojego nauczyciela i w to, że pokona Króla Przeklętych. Teraz liczyło się to, by uratować ci życie.

*.:。✿*゚゚・✿.。.:*

𝑲𝒏𝒐𝒘 𝒚𝒐𝒖𝒓 𝒑𝒍𝒂𝒄𝒆 ❀ 𝑺𝒖𝒌𝒖𝒏𝒂Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz